12 czerwca 2017 o 20:38
Zgłoś do moderacji
Cytuj
Świetnie - idąc tym tropem, należy zakazać jeszcze oceniania nagrań osobom, które nie mają wykształcenia muzycznego, bo przecież one nie mają wystarczającej wiedzy i umiejętności, by powiedzieć coś więcej o nagraniu ponad "podoba mi się", albo "nie podoba mi się" - śmieszne.
To o czym Państwo tutaj dyskutujecie, to utopia. System isinga zmusza do podpisywania się pod każdą gwiazdką swoim nickiem, bo jest to skuteczną profilaktyką hejtu (jeszcze się z nim nie spotkałam w tym serwisie - nie tylko w stosunku do mnie, jak i do innych użytkowników). Efekt tego jest taki, że każdy, kto ma jakiekolwiek nagrania na swoim profilu, nie oceni źle nagrań innych użytkowników, bo boi się odwetu w postaci słabych ocen na swoich coverach. To z kolei doprowadziło do umownej zmiany znaczenia gwiazdek. Skala sześciostopniowa, zmieniła się w trzystopniową. Mało kto już patrzy na adnotacje do nich tj. 1 – Nie da się tego słuchać!, 2 – Słabe, 3 - przeciętne, 4 – dobre, 5 – bardzo dobre, 6 – lepsze od oryginału. Z tego, co zdążyłam zaobserwować, to umowna skala rozpoczyna się na czwórce, czyli w przybliżeniu 4 – słabe, 5 – przeciętne, 6 – bardzo dobre. Jest to oczywista tajemnica poliszynela – dzięki temu śpiewający mogą wyrazić, że cover jest słaby, ale jednocześnie nikt nie może „się przyczepić”, bo w oficjalnej skali 4, to „dobre”. Idąc dalej tym tropem, ocenianie zgodnie z oryginalnym schematem isinga, w rzeczywistości zaniża średnią ocen wykonania, ponieważ zwykle komentuje się już coś, co jest co najmniej przeciętne. Mało kto pozostawia jedną, czy dwie gwiazdki. Jeżeli już coś się nie podoba, to pozostawia się to bez komentarza. W rezultacie nagrania, które „powinny”, a nie dostały słabych ocen, mają więcej gwiazdek, figurują wyżej w rankingach, mają więcej odsłon i tym samym większą popularność.
Zmiana ilości gwiazdek np. na te trzy też niewiele da, bo pierwsza znów będzie tą „najgorszą” i nadal oceny będą zawyżane. Nauczona doświadczeniem, przyjęłam tą umowną skalę ocen, ponieważ nie lubię borykać się z ludźmi, którzy myślą bezkrytycznie nt. swoich wykonań.
Nawiązując do pierwszego posta, jednocześnie abstra***ąc od „nieoficjalnej punktacji”, stwierdzenie „lepsze od oryginału” przy najwyższej gwiazdce z definicji kłóci się z ideą isinga – portalu, którego zamysłem jest dzielenie się coverami nagranymi tylko kamerką internetową i mikrofonem od Skype’a. Jest tak ponieważ nawet najlepszy na świecie wokalista nie zabrzmi tak dobrze na tego typu sprzęcie, co oryginalny wykonawca, nagrany w studiu, gdzie oprócz pogłosu ma także całą obróbkę cyfrową swojej ścieżki. Dlatego też może lepiej jest traktować to „lepsze od oryginału” z przymrużeniem oka, bo gdyby było to traktowane dosłownie, to mało kto dostałby najwyższą punktację, a z tego, co widać tutaj, najwyżej ocenione jest prawie każde wykonanie?