UWAGA bywam werbalnie agresywny

@wysy665 Jelenia Góra

Wiadomość

Kilka słów o mnie

Zobacz więcej

NIE ZAPRASZAJ MNIE NA SWÓJ PROFIL, NIE OBCHODZI MNIE CO NAGRAŁAŚ / NAGRAŁEŚ / NAGRAŁYŚCIE/ NAGRALIŚCIE!




Witam na moim profilu. Poniżej znajdziesz trochę informacji o mnie, mini-blog, oraz linki do ostatnich pozaisingowych wypocin. Zapraszam Błażej.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

LOLEK
http://www.youtube.com/watch?v=AmGhvnImlWw&feature=channel_page

NASZA KLASA
http://www.youtube.com/watch?v=w0kJ8Ru0SLc&feature=channel_page

MOCNY FULL BYK
http://www.youtube.com/watch?v=DwlV3dBlibs&feature=channel_page

PRZEMYŚLENIA
http://www.youtube.com/watch?v=9S27jOgbKLI&feature=channel

STATYW
http://www.youtube.com/watch?v=3DGAQdI3C64&feature=channel

----------------------------------------------------------------------------------------------


"Ktoś powiedział - kto śpiewa modli się razy dwa,
ale powiedział to zanim zaśpiewałem ja"

"Oceniaj mnie, niech jad strumieniami leje się"

Około roku 2001 może 2002 roku, na wakacje, wylądowałem wraz z kumplem
w rybnickim pubie Żelazna, tam pierwszy raz doświadczyłem zabawy przy karaoke.
Na drugi dzień, gdy tylko wytrzeźwiałem stwierdziłem, że to jest to. Zassałem
z neta vanBasco i się zaczęło. Śpiewałem, śpiewałem i dalej śpiewam.
Jako samozwańczy propagator i ambasador karaoke, nie byłem w stanie
zetrzeć z gęby błogiego uśmiechu gdy tylko dowiedziałem się o karaoke online.
Ogólnie, z miłymi rzeczami jest tak, że można je łączyć. Piwko + karaoke, piwko + THC,
nie chcę namawiać do złego (jaaaaasne) ale serdecznie polecam, fajniej się śpiewa
i fajniej się tego słucha. Ale to była dygresja, wracając do sedna😉😉
W swoim rodzinnym mieście, Jeleniej Górze, starałem się propagować ( jak przystało
na propagatora) karaoke na jak najwyższym (pijacko - przaśnym) poziomie, dziwne fatum
powodowało, że każda knajpa gdzie doszło do realizacji moich karaokowych planów
po kilku tygodniach się zamykała, zmieniała właściciela, albo zmieniała formę
swojej biznesowej egzystencji. Jedyny lokal, który się oparł moim zakusom i pozostał
na nie (prawie) całkowicie odporny, pod względem działalności to jeleniogórski irish
pub - Belfast ( gorące pozdrowienia dla Mańka i Jacka). Tam karaoke egzystowało co dwa tygodnie,
raz było lepiej raz było gorzej.

Po pewnym czasie postanowiłem tworzyć własne """produkcje""" na kradzionych podkładach,
wszystkiemu przyświecał prosty cel: niesienie pokoju na świecie i oczywiście (zawisły) własna przyjemność.
Próbki radosnej twórczości by Ja:

youtube - wpisz wysy665 i cierp😉😉

serdecznie zapraszam.

UWAGA! - jeżeli zapraszasz mnie do siebie i prosisz o ocenę, opinie, pamiętaj:

1. nie jestem miły
2. staram się być szczery - co może być niemiłe
3. czasami mam zrąbany humor i mogę odreagować na Twoim profilu
4. jeżeli spamujesz to klikając na Twój profil już zastanawiam się jak Cię pojechać
5. bywam wredny (często)
6. nie znam się na muzyce/śpiewie/nie potrafię Ci obiektywnie doradzić, ale mogę to zrobić jak chcesz. Looz😉😉
7. staram się oceniać konstruktywnie, ale nie zawsze mi wychodzi😉😉
8. mam trudny charakter ( nie wierzysz spytaj moich bliskich )
9. damską bieliznę skupuję tylko w piątki.
10. jeżeli bardzo zależy ci na plusie nie ma problemu, kosztuje 10 zł. mailem prześlę Ci numer konta
( za dopłatą mogę zamieścić komentarz o podanej przez Ciebie treści lub komentarz sponsorowany)






BLOG:

30.09.2010



„DOPALACZE”

Ostatnio w śród młodzieży i mediów na ustach wszystkich, dosłownie i w przenośni są dopalacze.
Młodzież kolekcjonuje i co jakiś czas zatruwa się dość groźnie a media jak maja w swoim zwyczaju nagłaśniają. Super, czy nikt im nie mówił że kolekcjonerskich eksponatów się nie wcina? W końcu jak bym opierniczył kilka klaserów jakie odziedziczyłem po dziadku też bym pewnie się zatruł.
Jak dla mnie sprawa jest bardzie ironiczna, ale zanim wyjaśnię na czym polega moim zdaniem owa ironia pragnę zaznaczyć Jano i dosadnie moje stanowisko odnośnie dopalaczy.
NIGDY NIE BRAŁEM DOPALACZY W ŻADNEJ Z PROPAGOWANYCH OSTATNIMI CZASY FORMIE I NIE MAM TAKIEGO ZAMIARU.
W końcu jest tyle ogólnie dostępnych sprawdzonych przez lata konwencjonalnych narkotyków, że tylko skończony idiota, których wylęgarniami są polskie gimnazja, mógł by iść i kupować ich słabsze, droższe i jak na to wygląda mniej bezpieczne odpowiedniki.
Większość moich (i twoich pewnie też) znajomych coś przyjmuje. Praktycznie nigdy nikomu się nie stało ( C. ty byłeś wyjątkiem i będzie nam ciebie brakować ). A tutaj , legalne specyfiki i ludki zaczynają się przekręcać. Sprawa mnie zaciekawiła, że jestem za leniwy by coś o niej czytać i zbyt mało profesjonalny by próbować dopalaczy, to wszystko co pisze jest raczej wyssane z palca. Żeby nie powiedzieć wulgarnie – z dópy. Pisze świadomie przez ó z krechą bo: po pierwsze krecha tematycznie kojarzy się z narkotykami, a po drugie w polskim słowniku nie ma takiego wyrazu więc nie narażam Was na czytanie bezeceństw.
Od zawsze byłem za legalizacją wszelkich specyfików, potraktujmy to jako nasz własny wkład w selekcję naturalną. Patrząc na obecną sytuację krew mnie zalewa gdy patrzę na postawę polityków. Z jednej strony nie pozwalają legalnie korzystać z tego do czego ludzie powinni mieć święte prawo. Przepraszam wolni ludzie powinni mieć. Z drugiej jednak strony mają ochotę uszczknąć trochę z narkotykowego tortu. Sami nie sprzedają? To co i tak najlepiej się kradnie przez podatki, od kogoś kto już zarobił, wymyślił lub wytworzył. Tak wiec mamy zabawę w kotka i myszkę ze Smart Schopami ( nazwa tych przybytków wstrzykuję kolejna już dawkę ironii do całego tekstu) jak dla mnie jest to zwykły teatrzyk i bicie w pręta. Poliszynel przewraca się w grobie😉😉
W moich oczach ludzie odpowiedzialni z wszelkie anty / pro dopalaczowi ustawy działają na zasadzie takiej. Zalegalizujmy sprzedaż broni i ostrej amunicji. Zrezygnujmy z pozwoleń i wszelkiego sprawdzania asortymentu sklepu z bronią. Właśnie – powiedział ktoś z końca sali. A na każdej rakietnicy, bazooce i magnum napiszmy żeby nie szczekać do ludzi. I sprawa załatwiona.
A co wy na to? Ktoś to w ogóle czyta? Nieważne do usłyszenia.


15.03.2010




Jak polubiłem Hitlera.

Ostatnio zdałem sobie sprawę z mocy karykatury. Przeraża mnie trochę, jak łatwo zmienić, wypaczyć skojarzenia jakie tworzą się przez lata i przylegają do danej postaci. Seria niewinnych filmów z YT odmieniła w moich oczach postać Adolfa H. Chyba bardziej niż powieść Schmitt’a.
Nowy, swojski i swoiście wyluzowany (mimo stresu jaki go otacza) Adolf wkupił się w moje łaski swoimi prostymi problemami, takimi jak „styluwa”, nowe rolki, brak dobrego electro. Nie chcę przesadzać, ale Hitler jako postać pop kulturowa to by było niezłe zatoczenie koła w karierze. Nie zdziwi mnie jak buntownicza młodzież, oddalona coraz bardziej od historii nie będzie widziała nic złego w pocinaniu ulicą z Adim na koszulce. Z Che popieprzają to dlaczego nie z Adim, w końcu to tylko koleś od elektro i rolek.
Czy to źle? Nie wiem, pamięć jest ważna, w końcu dzięki niej jesteśmy w stanie unikać błędów przeszłości. Z drugiej strony przekonstruowanie demonów, ośmieszenie ich daje trochę oddechu, zapominamy o przeszłych problemach i z większym humorem zmagamy się z teraźniejszością.
Hitler z masowego mordercy staje się na naszych oczach ziomalem, tylko czy to dalej jest on? Może to po prostu kolejny animowany ludzik z Internetu? Wdaje mi się, że to dalej on. W końcu właśnie na tym polega cały „myk”. Wyolbrzymienie, przeinaczenie realiów i groteskowość całego przedstawienia.
Mam nadzieję, że coraz więcej będzie tego typu filmów, mam też nadzieję, że ich twórcy wykażą zabiorą się za współczesne demony. Mam nadzieję, że sieć zaleją filmy ośmieszające Busha, Łukaszenkę, Kim Dzong Il’a , Mahmuda Ahmadineżad’a i resztę teletubisiów. W końcu póki świat nie postanowi ich odstrzelić można się przynajmniej ponabijać. Fakt, że trochę przez łzy, ale zawsze.





24.02.2010



Im starsi tym mądrzejsi. A może tylko nam się tak wydaje. Przyglądając się dzieciakom wydaje mi się, że im starsi tym bardziej świadomi swojej głupoty. Swojej niewiedzy. Swojej niedoskonałości. Coraz więcej rzeczy zaczyna przerastać, mury, które gdy fizycznie rośliśmy stawały się proporcjonalnie coraz mniejsze, teraz stają się coraz trudniejsze do przebycia. Jednocześnie zaczynamy myśleć na innych torach. Może stajemy się mniej agresywni, a może po prostu odróżniamy sytuacje kiedy agresja jest potrzebna? Coraz mniej z niej korzystamy. A może się pójdę schlać? Raczej nie, po pierwsze jest przed pierwszym.... po drugie coś trzeba jeszcze naskrobać.
Terry Pratchet czeka gdzieś aż banda biurokratycznych skurwieli pozwoli mu spokojnie umrzeć w taki sposób jaki mu się wymarzył. Ci sami skurwiele wmawiają nam, że mamy prawo wyboru, że jesteśmy wolni. Szkoda, że piękna idea wolności sprowadza się do marnowania swojego życia. Dla jedzenia, dla picia, dla posiadania... Fajnie jeść, pić, posiadać. Szkoda tylko, że nie pamiętamy czym jest wolność. Ja nie pamiętam. Wpadłem jak większość w bezdenny wir szarej codzienności, w której świeżość i nowość, szybko jest adaptowana na potrzeby rutyny.
Coś bredziłem o dzieciach, coś bredziłem o Terrym. Dlaczego? Przypomniał mi się jeden z jego cytatów, którego nie pamiętam dokładnie. Opisywał on bandę zbirów, korzystając z porównania ich do dzieci. Cechami wspólnymi była brutalność, egoizm, bezrefleksyjność itp. Gdy to czytałem wydawało się śmieszne. Teraz przestaje takie być. Im bardziej przyglądam się setkom rytuałów, stereotypów, zachowań narzucanym przez społeczeństwo, tym bardziej mnie odpycha ich zasadność. Banalne prawdy wpychane w skomplikowane systemy nawiązujące do takich wytworów ludzkiej wyobraźni jak miłość, patriotyzm, wiara.... Gdybym chciał trywializować wspólnym mianownikiem były by po prostu pieniądze lub jakkolwiek forma wymiany handlowej lub wykorzystywania innych.
Co on pieprzy? Miłość, to piękne uczucie, dla którego ludzie bezinteresownie poświęcają wszystko!...... tak mi się wydaje. Wiem mocno to naciągane, ale czego się spodziewaliście w blogu pisanym na portalu karaoke?
Gościu się chyba nie wyspał. Bredzi i narzeka na co się da. Możliwe, ale korzystając z „wolności” mogę to robić. Do póki nie obrażę jakiegoś napuszonego kretyna wyznającego coś, lub będącego w cholernej mniejszości.
Nie żebym nie lubił mniejszości, mają one wiele istotnych zalet, wynikających z ich skromnej liczby. Czynią mniejszy tłok w autobusie, w mniejszym stopniu wpływają na przeludnienie, w mniejszym stopniu przyczyniają się do wyborów, jest w śród nich mniej idiotów ( mniej ilościowo, nie procentowo), chcąc ich wystrzelać i zakopać łatwiej wszystko zorganizować pod kątem logistyki i finansów. Pamiętajmy też – im mniejsza mniejszość tym bardziej jest oddalona od pojęcia tłumu, a tłum to masa, która ma to do siebie, że jeżeli nie jest słodką masą do ciasta to posiada same cholerne wady. Jest głupia, ślepa, łatwa do sterowania, kieruje się niskimi, często nie swoimi pobudkami i co najgorsze słucha cholernego popu. Pamiętajcie pop to chłam, pomijając tych brodatych panów z cerkwi Prawosławnych i kościołów greckokatolickich. To nie jest sztuka, to rzemiosło. Stworzone w celu pozyskiwania cholernych pieniędzy od masy nie posiadającej własnego gustu.
Jaki morał płynie z tego tekstu? Pamiętaj, lepiej rzucić się pod pociąg niż nażreć tabletek nasennych. Nie tylko większe prawdopodobieństwo, że ci się uda osiągnąć wiadomy cel, ale przy okazji spieprzycie dzień bandzie dupków pędzących do cholernej pracy. Buziaczki.




DODATEK WIECZORNY😉😉

Globalne ocieplenie według Billa Gate$a spowodowane jest przeludnieniem. A my w kochanej Polsce mamy niż demograficzny. Becikowe nie pomaga, zachęty nie pomagają. Co to się z tą młodzierzą dzieje. Może chociaż (za)młode matki będą lepiej traktowane przez ogół społeczeństwa. Za to homoseksualistom to się dopiero będzie obrywać. W końcu oni tylko chcą korzystać z cudzej produkcji sami palca ( czy co tam innego) do niej nie przykładając. Wstyd panowie homoseksualiści i panie homoseksualistki. Bierzcie przykład z licealistek, co to ani problemów z walką z niżem nie mają, ani obrzydliwych i sprzecznych z naturą metod anty nie stosują.
Osobiście dopatruję się tutaj zasługi naszego wspaniałego rządu, który na szczęście o prezerwatywach młodzieży mówić nie chce. Przynajmniej nie za dużo. Ale wracając do ocieplenia spowodowanego nadmiarem mas ludzkich na niebieskiej planecie. U nas mało mas to i ocieplenia jak nie było tak nie ma. A co. Polak potrafi, choć raczej na to wygląda, że nie potrafi. Ewentualnie ci co powinni to nie potrafią, a ci co jeszcze nie powinni – odwrotnie.
Tutaj pozwolę sobie na osobisty apel do narodu. Narodzie, rozmnażaj się, proszę, mam dosyć śniegu na parkingu, ujemnych temperatur i ślizgawicy. Chce aby było ciepło.
W ramach refleksji doszedłem do wniosku, że w sumie jak się w koło rozejrzeć, logicznie i zimno to przekalkulować, to bardziej humanitarne jest zabieranie dzieci z tego świata niż ich nań sprowadzanie. Lecz kupę luda tego nie „zakmini” – używając młodzieżowej nomenklatury. Tych mniej jarzących jak zwykle będzie przybywać. Nie dziwmy się potem, że mamy taką lewą pulę genetyczną jako naród, a gdy przychodzi do okresu „po wyborach” łapiemy się za głowy pytając niebios: Skąd oni się wzieli na tych stanowiskach? Jak to skąd? To tacy sami ludzie jak my, córki i synowie polskiej ziemi. Średnia wypadkowa naszego społeczeństwa. W takim społeczeństwie bycie socjopatą powinno być nagradzane jakimiś orderami lub medalami. Praktycznie każde odstępstwo od naszej polskiej normy, obojętnie, w którą stronę powinno zostać nagradzane.


29 stycznia 2010 - kawusia

„Kawa moja wspaniała kawa” – śpiewał Łona w jednym ze swoich kawałków będącym peanem na cześć tego czarnego napoju. Ja też bym tak zaśpiewał, bo napisać już jest rudnej tak mi się łapy trzęsą.
Tyle tytułem tajemniczego wstępu, teraz czas się chwalić. W ciągu ostatnich kilkunastu godzin stałem się szczęśliwym posiadaczem ciśnieniowego ekspresu do kawusi. Pozyskane drogą zagarnięcia (pozdrawiam Mamo) urządzenie wtłoczyło już do mojej krwi trzy espresso a dzień jeszcze się nie ma ku końcowi. Jak tak dalej pójdzie do pierwszy zawał serca będę miał przed wieczorynką. Jak łatwo się domyślić na mojej liście ulubionych napojów obok złocistego jak słońce piwa, pojawiła się czarna jak ziemia na jakimś ciemnym zadupiu kawa. Czarnoziem taki... Fakt, faktem nie posiada właściwości kawy Klatachiańskiej i nie wprowadza w stan ultra-trzeźwości (kto czytał ten wie) ale z drugiej strony może za mało jej jeszcze wypiłem.
Wcale się nie zdziwię jak światło przestanie mi być do czegokolwiek potrzebne i wzorem Geralda z Rivi będę widział w ciemności bez większego problemu. Innymi słowy, nie zdziwi mnie gdy w.......ebie mi gały w kosmos.



25 STYCZNIA 2010
"Tak, zabierzcie mi wszystko co kocham.”

Zabierzcie mi Polskę. Zaciągam się papierosem aby wyglądać jak prawdziwy twardziel, niestety przedobrzam, dym dostaje mi się do oka a łzy niweczą cały efekt.
Pamiętam jak za czasów ogólniaka popijałem w parku wino owocowe wraz ze znajomymi czekając na kolejny kiepski koncert kilku miejscowych zespołów. Paliło się tanie papierosy zakupione dzięki funduszom całego zebranego kolektywu młodocianych bełciarzy. W dobie równo uprawnienia należało by do dać, że były tam też szanujące się bełciary . Potwierdzam były. Ich obecność swoja jakością niczym nie ustępowała obecności mężczyzn. Choć w tamtych czasach nie każdy z nas był jeszcze mężczyzną. Oczywiście poza mną. Ja jestem mężczyzną od zawsze. Jasne?
To było wspaniałe, człowiek był młody. Dalej jestem młody tylko czasy się trochę zmieniły, jak wskazuje odwieczna tendencja, oczywiście na gorsze.
W międzyczasie pojawiła się praca zarobkowa, studia, sesja, zakochanie i wspólne zamieszkanie z ukochaną osoba. Słowem same cholerne stresy. Ceny benzyny i całego możliwego do zakupienia badziewia poszły w górę, kolejni złodzieje i kłamcy pojawiali się u steru władzy. Pojawiało się coraz więcej obostrzeń i zakazów stosujących się do mojego życia codziennego.
I co? Zapytacie drogi czytelniku i droga czytelnio. Jajco – dziarsko Wam odpowiem. Lecz z moich oczu wyzierać będzie już tylko matowość istnienia i smutek. Gdzie się podział dawny błysk w oku? Zapytacie. W sumie to raczej tego nie uczynicie. Nie znamy się na tyle dobrze. Wątpię też żeby bliższe mi osoby coś pamiętały odnośnie refleksów świetlnych wyzierających z moich oczodołów. No, może za wyjątkiem gdy moja Mamusia powiedziała – coś ci się synku dziwnie błyszczą oczy. Chuchnij proszę!
Co do błysku. Gdyby w przeszłości rzeczywiście istniał w moim oku zapewne teraz znajdował by się dokładnie w tym samym miejscu gdzie picie alkoholu w miejscach publicznych, częściowa depenalizacja miękkich narkotyków, i gdzie niedługo się znajdzie możliwość palenia papierosów poza własnym domem i samochodem (czyli poza miejscami w których tego akurat nie czynię).
Przepraszam, ale nie pamiętam aby moi praszczurowie walczyli o wolność ich (bo raczej już nie mojego) kraju na zasadzie: „uwaga chłopaki będziemy walczyć za Ojczyznę, tzn. za wolność w naszych domach, przedpokojach i salonach! Tak! – krzyknął wtedy ktoś z tyłu pochodu powstańców – i w naszych garażach, strychach i piwnicach!
Nie, nie o to chodziło, aby banda najmniej szanowanych przez resztę społeczeństwa ludzi zabraniała mi działań, które przysługują wolnemu, dorosłemu człowiekowi. Jestem wolny? Jestem dorosły? To do cholery pozwólcie mi się zabić w swój ulubiony sposób!
Sorry Błażej, nie możesz, wiesz nic nie mamy przeciwko twojej śmierci, ZUS’owi jest to nawet na rękę, ale nie rób tego na ulicy, zabij się u siebie w domu. Zresztą takie mamy tutaj prawo.
Sukinsyny pozwalają mi zapłacić sobie za wódę, browar i fajki, a potem wyganiają mnie do domu, abym tam mógł powoli i przede wszystkim z dala od oczu społeczeństwa doprowadzać do własnej degradacji. Zupełnie jak by zaborca powiedział: „spoko możecie się kształcić w waszym rodzimym języku tylko wiecie co, proszę, nie róbcie tego publicznie bo was rozstrzelamy, macie od tego kanały i mieszkania”. Skoro już tak gramy to pozwólcie mi kupić od siebie marychę, wsadzę ją sobie do reklamówki z waszymi papierosami i gorzałą i z poczuciem spełnienia wynikłym z faktu opłacania podatków pójdę sobie spokojnie do mojego miejsca niepublicznego. Tam z dala od waszych nadwrażliwych oczu będę się dobrze bawił, do póki śmierć nie uwolni mnie od waszych wspaniałych pomysłów na moje życie.



17.1.2010

Polacy to naród idiotów. Jeden z nich Was pozdrawia. Pozdrawiam.
Tekst powodowany chronicznym brakiem zdatnych do śpiewania utworów.


Ising wpałował mi wielgachny kindżał w plegary. Boli, nie mogę się schylać, ale to dobrze. Jeszcze zobaczyłbym pozostawione na ziemi mydełko, a chyba wiecie co to znaczy. Jeszcze więcej bólu.
Mam wielki żal do Mamy. Za to, że nie stawała jak była ze mną w ciąży koło mikrofali, że nie paliła cholernych papierosów i nie chlała wódy. Może gdyby było inaczej bawiłyby mnie dodawane ostatnio na moim ulubionym portalu kawałki.
Ale od początku. Powoli. Ewa, lubię Ewę. Jak można jej nie lubić. Chciałbym mieć więcej takich przyjaciółek, ale nie, na rany Dzizasa by słuchać jej wokalu. Zwłaszcza, że nie ma nic do słuchania. No może przesadzam, ale takie moje prawo. Czy tylko ja mam problem z repertuarem IS? Nie wierzę. Rozumiem, że Polacy to naród idiotów, ale żeby aż tak? Ktoś w końcu w tym cholernym Media Markecie musi kupować!
No dobra, naprawmy świat z Ising😉😉 Nowa akcja, albo lepiej PROJEKT. Zainteresujmy ludzi porządną muzyką, nawet jeżeli nie porządną do różną, inną niż ta papka z co drugiego głośnika. Przypomnijmy trochę starej dobrej muzyki, pokażmy, że jest też coś obok głównego nurtu wytyczanego przez i dla mas. Będzie trzeba za to płacić? Dobra będę płacił. Mam nadzieję, że znajdą się też inni, którzy będą, bo zdechnę z głodu. Ale wolę zdechnąć z głodu niż z mózgiem zgwałconym przez Szymona Wydrę, Bartka Wronę, Feela, Gosie Andrzejewicz czy Piotrusia z „Multidedialnego Odlotu”. Co będzie dalej, najnowsze przeboje Maćka z Klanu?
Kiedyś myślałem, że logowanie się na podstawie dowodu coś pomoże, ale byłem w błędzie. Pieprzony idiota. Nic by nie pomogło. Przynajmniej pasuję do reszty narodu.

Na koniec jeszcze garstka przemyśleń na temat Michała Jaksona. W sumie to ex Michała Jaksona. Wchodząc na forum, co czynie coraz rzadziej, bo po co się denerwować, doszło do mnie. Michał kochał dzieci 😉😉 Teraz dzieci kochają Michała, szkoda, że wcześniej musiał odejść z tego padołu łez i rozpaczy bo kilka randek więcej może by mu pomogło. Kochane dzieci nie martwcie się, macie przecież Romka Polańskiego, on żyje. Kurcze zapomniałem, ma areszt domowy;( I nie śpiewa. I większość z was nie zaczai jego filmów. I nie łapie się za krocze. Cholera. Co za niefart.
10.12.09 - TEGO NIE CZYTAJ, LEPIEJ.


Improwizacja. Interpretacja. Spoko. Dzisiaj podam przepis na danie. Może smaczne, może nie. Na pewno ciężko strawne…. Zwłaszcza dla niektórych. O co biega? Jak śpiewam? Dlaczego o tym pisze? Tak po prostu wzięło mnie na szczerość.
Jasne. No tak, zdarza się nawet naj nieszczerszym😉😉
Włączam kawałek, który się pojawi na IS i się bawię, improwizuję. Gdy śpiewacie coś bez przygotowania, bez Setek prób i kasowania nieudanych wykonań wykonań widzicie na co naprawdę was stać. Może nie do końca, ale jest to bliższe koncertowej wersji utworu, niż sztuczne, wielokrotne powtarzane i tuningowane w studio nagranie.
Nagrywanie setami, odczekać kilka tygodni, kupić parę piwek i ogień. Włączacie kawałki na pałkę i nagrywacie je jak leci. Nie powtarzacie tego, co setka przed wami usłyszała na teledyskach i koncertach z YT. I bardzo dobrze.
Fakt. Karaoke w sumie polega na odtwarzaniu czegoś co już zaistniało, najlepiej w jak najmniej zmienionej formie w stosunku do oryginału. Ale….na co to komu? Przepraszam – NA CO TO, KURDE KOMU????.
Bądź sobą wybierz piersi.
9 GRUDNIA 2009 – EDYCJA PRZEDŚWIĄTECZNA


Taki grudzień to ja rozumiem. Ani grama śniegu. A mówią, że globalne ocieplenie jest złe. Nie prawda. Coś, co powoduje, że w środku zimy nie muszę brnąć po kolona w cholernym białym błocie, że wsiadając do auta nie ryzykuję życiem, że nie przeciekają mi buty i ryzyko, że połamię sobie giry spadnie do zera. Coś takiego musi być dobre. Więc właśnie wymieniam wszystkie żarówki w domu na stare dobre 100-vatuwy, włączam lodówkę na max. Upewniająć się, że freon ulatnia się w odpowiednim stopniu. Odkręcam wszystkie dezodoranty jakie posiadam, reszta zostanie odkręcona jak już moje hurtowe zakupy z allegro dotrą na miejsce.
Im cieplej tym lepiej. Zanim przyjdzie za to zapłacić jedyne, co po mnie zostanie to cholerne plastikowe butelki, którym nie chciało mi się segregować. Sorry wnuczki, dziadek miał was w pupie.
Święta to oczywiście, jak każe tradycja, wóda, misie z coca coli, Kevin sam w domu ( mam nadzieje, że w tym roku jego los zakończy się w męczarniach i po przez gwałt) i oczywiście Adam cholerny Małysz. Nic mnie bardziej nie cieszy od faktu, że już magiczny Adaś nie lata jak przed lata😉😉 Nie muszę już o nim słuchać. Tak już chyba jest w tym smutnym jak ostatnio dodawane na Ising piosenki kraju. Mamy sportowca, wygra kilka razy? Jego dyscyplina staje się sportem narodowym a on zostaje nowym polskim bogiem sportu.
Co u mnie? Jakie plany na święta? Ha! Skoro pytacie. Zakupiłem już gry, obie w mniejszym lub większym stopniu o zabijaniu. Odwiedzę trochę jeleniogórskich Pubów zalawszy się jak karze tradycja wzmacnianą herbatką, grzańcami (broń Czajniczku Russela piwnymi – jedyne słuszne to winne!), nadrobię braki w zabijaniu wirtualnych adwersarzy i zgodnie ze świąteczną tradycją dam upust obżarstwu i brakowi umiaru! Czego i Wam wszystkim drodzy isingowicze życzę.

PROJEKT – brzmi dumnie. 28.11.2009

Modne rzeczy mają to do siebie..... że są modne. Ludzie je lubią, fajnie mieć taką rzecz. Ziarno trafia na podatny grunt i podlewane przez rzeszę zwolenników kiełkuje przyjmując odpowiednią, mniej lub bardziej strawną formę.
Idea świetna, popieram, mogę nawet z dumą stwierdzić, że sam w jednym projekcie brałem udział. Pozdrowienia dla autorki TAKTAKTAK.
Więc czego znów ten łoś się czepi, myślisz zapewne czytając powyższe słowa. A tego, że w ostatnich tygodniach IS zmienił się w manufakturę, masowo tworzącą „projekty”. Wszystko fajnie, cool, jucy a nawet jazzy tylko weźmy pod uwagę, że nie każdą piosenkę warto przekształcać. Nie każda do tego się nadaje. Czekam, aż ktoś z zacnej Isingowej braci stworzy projekt akustyczny oparty na podkładach karaoke. To będzie dla mnie hit.
Co innego napisać tekst, załatwić kogoś kto zrobi podkład. Poprowadzenie czegoś takiego uważam za super pomysł. Skromny jestem nie ma co, ale tak uważam. Było by to coś co naprawdę dawało by nie tylko radę ale i wielką radochę. W sumie nagrywanie czegoś co już było, nawiązującego do wydarzeń które dawno już przeminęły i nie oszukujmy się były dla nas bardziej wydarzeniem medialnym niż realną tragedią, nie jest niczym innym niż dobrą zabawą.
20 listopada 2009

Na kolana! Po wielu, wielu miesiącach, niespodziewanie otrzymałem wyróżnienie! Chyba przez sentyment Ekipy ISing😉😉 Pomyślałem, że dobrze by było coś z tej okazji naskrobać. Pytanie tylko, co? Jesień ma się ku końcowi, czas rozpocząć okres grzewczy, co przy wszelkich urządzeniach na prąd wróży skok na beton. Z parteru będzie mało efektywny i efektowny, ale, jak to mówią biednemu wiatr zawsze w oczy.
Wiadomo polska jesień, czas na depresję. W tym sezonie modny haloperidol i sznyty na nadgarstkach. Oczywiście wszędzie da się wyszukać jakieś pozytywne aspekty. W przypadku zimy i jesieni nadmienić by należało, że jest to najprzyjemniejsza pora na przesiadywanie w knajpach. Przy grzejących wrocławskie, podnasypowe lokale kozach. Fakt, że w kiblu można odmrozić sobie przyrodzenie przemilczę. Podobnie jak powroty do domu. O dziwo nigdy nie pamiętam by mi było podczas powrotów zimno, a przynajmniej tego nie pamiętam. Ani jak wracałem, ani jak było zimno. Więc uznajmy to za nieistotny szczegół. Właśnie, zawsze się zastanawiałem, co mi bardziej wydłuża powrót na jamę: długość drogi czy też jej szerokość? To pewnie pozostanie małą leśną tajemnicą.
Jesień liśćmi a Ising kawałkami posypał po ziemi, i dobrze. Coś nawet się udało wykopać dla swojego zezgredziałego gardziołka. Konkursy jak widać stały się wydarzeniem cyklicznym i nieustępującym. Bardzo dobrze, każdy coś znajdzie dla siebie.



No i stało się. Cholerne ABW albo inne CBA usunęło mojego bloga. Wykastrowało go z połowy tekstów. Ból nieprzenikniony. Cierpienie po utracie. Płacz, zgrzytanie zębów, żałoba… zawsze jakaś okazja by się napić. Stypa nie stypa wódka musi być.
Pierw blogi, potem wasze kawałki. Tak, tak. Dobrze słyszycie. Liczę i trzymam kciuki za Ekipą Ising, może coś się jeszcze uda odzyskać. W sumie to tylko pisane pod wpływem chwili bzdurki, ale człowiek się z nimi zżywa, coś zaczynają dla niego znaczyć. Czas na poezję😉😉


„wróć do mnie (do jasnej cholery)”

Odszedłeś ode mnie
Tak jak byś szedł po papierosy do kiosku
Zniknąłeś w chmurze
w pierwszym obłoku wydychanej nikotyny
Jak cholerny D. Coperfield
Nie ma Cię… ale ja jestem
I jeszcze kiedyś zrobimy zadymę!

5. listopad.2009 - Hipermarkety są hiper

Hipermarkety. Coś w nich jest. Czai się w na półkach z setkami produktów tworzonych tylko po to żebym chciał je mieć. Zabronili mi pożądać żony bliźniego swego, więc dostałem sekstyliony przedmiotów do pożądania w zastępstwie.
Tak, więc coś się czai. Czerwone oczy spoglądają zza ryżu, paczek z herbatą, cukru, gazet i zimowych opon do Opla Astry. Wychodzi, gdy nie jestem w stanie dostrzec ruchu nawet kontem oka. Skrada się przez chwile i kradnie moją energię, moje dobre samopoczucie, mój cenny czas, który tak kocham marnować.
Setki ludzi z oczami bezmyślnie wbitymi w znane im doskonale towary, przepłacający za przedmioty tylko dla faktu nabycia ich w promocji. Spożywanie w hiper-barze mięs zbyt zaawansowanych by można było je jeszcze raz myć.
Uwolniłem się z tego pieprzonego nałogu, w którym grzęzłem przez lata, pamiętam ludzi stojących od 5:30 przed zamkniętymi drzwiami marketu, czekających jak cholerni narkomani aż otworzy im się drzwi.
Markety, sklepy dla ludzi, gdzie pozbywamy się godności w wyścigu po przeceniony towar, gdzie nurkujemy w koszach chłamem jak wytrawni smakosze badziewia. Hipermarkety dla hiperklientów. Kocham je miłością ćpuna na odwyku.
xxxx

Każdy ma własny gust, o gustach się nie dyskutuje, dzięki różnym gustom świat jest ciekawszy, nie mam strzelby tylko dlatego twój "mózg" jeszcze nie spływa po przeciwległej mu ścianie. Większość wymienionych przeze mnie sentencji wymyślił pewnie ktoś kto słucha cholernego popu, aby usprawiedliwić przed społeczeństwem soje chore zamiłowanie. Hej narzygajcie mi do ust bo ja to lubię. Mniej więcej tak to wygląda. Setki tysięcy pieprzonych małp swoim wypaczonym gustem konstytuuje powstawanie badziewnej muzyki. Pakują pieniądze w kiczowate "osobowości" i celebrytów. Potem ktoś wstrzykuje w ich wary botoks i każe relacjonować wrestling w wykonaniu Gołoty i Adamka (tak wrestling to nie był moim zdaniem boks ). Jeszcze chwila i wszystkim przykują do nóg łyżwy, a dzieci będą myślały, że wszyscy w telewizji poruszają się w ten popieprzony sposób. Powinna powstać jakaś ustawa zabraniająca paprać w mózg Kowalskiego, ale nie o to przecież chodzi, naród ma gapić się w pląsające beztalencia i słuchać nieprofesjonalnych wyjców. W końcu gwiazda, którą sam wyprodukujesz jest tańsza, niż ta która sama wskrobie się na nieboskłon. Czekam tylko aż Adamek ze swoim pasem polsatu (idealnie pewnie pasuje do polsatowskiego paszportu ) przywdzieje łyżwy, albo zacznie śpiewać falsetem. Do czego biję? Do niczego skończyła mi się marycha i nie ma mnie co uspokajać, a jak mawiał Kazioo - "nie ma towaru w mieście".
Za kilka dni pełne życia będą tylko cmentarze, a my znowu, jak co roku, przypomnimy sobie gdzie pochowaliśmy naszych bliskich, wielka zabawa w (po)chowanego rozpocznie się na dobre. Zapłoną tysiące syczących na deszczu zniczy chyba, że ktoś z was skorzysta z opcji dla leniwych zapalając wirtualną lampkę na naszej klasie. Tak patrzę Ising, NK, Gęboksiążka pędza w dół, ale to nie wina administracji, to nie wina portali, to po prostu ludzie są do dupy. Ja? - twój mózg odpala się na wyższych obrotach, zwoje zaczynają się prostować - on na pewno nie pisze o mnie! Masz rację, nie piszę o tobie, tobie należy się szacunek, że dotarłeś tak daleko, że nie przeraził cię ten ogrom znaków, zwanych potocznie literami, stosowany w celu wyrażenia swoich myśli. Nawet takich mało odkrywczych i zrzędliwych myśli młodego starca. Mam nadzieje, że jak już będę stary i będę wybierał się do piachu, to nie zapomną zabrać ze sobą jakiegoś idola nastolatek, choć patrząc na znaną tendencję, aby się takowym stać lub powrócić do dawnej świetności wypada odwalić kite. Jak by Jacko żył to pewnie jego własny menago wpakował by mu trochę ołowiu w potylice, ot tak w celach marketingowych.
Z ostatnich przemyśleń, czy każdy w tym kraju pisze lub pisał poezję? Kocham to słowo. Poezja, pisze poezję, należy do tej samej rodziny co "muzyka jest całym moim życiem" - tak? To zdychaj. Bedę Ci wdzięczny😉😉 Dobra chyba wylałem dość jadu i mogę iść na zasłużony, czy wieczny to okaże się rano, spoczynek. Dobranoc, kimkolwiek jesteś, chyba że jesteś...
20.10.2009 - W tym kraju coś nie gra i to na wielu poziomach.



Wpadam na zajęcia z etyki, rozmawiamy o poszanowaniu praw autorskich, pirackich nagraniach i filmach ściąganych z sieci, a wykładowca trzyma na biurku kilkuset stronicową kserokopię. Musiałem, bo oryginał kosztował sto euro. Myślałem, że siknę pod siebie. Co kilka dni poruszając się komunikacją miejską umilam sobie czas czytając gazetkę aglomeracyjną „Metro”. W sam raz na przejechani kilku przystanków. Ostatnio pojawił się w niej cykl rozpoczęty sprawą Kazika. Nie wiadomo, o co chodzi? Już przybliżam. Kazik nagrał nową płytę, słabą jak poprzednie moim zdaniem i zanim zdążył ją wstawić do sklepów już była na necie ( i na moim dysku, żeby nie było, że nie jestem hipokrytą). Media się sprawą zainteresowały, bo temat jest dość lotny. W metrze zaczęły się pojawiać kolejne wywiady ze znanymi i kochanymi, których dominantą oczywiście było piractwo. Swój głos w sprawie przedstawili Muniek, Nergal ( tych dwóch pamiętam) i wielu innych pięknych, sławnych i kochanych przez tłum.
Wracając do sedna, siedzę na owych feralnych zajęciach, w plecaczku trzymam wzmiankowaną gazetkę i widzę parodię, jaka rozgrywa się przed moimi oczami……….
Ach, szkoda bitów, oceńcie to sami jak chcecie.


16. październik 2009 – Bungi, srajtaśma i papierosy.


Nazwijcie mnie tchórzem, ale nie uważam, żeby spadanie na linie głową w dół było brakującym elementem konstrukcji mojego życia. Wiem, nie znam się, ale do ceny skoku powinni dodawać koło stówki na płynną odwagę, która była by mi przed taka nonsensowną czynnością potrzebna. Pieprzyć to. W końcu szachy to też czadowa rozrywka, nieniosąca z sobą ryzyka zakończenia żywota z ciałem wkomponowanym w ziemię jak cholerny stojak na rowery. Dlaczego o tym piszę. To pozostanie małą Leśną tajemnicą.

Zawsze starałem się stąpać twardo po ziemi. I nie mam na myśli sensu metaforycznego, chodzi mi dokładnie o to, co napisałem. Ziemia, im twardsza tym lepsza. Z drugiej strony zwróćmy uwagę, jakie jest to relatywne, gdybym do owej ziemi zbliżał się głową w dół, z dość dużą, zwiększającą się prędkością, z przyczepioną do kostek liną, z pewnością wolał bym, żeby była miękka jak papier. Jaki papier? Ten, o którym wszyscy wiemy, że jest do dupy a i tak go każdy kupuje i uwielbiają się nim owijać małe dzieci i psy. Zwłaszcza te z telewizji.

A propos z chęcią bym nakręcił reklamę papieru toaletowego. Bez dzieci, bez cholernych szczeniaczków, bez kwiatków i łąki. Czysto techniczna, turpistyczna reklama, w której stwierdzenie „naprawdę dobrze zbiera” stanowiłoby główną oś scenariusza. Zaraz informacji, że nie przedrzesz go palcem. W końcu jest to podstawą. Miękki, pachnący (oczywiście do czasu) i nieprzedzierany. Może zmywalny? Nie wiem czy u nas by to przeszło. Hasło reklamowe mogło by brzmieć następująco: „jedna rolka na całe życie” a zaoszczędzone pieniądze można by było wydawać na papierosy. W końcu wszyscy uważają, że jak się żuci palenie to podreperuje się budżet. Ciekawe ile paczek fajek można kupić za pieniądze zaoszczędzone przez pięć lat niepalenia? Z chęcią zapoznam się z waszymi typami.

DZIŚ

Kolejny zlot zaliczony. Zlecieliśmy się. We dwóch. W sumie to było nas więcej, a co! Tylko isingowo było nas.... dwóch. Liczba parzysta, prawie okrągła, dość dobra i popularna we wszelkich systemach liczbowych. Nie obyło się bez skutków ubocznych.... i choroby filipińskiej. Prawie wygraliśmy konkurs karaoke, no dobra gdyby było o pięciu, dziesięciu konkursowiczów mniej to byśmy wygrali. Tylko nie wiem jak bym dziś wyglądał jako laureat flaszki i zestawu piw. Nie żebym wyglądał dobrze, bo nie wyglądam... i się nie czuję.
System nieaktywności porannej. Zestaw odczuć negatywnych. Jedno jest pewne, kapcie są ok., ale nie jak masz jednego z nich w gębie. Parafrazując Kurta – te Camele mnie kiedyś zabiją. Jakiego Kurta? Jedynego słusznego. Curta V. Jr. Może nie wygarnął do siebie z broni palnej, ale za to zabił się we własnej łazience. Poślizgnął się. Bywa. Myślę, że teraz się z tego śmieje. Może nie tak bardzo jak ja, ale na pewno. Nie wiem jak wygląda jego nagrobek ale mam nadzieję, że jest na nim wyrysowana dziura w dupie, jego autorstwa. Przebiłby bez problemu Bukowskiego i jego „nie warto się starać”. Epitafia, nagrobki. Zastanawialiście się jak powinien wyglądać wasz? Ja chyba już wiem. Chce mieć taki z konsolą do gier, żeby moje wnuki się nie nudziły jak odwiedzą dziadka. Dlatego chcę móc zapewnić moim wnukom rozrywkę. Z boku niech zasadzą konopie i chmiel. A ja będę pod spodem. W sumie pijąc lub paląc mieli by mnie nie tylko w sercu.
Wracając do zlotu. Nec, człowieku! Żyjesz?!
Mam pomysł jak powinien wyglądać wasz nagrobek. Jak ja bym go robił to było by na nim napisane. „Tu leżą oni, ja jestem obok, nie zapomnij nawozić roślinek i nie sikajcie za tablicą”.

13 PAŹDZIERNIKA 2009 – przygody Irytatora.

Irytator usiadł w ciemnym pomieszczeniu. Nacisnął przycisk, kilka mechanicznych dźwięków i jego twarz została oświetlona przez ekran monitora. Była irytująca. Dokładnie taka jaką powinna być. Irytator położył dłoń na myszce, wykonał kilka tajemniczych gestów i już był na naszej klasie. Kochał to. Komentowanie fotografii, poprawianie błędów w opisach, zadawanie pytań o wiek i wagę kobiet. Na drugiej zakładce odpalił kilka for. Ising został odpalony na osobnej przeglądarce, której kolejne karty zapełnione zostały setkami nowo nagranych piosenek. Wzrok Irytatora przepłynął pobieżnie nowe nagrania. Gdy już pouzupełniał brakujące na forach offtopy zabrał się za gwóźdź programu. Gwiazdki. Kochał gwiazdki, podniecały go. Oblizał wargi próbując spowolnić mocno przyspieszony i płytki oddech. Palce zaczęły mu się pocić, pozostawiając mokre ślady na myszce i fornirze biurka.

***


Oczy Wojtunia zaczynały się rozszerzać coraz bardziej, penis się kurczył ze złości, a zaciśnięte na poręczach krzesła ręce zaczynały bieleć na kostkach.
-co za chu......jedno po drugim z ust Wojtunia wylatywały inwektywy skierowane w przestrzeń internetu.
-pięć nagrań po jednej gwiazdce, !@#!@#, ja #!@#!#. To jakiś czub jest normalnie. Ciśnienie Wojtunia zdawało się przewyższać, to które mają w oponach 18 kołowe tiry. Kilka sprawnych kliknięć przeniosło by go na profil winowajcy, ale sprytny gnojek nie pozostawił żadnego komentarza. Tylko gwiazdki. Ściśle mówiąc jedną gwiazdkę, za każdymi odwiedzinami na Wojtuniowych utworach. W kącikach ust zaczęła pojawiać się biała piana. Zgrzyt zaciskanych zębów wprowadził w drganie okienne szyby. – cholerna obwodnica – usłyszał zza drzwi głos dziadka.

***

Irytator napawał się swoim dziełem. Kiedyś zirytuje ich wszystkich. Praca była ciężka, ale lubił ją. Zadawał sobie doskonale sprawę jak ciężko wygrać z krajem, w którym działał. Łatwi klienci ale ogromna konkurencja ze strony rządu, służb państwowych, nawet aura i klimat kraju grała w przeciwnej drużynie. Lecz Irytator się nie poddawał, w zalewie paranoi i irytacji jaka miała tu miejsce, on uważał się za artystę. Rzemieślika dopieszczającego malutkie elementy, dbającego o każdy najdrobniejszy detal. On proponował realizacje jednostkowe. Działa na granicy napięcia i wytrzymałości. Dobijał niedobitki, zadawał ostateczny cios. Rzadko ktoś z powodu działań Irytatora wyskakiwał z okna, ale frustracja rozwalającego klawiaturę nastolatka całkowicie go satysfakcjonowała.

9.10.2009 – uważasz, że poprzednie wpisy były głupie?

Krążąc po profilach natrafiłem na taką fajną notkę w „kilka słów o mnie”, której fragment informował, że właścicielka profilu i całkiem miłej twarzy ( pieprzony prokurator ) nie pije, nie pali i nie ćpa. Przygnębiła mnie nieco ta informacja, nie lubię jak ktoś popada w stagnację i nie posiada jakiegoś hobby. Pociesza mnie fakt, że wzmiankowana osoba śpiewa. Niestety nagrała tylko jeden kawałek, jak dotąd. Osobiście uważam, że gdyby robiła chociaż jedną rzecz, z wymienionych z pewnością było by tych utworów w jej kolekcji dużo więcej. Vide autor tego skromnego wpisu na jeszcze skromniejszym blogasku.

Po głębszym zapoznaniu się z treścią opisywanego powyżej wpisu, pragnę sprostować, właścicielka ma wiele zainteresowań, nie zwróciłem na nie uwagi, bo mój wzrok przykuły wymienione już czynności ( których niestety nie czyni) myślałem, że spotkałem bratnią duszę i będziemy mogli w długie romantyczne jesienne wieczory pić, palić i ćpać. Niestety. Szukam dalej. Jednak nadal zastanawiam się, wiek wspomnianej Pani oscylował w okolicach 14 lat ( cóż za niefart) w moim mniemaniu jest w cudownym tworze (nowotworze) polskiej oświaty zwanym gimnazjum. Do dziś przekonany byłem, że umiejętności ćpania, palenia i picia są tam elementem obligatoryjnym, a nauczyciele dbają by uczniowie byli odpowiednio przygotowani do szkoły średniej, balu maturalnego i studiów wyższych. Nie można przecież wysłać młodej, nie zaprawionej w bojach wątroby na dalsze szczeble edukacji. Gdzie kompleksowość nauczania? Gdzie tworzenie podstawy programowej i nauczania wielopoziomowego?

Nie czyńmy młodym ludziom krzywdy, przyzwyczajmy ich do alkoholu i narkotyków, w końcu będą one stanowić główną nić porozumienia z innymi ludźmi w ich przyszył dorosłym życiu, prywatnym i zawodowym. Gdzie się podziała nasza dobra polska tradycja?

8 PAŹDZIERNIKA 2009 – PROGRAMY ROZWYWKOWE, CYCKI I TROCHĘ RZYMIAN.

Twarz i piersi, główne składowe współczesnych nastolatek. Zestaw idealnie pasujący do rzutu izometrycznego, z którego to perspektywy aparat zwany fotograficznym umieszcza część nastolatki w kadrze. Pstryk i gotowe. Mamy kolejną fotografię. Wiadomo jak coś ma być doskonałe trzeba, po przez ćwiczenia, doprowadzić do owej doskonałości. Trzeba robić kolejne zdjęcia, najlepiej taśmowo i tą samą metodą. Jaki cel temu przyświeca? Nie wiem.

Lubię piersi, nie trawię nastolatek. W sumie wychodzi pół na pół. Ciekawe czy Mruq tworząc na forum temat jak wyglądamy miał ukryty cel? Nieważne.

Tak więc mam już zdjęcie twarzy i cycków, co dalej? Określam swoją szaloną i zwariowaną osobowość, która jest najczęściej jak kwiat, czyli, że łatwo mnie zranić, jak motyl, że trudno mnie złapać i tak dalej..... do zrzygania.

Nie wiem, ale kiedyś chyba ludzi nie robiono taśmowo i czymś się od siebie różnili. Wróć. Pewnie tak nie było, ale trochę idealizmu nigdy nie zaszkodzi. Zwłaszcza jak w klapkach biegniesz przeciw rozpędzonej dywizji czołgów. Swoją drogą z chęcią bym coś takiego oglądnął. Program nazwał bym: „nastoletnie gwiazdki, ich fanki kontra dywizja pancerna”. Oczywiście dla każdego coś miłego. Panie z dziekanatu vs Głodne hieny – czyli hieny przeciwko hienom trochę bratobójczy odcinek, ale da radę. Na koniec pierwszej serii proponował bym ZUS kontra emeryci, całość przeprowadzono by na wielkim, ogrodzonym polu kukurydzy, emeryci poruszali by się kombajnami.

Wizje raczej się nie spełnią, bo w końcu mamy pełno gwiazd ( znowu pojawia się zjawisko taśmowej produkcji i poszerzania znaczenia słów), które mogą tańczyć na lodzie, wodzie, głodzie. Śpiewać i robić tysiące innych, bezwartościowych, jak i one same, rzeczy. Ja z chęcią bym rozszerzył paletę programową o „Gwiazdy umierają na mrozie” albo „ Jak oni padają?” (najlepiej jak muchy i z kulą w mózgu). Drastyczne? W końcu cel uświęca środki, a ja chcę tylko, żeby świat był lepszy i przy okazji chcę dostać trochę rozrywki. Starej, dobrej rozrywki w stylu areny, gladiatorów i lwów. W końcu jak ktoś wymyśla akwedukt to można mu też zaufać w kwestii programów rozrywkowych.


6 października 2009 – cudowny dzień jakich mało.

W życiu każdego człowieka zdarza się dzień, w którym powietrze pachnie jaśminem albo jak włosy ukochanej. Gdy chcemy je chłonąć każdym pęcherzykiem płuc. Dzień, w którym promienie słońca stają się tak wyraziste, że prawie możemy je dotknąć i złamać jak delikatną słomkę. Dzień, który nadaje sens istnieniu tych pozostałych, szarych i nieciekawych dni. Będący wytyczną doskonałego przebudzenia, wskazujący drogę ku cudownym popołudniom i determinującym wszystkie romantyczne wieczory. Dzień pachnący świeżą kawą podaną Ci przez ukochaną, ciepły jak pomięta pościel, w której leżycie przytuleni do siebie, patrząc w sufit i próbując uspokoić dopiero co wzburzone oddechy.
Ten pieprzony dzień nie był taki. Ściśle rzecz biorąc znajdował się na całkowicie przeciwległym biegunie w stosunku do opisanego dnia. Giń przebrzydły zlepku godzin, obślizgła kreaturo szarego świtu i niedoszłego zmierzchu. Niech pomiot twój zostanie przeklęty po wszystkie czasy i niech szcza krwią, aż zdechnie w nieopisanych bólach. Jak mogli mi wlepić mandat za przechodzenie na czerwonym świetle! Przecież nic nie jechało!
Niech ten cholerny dzień idzie się...... ach, szkoda słów.



5 październik 2009 – terroryzm, śledzik, pasta z amfetaminą i inne niezbędne elementy współczesnego świata.

Jak to miło jak ktoś cię czyta, a ty jeszcze żyjesz. Nie wyprzedzasz swojej epoki tylko dostrzegasz jaka jest do dupy. Gorzej jak nie za bardzo masz pomysł na kolejny tekst, nie chce ci się nic robić, twoje życie trochę się zmienia, nie masz co i kiedy śpiewać, mózg popada w stagnację. A grono fanów zobowiązuje. Jedni powiedzieli by, że to bardzo małe grono. Ja uważam, że jest to bardzo elitarne grono.

Wczoraj idąc spać, minimalizując czynności socjalno higieniczne do niezbędnego (sprawa wielce dyskusyjna) mycia zębów wpadłem na genialny pomysł, który oczywiście został opatentowany ( czy opity, nie pamiętam).

Chodzi o pastę do zębów na bazie amfetaminy. Wstajesz rano, człapiesz do łazienki myjesz zęby i wybiegasz do pracy. Oszczędzasz na kawie, prądzie, wodzie, bilecie na autobus, jedzeniu. Prawdopodobnie oszczędności będą tak wielkie, że bez problemu zdążysz odłożyć na koszta (równie niechybnego co przyspieszonego) pogrzebu.

Z utęsknieniem czekam na kolejny film z Kevinem Spacy, w którym pali trawę. Powoli staje się to wyznacznikiem odpowiadającego moim gustom kina. Zadziwia mnie zawsze jak Kevin pali podczas codziennych czynności życiowych. Czuję się wtedy taki marny i beznadziejny. Ja tak nie potrafię, pewnie połowa obecnych gimnazjalistów posiada tą zdolność, a ja nie. Nie wiem o co chodzi, może powinienem zmienić dealera, albo palić połowę.

Statystycznie 50% polaków zdradza swojego partnera, więc jak Ty tego nie robisz, to…. Masz problem. Statystycznie. Kocham statystykę, według niej faceci są lepszymi samobójcami od kobiet, na cztery niewiasty próbujące się wybrać, nieco szybciej na łono Abrahama tylko jednej się udaje. Faceci w tym przypadku mieli by 100% skuteczność. Ciekawi mnie czy te statystyki mają jakieś przełożenie na ataki terrorystów samobójców. Może jak by samolotem lecącym na WTC kierowała kobieta finał byłby mniej opłakany w skutkach? W sumie nie mam nic do terrorystów samobójców, tylko dlaczego nie mogą tego robić sobie w mieszkaniu? Kochanie idę do pracy! Nie możesz zadzwonić do szefa, że popracujesz w domu? Zaprosimy paru innowierców, zrobię kawę i ciasteczka, może jacyś sąsiedzi przyjdą? A potem.....

Cóż, praca pełna adrenaliny ale dość uboga ścieżka kariery zawodowej. I raczej nie wpisze się za dużo pozycji do CV. Ciekawe jak wygląda rozmowa kwalifikacyjna w takiej terrorystycznej organizacji? Jakie cechy charakteru predestynują Pana do pracy w naszej organizacji? Mam bardzo wybuchowy charakter i jestem dość rozrzutny. Przyjęty. Płacimy po każdej skończonej operacji przelewem na konto.

Śledzik. W sumie mój stosunek do tego pomysłu NK, jest raczej obojętny. Do samej idei śledzika. Ludzie w pasującym do większości zbiorowisk (czy wirtualnych czy nie) owczym pędzie zaczęli zanieczyszczać go czym się tylko dało, co samo w sobie stało się męczące. Całkowicie unieruchamiając nowa funkcję portalu. Funkcję, która dla mnie mogła stanowić coś na wzór Wykop.pl, a jedyne co zrobiła to uświadomiła fakt posiadania bardzo wielu idiotów w spisie znajomych. Trochę mi przykro z tego powodu. Na szczęście z większością jedyne kontakty jakie utrzymuję to wirtualne, w postaci ich facjaty pośród wirtualnych znajomych z NK.

29 WRZEŚNIA 2009
„Słowny onanizm, konkursy, nagrody i inne pierdoły.”



Ostatnio czytając jakieś wpisy na jednym z internetowych for dowiedziałem się, że grafomani często stosują przesadnie dużo, następujących po sobie porównań. Z dumą pragnę oznajmić, że należę do tego zaszczytnego grona. Wypluwanie literek na papierek sprawia mi niesamowitą przyjemność, więc sobie tego nie żałuję. Kolejny wniosek do jakiego udało mi się doczołgać to spostrzeżenie, że wolę literaturę gdzie penis określa się mianem ktasua, a nie odwrotnie. Ludzie unikają kloacznego języka w życiu codziennym. To trochę straszne. Mamy kloaczne myśli, życie, zachowania, etykę, ale staramy się to wszystko perfumować swoimi słowami. Bywa.

Propozycje konkursu. Ręce opadają. Wiem, wiem, wiem – każdy ma swój gust i należy do uszanować. Gówno prawda. Cholerne bezguścia, słuchające zmiędlonej przez machinę papki. Gdybym miał tylko do tego prawo zamykała bym tego typu tematy. Z jednej strony fajnie, dają ludziom poczucie wpływania na decyzje, integracji z portalem itp. Z drugiej strony tego typu tematy odrzucają mnie i kojarzą się z tępą średniowieczną tłuszczą wykrzykującą coś na rynku pod szubienicami lub pręgierzem. Zaznaczam, że jest to tylko moje subiektywne zdanie.

Podstawowym problemem karaoke jest to, że jest ono dla wszystkich i utarło się, że większość to ludzie bez słuchu, głosu i poczucia rytmu. To tak samo jakby twierdzić, że gokarty są dla tych, którzy nie potrafią kierować, a paintball to zabawa dla zezowatych lub ślepych. Masa ciągnie w dół, co idealnie widać na naszym pięknym portalu. Poziom jaki reprezentuje dobierany repertuar idealnie odzwierciedla to co dzieje się na portalu. Dlaczego nie zrobić trochę ambitniejszych konkursów, dlaczego nie zmienić trochę ich formy? Czy każdy konkurs musi być z nagrodami rzeczowymi lub występami. Czy nie można tego rozdzielić? Ja to widzę tak. Pozostawić konkursy, które obecnie mamy. Dodać nowe, trochę bardziej ambitne, z różnymi rodzajami wykonawców, niekoniecznie tymi z głównego populistycznego nurtu. Nagrody? Zastąpić je wirtualnymi odznakami, orderami czy innym badziewiem. Prosty system podobny tego jaki komercyjnie działa w moim ulubionym portalu społecznościowym.
Może kiedyś coś takiego powstanie, niskie koszta, prosta logistyka, kupa zabawy dla użytkowników. Jak trzeba można pobierać niewielkie wpisowe rozliczane sms’em, które mogło by pokrywać koszta lub służyć tworzeniu kolejnych konkursów. Możliwe, że nie spotkało by się to z ogromnym zainteresowaniem, jak więkrzość trochę ambitniejszych inicjatyw, ale ile zabawy by mieli, niektórzy ludzie. Mam wrażenie, lub nadzieję, że takich osób też nie było by wcale mało. Stosunkowo.
Kończę i do usłyszenia, muszę iść coś nagrać na konkurs z PapaD. Mam w końcu ich wszystkie płyty.

PS. AUDIOTELE – gdzie Błażej ma wszystkie płyty PapaD.? Do wygrania kolacja z Błażejem, we Wrocławiu, oczywiście na Twój koszt.


28 września 2009 – jakbym miał jaja.

Uwielbiam NK. Naprawdę, czasem mnie irytują ludzie, których mam w znajomych, ale ogólnie jest świetnie. W sumie to definicja znajomego poszerzyła się niesamowicie od momentu gdy założyłem swoje konto. Często wpadam pooglądać zdjęcia moich „znajomych” i pragnę opatrzyć je jakimś komentarzem wypływającym wprost z serca. Przyznaję brakuje mi jaj by to zrobić. Pociesza mnie fakt, że innym też brakuje. Załóżmy jednak przez chwilę, że takowe wielkie jaja posiadam. Mniej więcej taki komentarz wystawił bym jednej ze „znajomych” z minionych lat szkolnych:

Kasieńko, wyglądasz dużo lepiej niż wyglądałaś, gdy chodziliśmy razem do jednej klasy technikum. Choć, po namyśle stwierdzam, że nie było trudno ten stan osiągnąć. Z drugiej strony trzeba przyznać, że zaczynałaś od zera. Ba, prawdopodobnie zanim osiągnęłaś ów zerowy stan, musiałaś dać z siebie bardzo dużo. Widzę, że trud się opłacił, wcześniej raczej byś nie wstawiła swojego zdjęcia na naszej klasie. A podpisanie się pod nim imieniem i nazwiskiem wymagało by odwagi. Możliwe, że równej z tą, która nasi dziadkowie odznaczali się podczas obydwu wojen. Pamiętam, że nie należałaś do bystrych kobiet, więc rozprostuj fałdujące się teraz czoło – chodzi o pieszą i drugą Wojnę Światową. Nie, nie wojnę światów. Światową....zresztą nieważne. Wróćmy do Ciebie.
Jeszcze raz gratuluję zmiany wyglądu, zakładam jednak, że Twoja osobowość jest nadal.... jak by to ująć...zakładam, że Twoja osobowość pozostała bez zmian. Zresztą, komentarze pod zdjęciami chyba nie są po to by być szczerym. To mogło by doprowadzić do wielu nieporozumień i konfliktów. Widzę, że obejmujesz koleżankę. Cieszy mnie fakt, że masz przyjaciół. Nawet jak im płacisz by byli z tobą na zdjęciu. Oczywiście możliwe, że robią to za darmo, choć bardziej prawdopodobne, że tak nie jest. Jak nie pieniądze to jedzenie, narkotyki, ewentualnie oferujesz im mało wyszukany, ale za to niedrogi seks. Niedrogi. W sumie to bardzo drogi, muszą udokumentować znajomość z Tobą i obwieścić ja światu. Skąd bierzesz takie pieniądze? Mniejsza z tym może nigdy się nie lubiliśmy, ale jeżeli naprawdę jesteś tak bogata jak mi się wydaje – napisz. Może się spotkamy. Całuję moją przyjaciółkę z lat szkolnych. Błażej.

Do dzisiaj nie wiem czemu tego nie robię? Biedny słaby Błażej.

18.09.2009

Jestem idiotą. Dwadzieścia sześć lat na karku, a dopiero teraz do mnie dociera tak oczywista prawda. To trochę boli. Czas odstawić pewne specyfiki, które jednak szkodzą. Lecz po kolei.
Jako miłośnik pióra Neil’a Gaimana postanowiłem przerwać haniebny okres nieczytelniczy jaki ostatnimi czasy zapanował w moim życiu i dokonać zakupu książki. Tak, książki. Droga dygresji pragnę zauważyć, że aby w „statystycznej” Polsce wybić się przed szereg czytelniczy wystarczy kupić książkę i przeczytać w ciągu roku trochę więcej niż połowę. Kocham ten kraj. Tak więc jak już zdążyłem nadmienić dokonałem zakupu zgodnego z przyjęta wiele lat temu zasadą, im grubsza tym lepiej i wyliczaniu średniej ceny strony, którą będę czytał ( ale o tym może bardziej dokładnie kiedy indziej ). Książkę odebrałem, dostarczyłem do domu i postanowiłem na szybko przejrzeć. Liznąłem kilka pierwszych zdań i zastanowiłem się, czy inni też tak mają, że czytając książkę wydaje im się, że już ją czytali? Zbagatelizowałem jednak dziwne uczucie czytelniczego Dejavu, w końcu czytałem kilka innych książek tego autora, a ta którą mam w rękach jest nieoficjalną kontynuacją jednej z nich. Lecz uczucie nie znikało, ba! Pogłębiało się! W końcu ponad wszelką wątpliwość ugruntowałem w sobie przekonanie, że jednak czytałem tą książkę. Fakty zaczęły się składać, bohaterowie stawali się coraz bardziej przewidywalni, znani wręcz swojscy. Oczami wyobraźni zobaczyłem pieniążki wydane na niedoszłą przyjemność ulatujące w niebo, z twarzami dawnych władców wygiętymi w ironicznym uśmiechu. Zdawały się mówić: Błażej – ty idioto. Trudno się z nimi nie zgodzić. Aż chce się sparafrazować piosenkę jednej z bardziej znielubionych przeze mnie wokalistek – im więcej czytam tym mniej.
Te, jakże tragiczne wydarzenia stworzyły fundament do dalszych przemyśleń. Przebiegłem wszystkie etapy od zaprzeczania do akceptacji i przypomniałem sobie słowa St



CZAS NA MAŁY CYTAT Z KORESPONDENCJI Z ADMINISTRACJA ISING'A (POZDRAWIAM PANÓW I PANIE SERDECZNIE)

Witam,

Z przyjemnością informujemy, że Twój blog osiągnął granicę 16 bitów czyli 65536 znaków. Znieśliśmy to ograniczenie i teraz możesz zapisać sporo więcej 🙂🙂

--
Pozdrawiam,
Pomoc techniczna
http://ising.pl

HA, HA. DZIAŁAM DALEJ, PIERWSZA BARIERA ZNIESIONA, TRZA TO OBLAĆ !! NO TO LECIM Z TYM KOKSEM <wciąganie>



31 Sierpnia 2009 – pamiętajcie o Nich, okażcie trochę zrozumienia i…..

Dzisiaj będzie o pięknym zawodzie nauczyciela. Ciężko się do niego ustosunkować. Z jednej strony co miesiąc wypłata jak by Ci chcieli dać w ryj. Z drugiej dwa miesiące wakacji i 17 godzin tygodniowo w pracy. No dobra, ale przecież też musisz pracować poza godzinami spędzonymi w szkole, przydzielają Ci dwieście odbitek ksero na miesiąc ( wiem , wiem bogata gmina), oczywiście papier sobie odlicz z własnej pensji.
Wchodzisz do klasy, mierzony przez trzydzieści nienawistnych, znudzonych, bezmyślnych, wypatrujących każdego Twojego błędu, potknięcia, pomyłki, przejęzyczenia, wpatrujących Ci się w dekolt, robiących zeza ( niepotrzebne skreślić, potrzebne dopisać) par oczu. Rozpoczyna się wojna. Wojna totalna, na wyniszczenie. Oni albo Ty. Co najśmieszniejsze i tak w końcu to będziesz ty. Bo wiadomo, siły nie są wyrównane, a świat jest raczej przeciw Tobie. Spokojnie, nie oddamy łatwo swojej ukochanej skóry. Mamy swoje metody, narzędzia i każący wzrok „Ghost Ridera”. Co prawda przydał by się jeszcze jego łańcuch z ostrzami i ewentualnie motor, żeby w razie czego spieprzać, ale i tak mogło być gorzej. Mogło? Błąd! Będzie, tylko trochę później. Kiedy na strunach głosowych zaczną tworzyć Ci się guzki i torbiele, bo w końcu nikt w trybie edukacji nie wpadł na pomysł, żeby nauczyć cię operować twoim podstawowym narzędziem pracy. Za to poznałeś jery twarde i miękkie, zapis transkrypcyjny i najróżniejsze alternacje.
Qrde – myślisz, mogłem uczyć wychowania fizycznego. Jak to dobrze brzmi, wychowanie przy pomocy siły fizycznej, tak powinno być, ale oczywiście nie jest. Za to opieprzasz się całe życie udając, że ciężko pracujesz, dopieprzasz po szkole w dresie, ale nikt Ci tego nie ma za złe. Gapisz się na dorastające dziewczyny i tylko czasem przypominasz im, że miesiączkę można mieć tylko raz w miesiącu, o one akurat swoją już wykorzystały tydzień temu.
Ale nie. Nie, nie,NIE!!@! – Ty musiałeś być ambitny, o jednego lolka za daleko i włączyło Ci się poczucie misji. Naczytałeś się Onizuki i postanowiłeś zostać wielkim edukatorem. Zrobiłeś sobie trzyletni kursik, dali ci licencję (polonisty, bo o tej najważniejszej – na zabijanie już nikt nie pomyślał) i wysłali na front. Nie byle jaki front, tylko bezlitosny, zimny, zreifikowany do granic możliwości i absurdu. Ewentualnie do granic pomiędzy Rosją a Chinami. W każdym razie naprawdę skrajnie odczłowieczony front, który rozrywa wojenna pożoga. Po jednej stronie Ty – mój drogi przyjacielu, czytelniku, czy kim kol wiek tam jesteś, a po drugiej trzydzieści nienawistnych, znudzonych, bezmyślnych, wypatrujących każdego Twojego błędu, potknięcia, pomyłki, przejęzyczenia, wpatrujących Ci się w dekolt, robiących zeza ( niepotrzebne skreślić, potrzebne dopisać) par oczu.
Zapamiętajcie moje słowa, jeżeli jesteście gimnazjalistami, uczyńcie świat lepszym. Zabijcie się. Naprawdę. Idąc śladem nieodżałowanego Bill’a Hicks’a powtarzam: to nie żart. Zabijcie się, uwolnijcie świat od swoich pokracznych ( ciebie kociaku z ostatniego rzędu pod oknem to nie dotyczy, zadzwoń!) istnień. Rodzicami się nie martwcie, oni już was nie kochają, przestali jak zaczęliście mówić, palić i oglądać pornosy. Ewentualnie w chwili gdy Rosetex wygrał ostatnią sprawę w sądzie i okazało się, że Wy to nie wina ich produktu, tylko wina produktu waszych dziadków. Bywa i tak.
Nie zbawicie świata, a nauczyciele, którzy mają swoją własną długą listę problemów, raczej nie doprowadzą Was do odkrycia leku na raka, czy napędu kosmicznego nowej generacji. Na naszą emeryturę też raczej nie będziecie pracować, bo pewnie, albo wyjedziecie, gdzieś gdzie akurat będzie potrzebna tania polska siła robocza, albo bezczelnie zasilicie kolejki oczekujących na zasiłek. Możliwe, że jednak będzie inaczej, ale to i tak nie zmienia faktu, że ZUS nas wszystkich rolował, wyrolował i nie jednego jeszcze wyroluje przed swoim upadkiem. Dlatego mówię jeszcze raz, daję wam szansę uczynienia świata lepszym. Wypiszcie się ze światowej listy obecności. A i życzę wszystkim miłego pierwszego Września i spokojnego końca wakacji.

PS. Tekst jest wyssany z palca, ewentualnie z innych, podobno bardziej higienicznych części własnego ciała, autor nie odpowiada za decyzje czytelników…

…co nie zmienia faktu, że za niektóre z nich będzie im wdzięczny.



29.SIERPIEŃ.2009 - infantylna metafora przemijania...... i znowu chodnik ( coś jest na rzeczy, spadanie,chodnik - idę się przebadać)

Życie jest jak skok z dachu. Na początku wydaje się, że lecimy, potem zaczynamy przyspieszać, mamy coraz mniej czasu na podziwianie widoków, aż w końcu walimy łbem o trotuar. Warto nadmienić, że nie za dobrze potrafimy ocenić wysokość na jakiej jesteśmy, połowę widoku przesłaniają często chmury, łzawią nam oczy i często wbija się w nie jakiś owad.
Co najciekawsze, marnujemy cały czas na idiotyczne przedsięwzięcia. W moim rankingu bezsensownych zajęć, króluje obecnie zabawa jaką znalazłem marnując czas 😉😉 Dopisywanie kolejnych zdań na forum przez kolejnych użytkowników. Kocham słowa, cenię je i przeraża mnie ich bezmyślne marnowanie.
Myślisz, że przesadzam? Masz rację. W sumie połowa czynności jakie sprawiają nam przyjemność, nie służą niczemu innemu. Może właśnie to odróżnia nas od zwierząt. Nie wszystkich, ale niektórych na pewno. Może po prostu spadając z naszego dachu łapiemy się wszystkiego co umożliwia nam odsunięcie myśli o bezsensie całego procederu?
Lecimy w dół, nasze matki wywalają nas z własnych trzewi, przez chwilę lecimy razem, potem one zahaczają o jakąś, najczęściej niespodziewaną półkę. My lecimy dalej. Jak banda pieprzonych lemingów – spadochroniarzy. Łapiemy się za ręce, przez chwilę znów z kimś lecimy, puszczamy, łapiemy kogoś innego. Zaczynamy się zastanawiać nad sensem spadania. Jaki jest jego cel? Czy gdzieś jest Wielki Skoczek, który po odpowiednio ładnym i długim locie przeniesie nas na następny poziom? Może będzie ich kilku, a może nie? Czego od nas oczekuje? Po chwili pojawiają się osoby proponujące nam swoje doskonałe, aczkolwiek bardzo drogie spadochrony, których skuteczności i tak nie będziemy mogli w razie czego zareklamować. A trotuar jest coraz bliżej. W końcu dostrzegamy wiele jego detali, nasz wzrok dokładnie akomoduje się na nierównościach bruku, aż w końcu….



27 sierpnia 2009 – o gore, w kinie i w „muzyce” – wpis naciągany jak gacie na głowę.


Lubię kino gore. Pociąga mnie jego groteskowość, brutalność tak dalece przegięta, tak nienaturalnie wyolbrzymiona, że przestaje być straszna. Jej przesadność umożliwia jej w miarę możliwy odbiór. Oczywiście nie u każdego. Wszelkiego rodzaju slashery, które za sprawą takich filmów jak „Hostel”, „Planet Terror” stały się ostatnimi czasy dość popularne, produkowane masowo, spotykają się z różnorodnym odbiorem. Dla jednych jest to chore, dla innych dość zabawne. Ci drudzy dla tych pierwszych też często są jednostkami chorymi😉😉 Kwestia standardów i oczekiwań.
Najbardziej boimy się tego czego nie widać, więc raczej nie można traktować kina gore w kategoriach horroru, te filmy nie mają straszyć one mają przerażać, ale brutalnością, dając ogromne pole do popisu dla pomysłowości twórców. Co? Komu? Jak? Odciąć, zmiażdżyć, wyrwać, wypruć, przebić, stopić, spalić, pociąć, zjeść, wykręcić itd. Wszelkie filmy Johna Romero były straszne do momentu gdy zombie nie pojawiały się w ilościach hurtowych potem był już tylko radosny bankiet z nadgniłymi biesiadnikami i Świerzym mięsem. Przepraszam mooooozgiem!
Pisząc ten tekst z grafomańskiej potrzeby pisania, zastanawiałem się cały czas gdzie tu analogia do karaoke? Jeżeli nie analogia to chociaż tycia, malutka naciągana „analogijka”. Często wykonania są drastyczne. Nieczyste, nierytmiczne, wykonywane przez wyzute z jakiej kol wiek ekspresji i energii głosy. Bywają też monotonne, bez życia, martwe jak chodzące trupy ( celowo nie pisałem żywe bo brzmiało by jeszcze głupiej). Zdarzają się jednak perełki. Wykonania przystępne tylko dla prawdziwych koneserów. Tak totalnie przerażające, tak ekstremalnie nieczyste, że ocierają się o sztukę. Prawdziwe antyhity, antypiosenki, wykonywane przez urodzonych antywykonawców, co prawda nikt ich nie będzie puszczał w Antyradio, ale możliwe, że znajdą swoją niszę. Osoby będące swoistymi koneserami, lubujące się w orgiach wokalnej destrukcji. Bardzo dobrze. Skoro ja mam prawo oglądać gore, ktoś inny ma prawo je kręcić ( i wszyscy czujemy się zadowoleni) dlaczego ludzie z innymi zainteresowaniami nie mają prawa katować znanych kawałków, zwłaszcza, że na tym polega karaoke? Mają prawo. Jednak wchodząc na najróżniejsze portale o tematyce filmowej, często spotykamy się tam z opiniami i recenzjami na temat przeróżnych obrazów. Opinie bywają skrajne, stosunek autorów opinii do siebie też bywa skrajny – widocznie nie da się tego uniknąć.
Jedni lubią gore utaplane w wypełnionej adrenaliną posoce inni lubią gore w za wysokich rejestrach, będące trochę obok dźwięku, nie zawsze zamierzone. Prawdą jest to, że kicz może stać się sztuką, tylko potrzeba wystarczająco dużo miłośników.
Ising, powoli tworzy swoistą grupę miłośników muzycznego gore. Inaczej po prostu nie potrafię tego nazwać. Jak wyjaśnić maksymalne oceny przy maksymalnie „alternatywnych ” wykonaniach, jeżeli nie miłością do krwawej jazdy. Odwrotna estetyka, muzyczny turpizm wywołujący u słuchacza szok. Mnie to odrzuca, innym odpowiada ta estetyka. Mówcie co chcecie, wiem jestem hipokrytą, ale póki żyję będę pisał co i dlaczego mi się nie podoba, wbrew zbyt miłym i grzecznym osobom, zachwycającym się dennymi wykonaniami z czystej grzeczności ( ewentualnym wytłumaczeniem ich czynów może być też głuchota). A ja? Cóż ja pozdrawiam i idę ściągać Tokio Gore Police, które mam nadzieje dostarczy mi wystarczająco dużą dawkę szmiry, że nie będę musiał wystawiać szósteczek pod isingowym, przegiętym zapiewaniem.



25 SIERPNIA 2009


Znowu to szczypanie. Coś wchodzi pod skórę, stara się przejąć kontrolę. Jeden paliczek potem drugi. Ścięgna napinają się jak liny na statku, gdy przyjdzie mocniejszy wiatr. Opuszki unoszą się mimowolnie i opadają. Słychać odbijanie klawiaturowych „mikrostyków”. Lekki przykurcz wypychający skrywane gdzieś z tyłu głowy myśli na ekran monitora. Moja grafomania znowu wygrywa.
Ludzie. Jacy jesteśmy popieprzeni. Jedni głupsi od drugich a wszystkim się wydaje, że jest najmądrzejszy. A to nieprawda. Tylko ja taki jestem. Krytyka boli ludzi, więc cię zaatakują. Dowcip i podśmiechiwanie też boli, więc cię wyzywają. Co robić? Kusi zniżyć się do ich poziomu i się wyżyć, ale poco? Mówią: mądry głupiemu ustępuje. Mówią: nie kłuć się z the billem bo ktoś was może nie odróżnić. Mówią kup pistolet i zabij ich…… nie, tak raczej nie mówią. Powinni, ale chyba jednak tego nie robią. Byśmy się wszyscy wystrzelali. W końcu i tak poruszanie się po Ising jest jak chodzenie po polu minowym. Na szczudłach. Jeżeli nie zachwycasz się wszystkim co jest dokoła nie jesteś w stanie przewidzieć reakcji innych. Czasami 16 latek okaże więcej zrozumienia niż dorosła od dekad matrona. Cóż pewnych cech nie zdobywa się z wiekiem.
Zdaję sobie sprawę, że tak jak ja postrzegam niektórych tak niektórzy postrzegają mnie, na szczęście wierzę, że to ja mam rację😉😉 Tylko czy poglądy wymieniają tu ze sobą ludzie? Czy cyfrowe gęby zasłaniające nasze codzienna analogowe twarze? Wolność, anonimowość, brak odpowiedzialności za słowa sprzyjają bezrefleksyjnym działaniom. Idealne miejsce dla bezmyślnych ludzi. Zakompleksionych i widzących wszędzie wrogów, którzy jedyne czego chcą to ich ośmieszyć i stłamsić. Straszna mentalność, którą praktycznie przesiąka cały nasz kraj. Dziecinne ( czyli nienawistne, samolubne i nietolerancyjne) myślenie, którego erupcje mają miejsce praktycznie na każdym poziomie naszego społeczeństwa. W kolejkach, w radio, w telewizji, w Internecie. Nie pozwalamy sobie na myślenie, bo odpowiedzieć trzeba jak najszybciej, jak najostrzej i jak najbłyskotliwiej. Czy ja jestem doskonały? Nie, raczej jestem na drugim jej biegunie, ale staram się nad tym zastanawiać, staram się patrzeć wielopłaszczyznowo. Tylko czy można tak spojrzeć na płaskiego, dwuwymiarowego człowieka? A może nie ma takich ludzi, może każdy ma w sobie jakąś historię, ukryty przekaz lub cząstkę determinującą takie a nie inne zachowania? Możliwe, ja jednak wolę myśleć, że na świecie jest od groma prymitywnych dupków. Wielu z nas tak myśli, niektórzy nawet częściej…..dzięki mnie.

22 SIERPNIA 2009 - o Ani, krytyku i betonowym chodniku.

Ania zawsze wiedziała, że ma talent. Utwierdzali ją w tym znajomi i rodzice. Uwielbiała śpiewać, w końcu frajdą jest robić coś co się lubi i do tego sprawiać przyjemność bliskim. Pewnego razu, za namową znajomych trafiła na portal, gdzie można było śpiewać i poddawać swoje dokonania ocenie. Jak łatwo można się domyślić wykonania Ani zostały bardzo ciepło przyjęte przez grono innych użytkowników strony. Jedni pisali, że jest „słitaśnie” inni, że podoba im się jej ciekawa interpretacja oryginalnego wykonania.
Sielanka trwała wiele miesięcy. Ania nagrywała kolejne utwory, których lista stale się wydłużała. Mimo ich różnorodnego stylu Ani udawało się zmierzyć z kolejnymi muzycznymi wyzwaniami. No koncie pojawiały się kolejne buziaczki, superaśki i szósteczki.
Lecz tego feralnego dnia nad Doliną Muminków zebrały się czarne chmury rozpaczy…… w sumie to nie czarne i nie nad doliną ale opowiem po kolei.
Ania jak zwykle po szkole wróciła do domu, rzuciła pod ścianę plecak, stopą, jak miała w zwyczaju włączyła komputer. Wczoraj nagrała kolejną piosenkę i chciała sprawdzić komu tym razem najbardziej się podoba. Chwile gdy jej ociężała Vista startowała, niczym spocona lokomotywa, którą pamiętała z dzieciństwa, zdawały się dłużyć w nieskończoność. Na szczęście nieskończoność się skończyła, co utwierdziło Anię w przekonaniu, że była nią tylko prawie, a jak uświadomiła nas reklama chmielu, może to wywoływać pewne różnice. Podkreślone silną kredką i błękitnym pyłem oko zamarło, źrenice rozszerzyły się ponadprzeciętnie prawie pochłaniając odbijający się w nich monitor komputera. „Kihooj” – przez zwoje Ani przemknął prąd elektryczny, impuls niepewności, najeźdźca szturmujący należącą do niej twierdzę pewności siebie.
Droga Aniu, śpiewasz jak pod prysznicem, gdyby mój pies tak wył zrobiłbym mu bungie bez bungie z dziesiątego piętra. Nie będę pisał, że jest nieczysto bo to co udało Ci się osiągnąć wytycza nowe standardy dla pojęcia nieczystości. Nie trafiła byś w dźwięk nawet gdyby w rozpędzonym, opancerzonym pojeździe wjechał ci w plecy, które umieszczone zarówno z przodu i z tyłu twojej osoby, uniemożliwiają ci wydobycie z siebie jakiegokolwiek głębszego dźwięku. Z poważaniem Błażej.
Co za skur….. wydarło się z wykrzywionych w grymasie nienawistnej pogardy ust Ani. Jak ten choo…. Śmiał. Kim on q!@#! Jest. W przeciągu kilku sekund Ania przebyła wszystkie opisywane przez psychologów fazy. Załamanie, negację, gniew i skok z dziewiątego piętra falowca. Ostania była najbardziej brzemienna w skutkach, ale za to trwała najdłużej. Dodatkowo przekształciła Anię, z mało utalentowanej miłośniczki karaoke w całkiem ciekawe, choć mocno turpistyczne, urozmaicenie trotuaru, który wieczorami ciepło rozświetlają małe kolorowe latarenki, zapalane przez znajomych i rodzinę.

Jaki z tego morał? A po co komu morał?

PS. Pamiętajcie moi kochani, chodnik to świetny wynalazek, ale nie gdy zlicza się do was z prędkością kilkudziesięciu kilometrów na godzinę.

Podczas popełnienia tekstu nie ucierpiała żadna Ania, tekst nie był testowany na zwierzętach. Chociaż gdy to czytasz poprzednie zdanie może być już nieaktualne.



21 SIERPNIA 2009 – PODLUDZIE, NIELUDZIE, PÓŁLUDZIE – NA ODLUDZIE

Dzieci - łatwo je zrobić, ciężko je znieść. Takie wybrakowane, niepełne ludzkie istoty. Wersje demo dorosłego człowieka. No może przesadzam. Z jednej strony cenię pewne elementy anarchizmu, podobają mi się filmy i książki z bohaterami wyłamującymi się z ram narzuconych przez życie i społeczeństwo, z drugiej postacie niedorosłych mają się nijak do bohaterów „Podziemnego kręgu ” , „American Beuty” czy prozy Charlesa Bukowskiego
Osobiście staram się unikać osób, których umysłowość idzie w parze z ich ( najczęściej ) niewielkim wzrostem, z jednej strony z braku jakiej kol wiek potrzeby kontaktu z nimi, z drugiej, z braku poszanowania dla jakich kol wiek zasad komunikacyjnych i poszanowania umów, które możne zawrzeć pomiędzy sobą para cywilizowanych ludzi.
Napisałem cywilizowanych ludzi, tak dzieci nie są cywilizowane, chwilowy niedorozwój superego połączony z możliwością korzystania ze współczesnej techniki wygląda mniej więcej tak jak obdarowanie laserami stada małpiatek – zamiast wycinać z chirurgiczną precyzją czarniaki będą przypalać sobie nawzajem tyłki.
Analogicznie jest z dziećmi pozostawionymi bez nadzoru przed komputerem. Wolność, pozorny brak cenzury i nadzoru owocują nieokiełznaną ekspansją w świat dorosłych. Brak barier wiekowych rozdzielających dwa, różniące się między sobą diametralnie uniwersa, powoduje żałosne wymiany zdań. Brak wspólnej płaszczyzny komunikacji wyklucza jaką kol wiek sensowną i owocną w co kol wiek interakcję.
Ze złością i politowaniem patrzę na siebie w lustro, gdy dam się sprowokować i wdać w dyskusję z dziećmi.
Jakiś czas temu dołączyłem do tematu o śpiewających dzieciach na Ising. Przedstawiłem koncepcję filtra rozdzielającego profile według widzimisie jego użytkownika, wtedy chodziło mi raczej tylko o wyczyny wokalne, ale jakim luksusem było by odseparowanie się od wyczynów mentalnych. Lecz zdając sobie dobrze sprawę z faktu braku owego filtra, z ubolewaniem stwierdzam, że na razie pozostała jedynie aborcja poporodowa i wasektomia.

14.SIERPNIA.2009

Nie piję już wódki. Koniec. Przynajmniej do czasu, aż skończy się otrzymana od mojej ukochanej cioci łycha. W sumie żaden ze mnie smakosz, ale limonka, colka i lecimy z koksem. Się delektować trzeba, a co!
Woodstock odhaczony, urlop ma się ku końcowi a człowiek zmęczony chyba bardziej niż jak wracał ostatni dzień po pracy. Nic teraz tylko gry, ziołolecznictwo i pożytkowanie wyciekających wolnych dni na chill. Tak droga dygresji to wpierw jest chill a potem jestem out😉😉 Wracając do sedna. Polak wyjechał do Sydney i rozwiązania konkursu nie widać, nowych piosenek też nie, a na Pana Zagrobelnego to mogę zwymiotować, bo śpiewać na trzeźwo to ja go nie będę. Protest.
Komary mnie chyba zeżrą. Parafrazując Marylina Mansona – nie lubię komarów ale one lubią mnie – wpieprzać na kolację. Stoję jak King Kong na moją ukochaną, pogrążoną w zasłużonym śnie i przy pomocy śmiercionośnej ścierki ściągam kolejne krwawe helikoptery. Pandemia. Łapokalipsa istna.
Cóż, dziś było chaotycznie i o niczym konkretnym, ale konkretny to może być obiad a nie gawęda po północy. YO.


29.lipca.2009 - wulgarność

Przeklinam, ściśle mówiąc jestem wulgarny. Tak uwielbiam te małe, krótkie słowa wprawiające innych w zakłopotanie. Dlaczego mam ich nie używać? Bo ktoś kiedyś stwierdził, że tak nie wolno. Kogo krzywdzę? Że wydaję się prymitywny? Prymitywne to jest wprowadzanie tabu, zakazanych słów, które niczym magiczne zaklęcia czynią, w naszym mniemaniu zło. Jakie zło, co to za różnica czy użyjemy oryginalnego słowa, czy wykorzystamy jakiś podrabiany, osłabiony eufemizm.
Zabraniamy przeklinać dorosłym, zabraniamy przeklinać dzieciom, zabraniamy przeklinać w przestrzeni społecznej, publicznej, wirtualnej. Niby dlaczego. Że co? Że jest to zachowanie prymitywne? Dlaczego? Przyznaję, nie jestem zwolennikiem stosowania wulgaryzmów jako surogatu dla interpunkcji, ale jeżeli większość ludzi ma prawo do kaleczenia swojego rodzimego języka, korzystania z jego najprymitywniejszej formy, to ja nie mam prawa, podczas konstruowania swoich wypowiedzi, w sposób w pełni świadomy przyozdabiać jej słowami o mocnym akcencie uczuciowym?
Mówi się mowa z rynsztoka, a co złego jest w rynsztoku, że przyjmuje na siebie cały nasz syf i odprowadza go w bezpieczne miejsce, gdzie nie będzie on nikomu przeszkadzał? A jak będzie to nie ma problemu, bo ICH akurat nie stać na luksus mieszkania gdzie indziej.
Dla mnie przekleństwa pełnią czasami funkcję takich rynsztoków, oczyszczają nasze dusze i umysły, stanowią uziemienie dla negatywnych emocji, które zamiast przejawiać się w formie agresji wybuchają jako małe, niegroźne dla nikogo – słowa.
Świadomość! To jest różnica. Tylko dlaczego nie mam prawa, do świadomego korzystania ze słów. Jedne są leprze, drugie są gorsze. Konwencja, świadomość komunikacyjna – pierniczenie. Właśnie – pierniczenie. Jak coś jest związane z wypiekanym ciastkiem na bazie miodu to jest ok. Jak wynika z typowej dla każdego czynności fizjologicznej to już jest gorzej. Jak pieprzymy rosół – nikomu to nie przeszkadza, ale jak już nawiązujemy do czynności ( znowu fizjologia) to już jest problem. Dlaczego nie możemy nawiązać do ruchu pieprzniczki. Do przodu i do tyłu, aż do skutku? Co w tym złego?
Mimo to, że lubię przeklinać i być wulgarnym cieszy mnie cenzura, jestem wygodnym hipokrytą, więc może dlatego. Nie potrafił bym raczej przebijać się przez Isingowe komentarze i wymianę zdań pomiędzy przewartościowanymi bubkami z tego portalu. Nie mam pojęcia jak wyglądała by wymiana argumentów (jasne) na Isingu, gdy ludzie nie potrafią znieść, że komuś ich wypociny mogą się nie podobać. Gdy nie dociera do nich forma portalu, że chodzi właśnie to, że ktoś może wejść na ich profil i napisać to na co tylko ma ochotę. Na tym polega krytykowanie w sieci. Można używać mocnych słów. Niestety ludzi przyzwyczajonych do wulgarności języka, ludzi którym ten język już zobojętniał, przeraża gdy ktoś przekazuje coś w sposób grzeczny, wtedy opinia staje się cięższa do zniesienia, trudniejsza do zanegowania. Kurt Vonnegut (nie Jr.) mówił swojemu synowi, że jak będzie wulgarny, to da ludziom pretekst do ignorowania go. Może brak cenzury na Ising, wielu osobom by pomógł?


27.lipca.2009 - Owsiak ty hipokryto 😉😉

Jadąc w niedzielę samochodem - ściśle mówiąc ze względu na ostrego kaca, będąc w niedzielę wiezionym samochodem – usłyszałem głos Jurka ( nie jesteśmy na Ty, to tylko na potrzeby tekstu) zapraszający wszystkich na Przystanek Woodstock. Uwielbiam tą inicjatywę, parę lat nie byłem, w tym roku mam nadzieję w końcu dotrzeć. Jurek, zapraszając wszystkich, w tym mnie, na festiwal użył chwytliwego ( chyba za serce) hasła stop narkotykom. Nie wytrzymałem.
Retrospektywnie przejrzałem piękne chwile przebywania na polu namiotowym w Żarach, potem w Kostrzynie nad Odrą. Setki kolejek, szczęśliwych ludzi, ustawiających się przed ladami z niedrogim, zimnym, tanim i cudownie ratującym przed upałem – alkoholem! Społecznie akceptowanym, opłacającym podatki alkoholem. Rozbijającym rodziny, zabijającym bezpośrednio i w skutek powodowanych wypadków alkoholem. Totalnie uzależniającym, powodującym marskość wątroby, delirium, czkawkę alkoholem.
Nie zrozumcie mnie źle, uwielbiam alkohol. Nie podobają mi się tylko podwójne standardy. Gdzie równo uprawnienie. Gdzie miłość. Kocham narkotyki i alkohol, jadąc na festiwal miłości, mam nadzieję ją okazywać, a nie dyskryminować jednych a popierać innych😉😉 Na dobrą sprawę, przed postawieniem pomiędzy jednym i drugim znaku równości powstrzymują mnie tylko przyzwyczajenia kulturowe. A co tam, trzeba się przełamać. W dalszej części tekstu stawiam znak równości.
Patrząc na to z drugiej strony, w żadnym innym miejscu nie spotkałem się z przychodzącymi do namiotu narkotykami, z możliwością wymiany narkotykami z innymi miłośnikami narkotyków, z taką depenalizacją i społeczną akceptacją dla narkotyków! Tylko tam problem z zakupem narkotyków polegał na tym, że nikt ich ci nie chciał sprzedać – chcieli, żebyś po prostu z nimi zażywał! Gdzie indziej mogłem spotkać człowieka z walizką wzorowaną na Las Vegas Parano? Przyznaję, nie była to kompletna walizka, a jedynie stylizowana, lecz jej zawartość i tak sprawiała właścicielowi niemałą satysfakcję 😉😉
Za to kocham to miejsce. Dla każdego cos miłego. Wolisz narkotyki płynne, dostajesz je w pół litrowych plastykowych kubeczkach, wolisz wziewne siadasz w kręgu z miłymi ludźmi lub robisz sobie narko-sanunę w namiocie, ale nie zapomnijmy o opium dla mas. Zawsze możesz iść i naćpać się dzięki uprzejmości panów ubranych na czarno lub pomarańczowo, chociaż ci pierwsi chyba już nie przyjeżdżają. Szkoda mieli zupę za darmo.
Może się mylę, ale na trzeźwo nie ogarną bym woodstokowej rzeczywistości. Mijając znarkotyzowane w trupa jednostki, leżące tu i ówdzie i słysząc STOP NARKOTYKOM po prostu nie wiedział bym o co chodzi. „O słyszałeś co mówił Jurek, no jasne, to co idziemy wypić kolejne dziesięć piwek? No..spoko.”
Osobiście alkohol raczej kojarzę z zawodem pisarza, gdy zaś myślę o muzyce przypomina mi się Joplin, Hendrix, Morrison, Charles. Strasznie bym chciał, żeby mogli wystąpić na przystanku. Stanęli by przed publicznością i wraz z Jurkiem krzyczeli – STOP NARKOTYKOM! Stop narkotykom, odpowiedział by im tłum z plastykowymi kubeczkami w dłoniach. Do zobaczenia 31 lipca w Kostrzynie nad Odrą.

26.lipca.2009 - UWAGA WPIS SAMO-UWIELBIEŃCZY

Siedzę Sobie w Mojej altance na Partynicach i zastanawiam się nad nieograniczoną miłością. Oczywiście miłością do Siebie. Bo musicie wiedzieć Moi drodzy, że bardzo Się lubię. Chyba wyślę zaraz rodzicom listy, w których im Siebie pogratuluję. Tak na oko patrząc, nie jestem doskonały, idealny. Mam setki wad, dziwnych przyzwyczajeń, nie należę też do wzoru cnót. Mimo to bardzo dobrze mi się ze Sobą przebywa, lubię Się, a Maleńczuk dobrze wie co śpiewa.
Składam się z wielu niedoskonałych elementów, które tworzą całość idealną. Zdanie innych nie ma znaczenia w końcu sam wiem najlepiej. Co za zarozumiały dupek – pewnie myślicie. Błąd. Ja po prostu odnalazłem swoją prawdziwą miłość.
Pozdrawiam Się – Błażej😉😉

22.lipca.2009 - co mnie wkurza w karaoke cz.1

Kocham Karaoke, jestem z Nią w nieformalnym związku od kilka ładnych lat. Bez zdrady, bez zazdrości. Nie jest jednak idealnie, nie jest to zespolenie doskonałe. Często się kłócimy. Ona wytyka mi moje niedoskonałości, skłonność do śpiewania pod wpływem i przerabiania kolejnych piosenek. Przeinaczania słów, pisania tekstów na nowo, zmieniania melodii, dodawania od siebie różnych pierdoł. Tylko, że to ja piszę ten tekst. Kocham się bezkrytycznie więc ten tekst raczej nie będzie traktował o moich wadach. Słyszysz będzie o Tobie.
Za co nienawidzę Karaoke? Za ludzi z którymi wchodzi w związki, nie traktuję tego jako zdrady, tylko jako spotkania towarzyskie, niby nie mogę mieć do niego pretensji, w końcu to Jej praca, ale zawsze pozostaje niesmak.
Wkurzają mnie setki piosenek, które nie tylko nie przypadają mi do gustu, ale są tylko dlatego, że dużo ludzi ich słucha. Pierwsze prawo wszechświata – masa cięgnie w dół – im coś bardziej masowe tym bardziej gówniane. Wiem, wiem, to moje zdanie i większość się może z tym nie zgodzić. Co ja na to? Sami się zastanówcie, liczę na Was😉😉
Wkurzają mnie pijani ludzie, którzy śpiewają w knajpach. Sam śpiewałem w knajpach, na niezłej bani, cześć ludzi co śpiewali ze mną już dawno by śpiewała, ale do muszli klozetowej. Czy czyni to ze mnie hipokrytę? Możliwe, ale mnie nadal było można słuchać. Subiektywne? Możliwe, ale ja, do jasnej cholery dawałem radę czytać te wielkie, kobylaste litery na ogromnym projektorze. Mam skłonność do korzystania z rzeczy wyniesionych ze szkoły, tak więc obok papieru toaletowego, taboretu, kredy, zestawu próbówek korzystam też ze zdolności czytania!
Może powiecie, ze niektórzy się wstydzą / boją wyjść przed tłum i zaśpiewać na trzeźwo ? Ludzie, niektórzy się boją prowadzić samochód, a mimo to przełamują ten strach.
Rozumiem, że Karaoke z założenia nie ma nic wspólnego ze sztuką wysoka ( chociaż, wcale tak być nie musi) i sprowadza ją raczej do rynsztoka, ale dlaczego musi gwałcić moje uszy i poczucie estetyki. Czy tak wiele żądam? Przecież to nie polega tylko na przełamywaniu własnego wstydu, jeżeli tak to równie dobrze możesz wyjść na środek knajpy i pokazać ludziom dupę, efekt podobny, środki pomocnicze mogą być te same. Znam takich ludzi, nic do nich nie mam, szanuję ich ( no może się za nadto rozpędziłem) mają taką potrzebę ok. Tylko gdy widzę w knajpie ich naznaczony potówami, obrośnięty, wypięty w moim kierunku dupal, mam pełne prawo i możliwość przeniesienia swojego wzroku na bardziej pasujący mi widok, np. piersi pani z naprzeciwka, lub krągły tyłeczek wracającej za bar kelnerki. Przy śpiewaniu nie mam takiej możliwości.
To nie wszystko, w sumie Ci ludzie mi tak bardzo nie przeszkadzają. Nienawidzę tych którzy podchodzą, zamawiają piosenkę i po chwili wymiękają. Gińcie żłoby. Liczę, że miłościwy Bóg wykasuje wasze DNA z puli. Jeżeli jeszcze tego nie zrobił to ja składam skromne ponaglenie na jego wielkie niebieskie biurko. Albo ci, którzy po kilku taktach doznają olśnienia, że jednak nie znają tej piosenki na tyle by ją zaśpiewać. Gińcie!
W sumie to nie jest ze mną, aż tak źle. Rozumiem te osoby, nie nienawidzę ich aż tak bardzo. No może z pewnymi wyjątkami. Po prostu nie lubię odstępstw od swojej idealnej wizji danego elementu świata. Lecz gdyby ktoś brał pod uwagę to co myślę, nie było by na tym świecie wielu rzeczy: religii, nastolatków, nastolatek, skrajnej prawicy, komunizmu, ZUS’u, Ciebie pewnie też. Na szczęście nie jest tak źle, a pozwolenie na posiadanie broni wydadzą mi za tydzień😉😉

21.lipca.2009 - bezczelny Polak?

Suzuki ogłosiło konkurs dla użytkowników „Burgmana”. Tak sobie myślę może Sydney chce go wygrać? W końcu ten którego używa może już nie hulać jak nowy? Rozumiem fascynację pewnymi elementami życia codziennego podczas szukania weny, sam pisałem piosenki o marihuanie, autobusach, szkole, masturbacji etc. Ale nie pisałem jak nazywa się mój zielony sprzedawca, czy jakiej firmy mam chusteczki i oliwkę 😉😉. No cóż, może dlatego, że nie jestem znanym artystą. A może gdybym był znanym artystą to tym bardziej nie powinienem był tego robić. Przesłanie na dziś: dzieciaki kupujcie koniecznie nowe płyty Polaka, tylko wtedy będziecie miały szansę, że kiedyś Was ochlapie wodą z kałuży przejeżdżając swoim nowym Burgmanem, wzbudzając ( zgodnie ze słowami piosenki) zazdrość w waszych malutkich, biednych sercach i główkach. Z utęsknieniem czekam na piosenkę o ulubionym daniu z mikrofali, papierze toaletowym i agencji towarzyskiej ( a co! ). Aby nie okazało się, że jestem napastliwym ch….. łopcem – może Sydney poszedł po prostu w ślady Riedla? W końcu skuter można potraktować jako Harleya naszych czasów, a skoro mój edytor tekstu nie zaznaczył tego obcego słowa czerwonym wężykiem, to musi ono odzwierciedlać coś naprawdę znanego. Może, za kilka lat „Burgmana” też mi nie będzie podkreślać?
21.lipca.2009 - miało być narzekanie na dostawców prasy, ale jakoś nie wyszło, postaram się następnym razem.

Czasami miłe rzeczy przychodzą z całkowicie niespodziewanej strony. Nie przypuszczałem, że tym razem przyjdą od strony jakieś Polaka. W sumie to nie jakiegoś tylko niejakiego Polaka, Sydneja Polaka.
Na wstępie musze zaznaczyć, że nie należę do miłośników perkusisty T.Love, ale nie jestem też w jakiejś zatwardziałej opozycji w stosunku do jego twórczości. Z najnowszą płyta miałem styczność dość niewielką, bo słyszałem kilka kawałków w radio jadąc z lub do pracy. Nie zrobiła na mnie szczególnego wrażenia i dalej nie robi,( nawet po przesłuchaniu promomixu) ale jak na utwór konkursowy Ising, jak na razie jest w czołówce 😉😉.
Nagramy zobaczymy, szczególnie podoba mi się stylistyka gangsterskiego rapu z prześmiewczym tekstem o skuterze, trzeba będzie coś z tym zrobić, zwłaszcza, że ostatnimi laty przeżywam fascynację „muzyką ulicy”.
Postrzegam ją jako najlepszy w chwili obecnej nośnik dla poezji, wolności myśli. Doskonałą platformę dla wyrażania poglądów.
W czasach gdy muzyka zaczyna nas ogłupiać, staje się własną karykaturą, gdy teksty traktują o niczym, a osobowości sceniczne tworzą spece od PR i marketingu ratunek nadchodzi z podziemia. Podziemia podzielonego, zwaśnionego, toczonego przez hip-hopową schizmę. Gdyby kilka lat temu ktoś powiedział, że będę w wieku 26 lat chodził po ulicach „z bitem w słuchawkach”, musiał by po chwili wycierać twarz ze śliny przeniesionej nań moim silnym prychnięciem.
Nie przypuszczałem, że w muzyce, którą postrzegam jako prymitywne wtłaczanie w głowy młodych ludzi truizmów, znajdę tyle esencji. Nie przypuszczałem, że spotkam w niej porządną lirykę, głębokie spostrzeżenia, doskonały humor, świetny koncept, jazz w przystępnej i miłej dla mojego ucha formie. Nie miałem pojęcia, że któraś z zakapturzonych postaci oddychających THC będzie w stanie na nowo pokazać mi piękno mojego rodzimego języka. Cóż życie potrafi zaskoczyć. (Nawet Ryszard Peja, już mniej mi wygląda na geja)
Czas kończyć klepanie ( klawiatury) i przygotować się mentalnie do nagrania wreszcie jakiegoś nowego utworu, bo ile można pisać pierdoły?


17.lipca.2009 - Przejęcie władzy, wpis psychodeliczny

Opakowanie tabletek leżało na stole obok klawiatury. Zapomniane.
Kroki roznoszą się falą po kamiennej posadzce. Z za nieszczelnej zasłony do pomieszczenia wlewa się resztka słonecznego światła. Kurz wznosi się w górę, by przez chwilę tam pozostać, pokręcić się, wpierw szybko, potem coraz bardziej leniwie. By w końcu opaść z powrotem.
Dzień rozpoczął się tak normalnie, tak samo, tak jak zwykle powinien rozpoczynać się dzień. Lecz dla ekipy tworzącej organizację znaną pod nazwą Ising miał skończyć się zupełnie inaczej niż się zaczął. Czyli nienormalnie, nie tak samo, nie tak jak zwykle powinien kończyć się dzień.
Właśnie leżeli związani w kącie. Było gorąco, w końcu w kącie jest dziewięćdziesiąt stopni. Dobrze, że to tylko kąt prosty, w rozwartym mogli by doznać dotkliwych poparzeń, pierwszego, drugiego, trzeciego stopnia. Paleta możliwości było dość szeroka. Przed ich oczami następowała rewolucja.
Niezidentyfikowany, jak sam mniemał i niezrównoważony jak mniemali inni, osobnik wrzucał właśnie na serwery kolejne utwory. Pseudo rokową papkę zaczęli zastępować Bogowie Rocka, miłosne plastykowe piosenki wyparł blues. Bolesny, głęboki, prosto z serca, do szpiku kości przesiąknięty bawełnianymi polami, potem i rozrywającą tęsknotą. Zamiast popowej porażki na serwery wlał się rock!#%#$^#$ gdzie to cholerne and? O jest! Rock&Roll. Koniec stagnacji, czas zacząć nagrywać – pomyślał gdy Bracia Blues wywozili Dodę bagażniku swojego Blues-mobila.
Era kiczu dobiegła końca, lata osiemdziesiąte i te dziwne, które nastały ponad dwadzieścia lat później zostały spuszczone w kiblu historii. Rewolucja dobiegła końca. Młodzież wreszcie będzie mogła usłyszeć czym jest prawdziwa muzyka, bo na pewno nie bzyczeniem dodawanym do płatków śniadaniowych i specjalnego wydania Pani Domu.
Przetarł ręką zmęczone oczy, włożył okulary, z trudem zogniskował zaspany wzrok na klawiaturze, po chwili przeniósł go na plastykowe pudełko leżące trochę po prawej. Jedna rano dwie wieczorem – przypomniał sobie słowa, Pana Romka. Pan Romek miał zawsze rację. Był mądry, był lekażem. Jedna rano dwie wieczorem. Wygląda na to, że dzisiaj przed spaniem wezmę trzy.
Zapytacie jaki z tego morał? Odpowiem – prosty. Jeżeli ktoś przepisze wam leki na bredzenie i pisanie bzdur, posłuchajcie go i z pokorą wyczekujcie każdej godziny, w której czeka na Was kolejna dawka. W końcu to ma wam tylko pomóc.

16.lipca.2009 - tak bez tematu i okazji

Mijają kolejne dni, a mój mózg dalej cierpi na bezpłodność. Jak by ktoś przeprowadził na nim twórczą wazektomię. Nikt na mnie nie krzyczy, nie ma krwawych polemik. Ludzie powyjeżdżali na wakacje i na zasłużone urlopy. A ja się grzeję w nieklimatyzowanym budynku. Mózg mi się chyba przegrzał i nie potrafi wyrzygać z siebie jakichś składnych przemyśleń. Chyba czas na urlop, a ten zbliża się wielkimi krokami. Pojadę sobie na Przystanek Wódstok i będę , jak zwykle, bawił bez alkoholu i narkotyków. Jak tylko ktoś mi wytłumaczy jak to się robi. Czy to nie jest jakaś sprzeczność? Weźcie jakiegoś dziesięciolatka, zabierzcie mu wszystkie zabawki i bezczelnie zaproponujcie mu, żeby się grzecznie pobawił.
Wracając do Woodstoku, ktoś się wybiera? Mnie nie było tam chyba z pięć lat ( mam nadzieję, że zdążyli już posprzątać) więc chyba czas najbliższy poleżeć pod namiotem i posłuchać (chcąc czy też nie) wspaniałych koncertów, posnuć się po bezkresnym, zakurzonym polu namiotowym. Odwiedzić poubieranych w swoje żółte szaty innowierców indoktrynujących łatwowierną polską młodzież. Przystanku Joszua chyba już nie ma. Szkoda dawali za darmo zupę.
Mam nadzieję, że trzydniowym pobycie w siedzibie szatana, mózg mi się trochę denaturuje, ustawiając cały organizm na opcję „low stress” wprowadzi mnie w takim stanie na otwarte morze urlopu. Alleluja. Bo nic tak nie poprawia samopoczucia jak radosna eksterminacja własnego organizmu. Trzeba dać upust energii życiowej, popuścić cugle własnemu ID. Ogólnie pieprzyć superego. Zdrowy i wyciszający powrót na drzewo.
Co z Isingiem? Chwilowa przerwa, przynajmniej do chwili zamieszczenia przez moderację jakiś sensownych utworów, jak bym chciał słuchać gównianych list przebojów rodem włączył bym radio. Ale to tylko moje zdanie, mój gust, w moim rozumieniu jedyny prawdziwy, dobry i słuszny.
Na Koniec życzę wszystkim miłego wakacyjnego odpoczynku, zabawy, kobiet, wina i śpiewu. Mężczyzn nie życzę bo są lewi.


14.07.2009 - domorosły wierszokleta leci po bandzie, czyli suplement do wpisu powyżej.

Błażej – „Gramatyka”

gówno czy gufno
to i tak kupa
rosół czy rosuł
to ta sama zupa
żaba czy rzaba
i tak ja pompujesz
błona czy buona
z chęcią zdeflorujesz
gupi czy głupi
i tak się obrazisz
chorobą czy horobą
i tak się zarazisz
zdanie czy zydanie
wyrażasz je z chęcią
żmiję czy rzmiję
karmisz własną piersią
ja mam z tym problem
więc słownik dziś kupię
nie zmieni to faktu
że „orty” mam w ....sercu
i będę poprawiał
od razu, na miejscu.


14.07.2009 - O gramatyce, jej braku, narzekaniu na prace magazynierskie i systemie edukacji.

Czas powoli mija, wakacje trwają, praca uwypukla pierwszy fakt całkowicie zasłaniając drugi. Niby fajnie, że niedługo już urlop, ale dla równowagi dobija mnie perspektywa jego rychłego końca.
Szczerze nie miałem pomysłu na ten wpis więc po prostu coś napiszę. Nie ma jak stawianie karkołomnych zdań. Ostatnio zostałem zrugany za stosowanie tak zwanej gramatyki alternatywnej, więc postaram się wypowiedzieć na jej temat. Jestem leniwy, cierpię na totalne lenistwo umysłu, ) zwłaszcza w pewnych kwestiach. Lenistwo to ujawnia się najbardziej w momencie gdy nie widzę większego sensu w ponoszeniu trudu. Tak jest z wieloma rzeczami w moim życiu. Postaram się pokrótce wymienić te bardziej aktualne. Jest to z pewnością
Praca magisterska i gramatyka.
Nie potrafię za Chiny Ludowe zrozumieć sensu prac magisterskich, kurcze nie chcę być naukowcem więc po co mam pisać prace ukazującą mój potencjał badawczy? Nie posiadam takowego, koniec i kropka. Jedyne zapędy do badania utraciłem gdy przestałem się bawić w doktora ( z racji wieku należało zmienić nazewnictwo dla tej jakże kształcącej i przyjemnej zabawy ).
Nie wytłumaczy mi nikt, że banda ludzi wymyślająca na gwałt, tematy będące tematami całkowicie z doopy, robiąca to tylko po to aby inna banda, przyznała im dyplom ma jakikolwiek sens. Bo go nie ma. Zgadzamy się? Tak zgadzamy – nie jest to kwestia do polemiki. Jest to dogmat! Prace magisterskie w zadziwiającej większości są goowno warte. Szkoda pracy, czasu, papieru, drzew, atramentu, chińskich dzieci składających długopisy za miskę ryżu, biletów, garniturów, kwiatów i dobrej gorzały. O miejscu gdzieś w przepastnych szafach uczelni nie wspominając. Gdy zastanawiam się jak reifikowaną i osadzoną w głębokiej komunie jest instytucja uczelnie wyższych w Polsce to robi mi się niedobrze. Jest mi mnie żal. Tak się unieszczęśliwiać tylko po to by przypadkiem nie żałować. Patrząc na niektórych ludzi zdających maturę, licencjat, magisterkę, aplikujących na doktora (!) zaczynam się zastanawiać o co tu qwa chodzi? Czy nie jest tak, że wiek i presja społeczna zaczyna wymuszać wykształcenie, mimo całkowitego braku jego posiadania? Niestety trzeba się uczyć na wszelki wypadek. Powiecie, że się użalam i jojczę. A właśnie że.....tak. Kto mi zabroni? Mojej ukochanej się nie udaje od lat więc na Was też bym za dużych pieniędzy nie postawił. Nie Piszcie mi tylko, że nie muszę się uczyć, bo muszę. Mamusia mi każe.
Wracając do błędów, bo o magisterce już było. Przez lata edukacji, nie udało mi się znaleźć jakiegoś spojonego z praktyką wytłumaczenia dla istnienia naszej gramatyki w obecnej formie. Język ma być tylko i aż komunikatywny, ma przekazywać nasze myśli. Interpunkcja jest do tego niezbędna, ale dokonywanie dramatycznych wyborów pomiędzy „u” a „o” z kreską, czy rz a ż wydaje mi się po prostu głupie. Co mnie obchodzą przemiany historyczne wyrazu, mam to w głębokim poważaniu dla mnie i żaba i „rzaba” to ten sam płaz, który rechocze wieczorami za oknem. Nie wierzę też, że kłopoty z odróżnieniem od siebie znaczenia, niektórych wyrazów doprowadzą do upadku naszej polskiej cywilizacji. Ha, na koniec nawet mimochodem oksymoron się wysmażył. A co mi tam, Potraktujcie go jako wakacyjny gratis. Śpiewajcie, nagrywajcie, oceniajcie kolejne dokonania reżyserskie Allana ( może niedługo Woodiego Alana😉😉) i buk z wami ( w końcu to takie fajne drzewo).



13.lipca.2009 - autorytety - niestety

Czytając ostatnio komentarze, przeglądając Ising’a natrafiłem na nieistniejące do niedawna lub niezauważane przeze mnie zjawisko. Jak na razie jest ono raczej marginalne, ale biorąc pod uwagę prawa Murphiego zmiana tego stanu to tylko kwestia czasu.
W czym rzecz? - zapytacie, lub nie. Przyjmijmy, że jednak zapytacie. Mam na myśli profile, których właściciele, twórcy stawiają, świadomie lub nie na 30 prawo erystyki Artiego Schopenhauera. Korzystając świadomie lub nie z prostej przesłanki, że łatwiej udowodnić swoją rację podpierając się autorytetem w danej dziedzinie, idą o krok dalej. Sami stają się autorytetami. Po prostu czad.
Spotkałem już na swojej drodze chłopca ze szkoły muzycznej, znalazłem też młodziutkiego księdza prowadzącego jakąś lokalną rozgłośnię. Wszystko fajnie, tylko, po co to robić? Aby połechtać swoją próżność? Najlepiej oceniać ludzi w ostrych słowach, jako karzący głos😉😉 „Ja oceniam, nie śpiewam” – przeczytałem na jednym z profili. Kurde, albo czegoś nie trybię, albo, Ising jest portalem dla osób, które lubią śpiewać. Komentarze są natomiast dodatkiem do całej zabawy. Fakt spotkałem kilka osób nieśpiewających, trudniących się jedynie komentowaniem, ale forma ich komentowania rekompensowała brak wykonań. Dla każdego coś miłego, oczywiście, że tak, – ale też – nie czyń bliźniemu, co tobie nie miłe. Wiem, ja też często stawiam niemiłe komentarze informujące wykonawcę, że ( eufemicznie rzecz ujmując) nie trafił w moje gusta. Tylko, że ten człowiek ma pełne prawo i możliwość wparowania na mój profil i odsłuchania wykonań, komentowania, wyrażenia swojego zdania. Pytanie czy zrobi to obiektywnie, a przynajmniej obiektywnie na ile jest to realnie możliwe? Nie powinno się krzywdzić ludzi ( podobno), ale jak już to robimy to, chociaż róbmy to w zgodnie z samym sobą, a nie tak po prostu.
Nie wiem, dlaczego, ale fachowe słownictwo i wyszukane terminy wyłowione z muzycznej nomenklatury wciskane są najczęściej w kawały błota ciskane w innych ludzi. Może jest tak, dlatego, że „fachowcy” trafili na portal dla amatorów? Tylko, co oni tu robią? Nie mają swojej pracy? Swojej niszy? Co z nich za fachowcy, skoro nie cenią swojej wiedzy i swojego doświadczenia, trwoniąc je za darmo na serwisie karaoke? Może mamy do czynienia nagłą eksplozją altruizmu i jedynie kwestią czasu jest otrzymywanie cennych porad, w komentarzach pod własnymi wykonaniami od Pani Zapendowskiej lub Pana Niedźwiedzkiego? Jeżeli idziemy w tym kierunku to cofam wszystkie napisane w powyższym wpisie słowa.


9.lipca.2009 - “Zbieraj monety a dostaniesz ekstra życie

Kiedyś czytałem komiks Michała Śledzińskiego – Śledzia, w którym bohaterowie, na zielonej trawce, dywagowali na temat gry “Mario Bros”. Padło stwierdzenie, że gra tworzy małych materialistów. “Zbieraj monety a dostaniesz ekstra życie” - głosiło przesłanie. Kilka miesięcy temu , czytałem artykuł o chłopaku, który poszedł na maturę w stroju plażowym ( nie, nie bikini tylko klapki, szorty itp.) wszystko w ramach protestu przeciwko szablonom odpowiedzi. Zgadzam się z nim w pełnej rozciągłości. Nie można oceniać prac humanistycznych na bazie gotowych schematów, sprowadzających myślenie do jednego, wspólnego mianownika. To jest chore, zboczone, faszystowskie wręcz. Jak nie mówić, że szkoła pali ludziom styki? System tworzy kalki osobowości, szablony myślenia. Przed oczami pojawia się linia produkcyjna, po której przejeżdżają kolejne sylwetki z pootwieranym czaszkami. Szczypce robota umieszczają kolejny, świeżo klonowany umysł I ładują do sterylnej mózgoczaszki, podłączają obwody, odpowiednio kalibrują system I co? Pora na drugi kadr, świeżo przetworzony organizm rusza w świat, a za jego plecami, coraz mniejszy I mniejszy, majaczy szyld z napisem gimnazjum, LO, uniwersytet lub politechnika.
W sumie jeżeli chodzi o tą ostatnią instytucję to chyba ma największe doświadczenie w dziedzinie tworzenia robotów 😉😉 Dosłownie I w przenośni.
Zawsze kojarzyłem karaoke z nieskrępowaną rozrywką, co może stać w opozycji do moich niektórych komentarzy. Uważam jednak, że nie do końca. W końcu nic nie stoi mi na przeszkodzie oceniać ludzi według tego co sobą prezentują, według ich innych nagrań a nie według jednego szablonu. Ktoś jest naprawdę dobry, nie będę mu pisał, po raz 1000 wow, tylko postaram się podciągnąć swoją osobistą poprzeczkę. Dlaczego nie? Przecież go nie skrzywdzę, a nawet jeśli tak to co on tu robi? Na portalu gdzie występują oceny, komentarze I osoby niewidzące poza tym świata. Tada! Właśnie doszliśmy do meritum. Ludzie zapatrzeni w oceny, gwiazdki, plusiki I inne badziewie. Brodząc przez isinga napotykam ich co jakiś czas. Pytają dlaczego ktoś wystawił komentarz a nie dał gwizdki, wyliczają średnią kto ile gwiazdek im wystawił, wchodzą na profile I domagają się kolaboratów I argumentów popierających ocenę. Skoro tak do tego podchodzicie to może zrezygnujcie z portalu I pójdźcie do szkoły muzycznej lub zarabiajcie na muzyce -drobne pojebki!? ( UWAGA – deminutivum nie szowinizm) Ciekawe czy w dalszym ciągu będzie was to tak samo rajcować, jak będziecie musieli sprostać pewnym wymaganiom, utrzymać pewien poziom, czy dalej będziecie tak bezczelni I żałości. Długo walczyłem ze swoim wrednym ID, które chciało wstawiać po jednej gwiazdeczce takim gwiazdeczkom, ale w końcu moje superego wzięło górę I zamiast denerwować dzieci postanowiłem wyrzygać ten tekścik. Jeżeli czujesz się nim obrażony – przepraszam. W ramach rekompensaty mogę wpaść na Twój profilek I powstawiać 6 😉😉.

8.07.2009

Mamo przepraszam. Pamiętam jak nie wierzyłem, że masz rację. Nie uznawałem twojego wieku, myślałem że pozjadałem wszystkie rozumy. Jak mi teraz jest wstyd. Wiem, mam okrojony światopogląd i w pewne rzeczy nie wierzę, tak jak w średniowieczu nie wierzono Pani Kopernik ( w końcu była kobietą) i panu Galileo ( on jednak coś kręci), ale jak 15 latek zaczyna przekazywać wiedzę tajemną to mnie to przeraża. Q...a, facet nie może kupić piwa, świerszczyka, a swojej partnerce może co najwyżej kupić rękawiczkę ( oczywiście nie musi być do pary), ale jest znawcą. Strasznie mnie ciekawi co go predestynuje do tego ( zapewne samozwańczego) miana? No dobra, nie będę się sprzeczał, w końcu się nie znam na znawcach. Co prawda to prawda, ale trochę się znam na ludziach. Przynajmniej na tyle, żeby wiedzieć kiedy mnie śmieszą a kiedy mi ich żal. Co mnie drażni w Internecie? Zaciera formalne różnice wieku. Zaciera je pozornie, na podstawowej płaszczyźnie, ale gdzie indziej bym miał wymienić "poglądy" z dzieckiem, którego wąs przypomina zabrudzenie, a aparycja jest bardziej kobieca od większości dojrzałych kobiet. Kim jestem żeby oceniać. W końcu jestem jedynie błaznem natrząsającym się z wartościowych osób, z zawstydzeniem patrzący na ich talenty, skrywającym zazdrość pod zasłoną szyderstwa. W końcu ja też sprawiam sobie przyjemność przesiadywaniem na tym portalu. W końcu ostatnio też piszę tu więcej niż śpiewam. Jest jedno - ALE. Pośród tych wszystkich praw, które daje te dziesięć lat różnicy, poza możliwością prowadzenia samochodu, przebywania poza domem po zmierzchu, możliwością kupna piwa ( legalnie) i samodzielnego decydowania o swoim losie, mam jeszcze jedno niezbywalne prawo, którego nastolatek nie posiada - mogę sobie zacząć pozwalać na dystans do siebie i zdaję sobie sprawę, że są mądrzejsi ode mnie. Lecz jeśli różnica wieku wynosi dziesięć lat to mogę po prostu ich olać, albo podejść do barmana i pod groźbą kar administracyjnych i straty koncesji, zażądać od delikwenta wywalenia gówniarza z knajpy. Tylko z tego powodu żałuję że na Isingu nie sprzedają alkoholu.

4.lipca.2009

Pogorszyło mi się. Patrząc w przyszłość pamiętam jak mówiłem będzie lepiej. Mówiłem tak, bo miało tak być. Miało być więcej śpiewu, więcej kobiet, więcej czasu. A? Wyszło jak zwykle. Totalny deficyt, czasu, pieśni. Nawet kobieta ta sama, od lat. Na portalu pojawiło się trochę nowych kawałków, ale jak można się domyślać, raczej nie dla mnie. Ciśnienie rośnie coraz bardziej, nagrane piosenki naciskają z coraz większą siła na ściany mojej muzycznej tolerancji. Jak się nie ma co się lubi, to się przestaje patrzeć w lustro i nagrywa to co jest. Jak to nazwać, nie chce mi się dzisiaj googlać więc trzeb opracować własny termin. Fonomania? Nieokiełznana potrzeba śpiewu, dźwięku, „tworzenia” dla samego siebie. Jasne, więc po co obarczam tym innych. Ha, z czystej nienawiści do rodzaju ludzkiego. Za parę lat matki bedą mówić dzieciom – jak nie będziesz jadł/spał/grzeczny/chodził do szkoły – to przyjdzie Wysy i będzie ci śpiewał. Mamo, ja nie chcę, on jest fonomanem!!! Nie masz jakiegoś pedofila? Ty sadystko, nienawidzę cię!!!!!
Fonowanów jest wielu, czają się za rogiem by wyskoczyć na niczego nie spodziewającą się ofiarę i zacząć jej śpiewać. Spotkać ich możesz przy ognisku, gdzie krążą w poszukiwaniu śpiewnika i gitary. Czasami mają przy sobie własny rynsztunek. Są niebezpieczni i zdeterminowani. Na isingu zajmują pierwsze miejsca w rankingu rozśpiewanych😉😉 - jadę po pierogi może kiedyś dokończę....

2.Lipca. 2009 - konkurs

Ruszył kolejny konkurs, o w mordę. Znów będzie pięć tysięcy identycznych, klonowanych jak owieczka Dolly, wykonań tej samej, „krapowej” piosenki. Kto to q....a jest Anna Wyszkoni? Przepraszam Ania, teraz wokalistki nie mają już nie zdrobniałych imion. Chyba ma to służyć zmniejszeniu dystansu pomiędzy wykonawczynią a słuchaczem. A ten tekst, na poziomie berka kucanego. Oczywiście o miłości, dla takich samych kukiełek jak na teledysku. Muzyka, nie ma co, podoba mi się. Annia też😉😉 Ghe, ghe. Zawsze się zastanawiałem dlaczego tyle fajnych kobiet marnuje się na deskach skostniałego, upudrowanego trupa polskiej sceny muzycznej a rodzime porno ma tak kiepskie aktorki. Dziewczyny zmienić branżę raz, raz i ratować polskie sypialniane kino niezależne. W dzisiejszych czasach może byście dostały jakieś dofinansowanie z UE, w końcu ktoś
musi edukować młodzież skoro szkoła tego nie robi tak jak powinna. Tylko proszę, podczas kręcenia nie korzystajcie z kalendarzyków.

Narzekanie jest sensem mojego życia!
Lubię narzekać. Narzekanie mnie napędza, daje mi energię, tylko po to czasami wstaję z łóżka. By móc ponarzekać. Narzekam na pogodę, na samopoczucie, na program w telewizji, na swoją głupotę. Tak, zachowuje się jak 25 letni starzec.
Robię to od urodzenia, gdy wyjęli mnie z łona matki, zacząłem drzeć mordę jak wszyscy, tylko, że mnie to nie przeszło.
Narzekanie stało się sensem mojego życia. Są też ludzie, dla których sensem życia jest śpiew. G+++++++++No (dałem „plusiki” może się jeszcze komuś przydadzą) prawda. Co wy wiecie o sensie życia! Cześć jestem xxxxxxx mam 16 lat śpiewanie jest dla mnie SENSEM ŻYCIA, albo ŚPIEWANIE JEST DLA MNIE CAŁYM "RZYCIEM".
Powiecie, przecież właśnie napisałeś, że narzekanie jest twoim sensem życia czy to nie jest tak samo żałosne? Nie. Kurde! Jeżeli będziecie śpiewać w drodze do pracy, w domu, w szkole, rano, wieczorem i podczas urlopu. 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, trzysta sześćdziesiąt pięć dni w roku, będziecie śnić o śpiewaniu to wtedy będzie dla was sensem życia. Tak jak dla mnie jest narzekanie.



1 LIPCA 2009

Wchodząc dzisiaj na jedne z Isingowych profili zobaczyłem proste zdanie. “Ja akurat nie słucham” - brzmiał jego wyrwany z kontekstu fragment. Kurde, akurat ja Akurat słucham – pomyślałem uderzony jego dwuznacznością I popadłem w zadumę. Jak można Ich nie słuchać. Teksty, wokal, humor. Chociaż z wokalem to się trochę zmieniło, transfuzja wokalisty na rzecz Buldoga może okazać się niezwykle ciekawym zdarzeniem. Ciekawe jak to będzie brzmieć w porównaniu do oryginalnego składu z Kazikiem na czele? Tak czy inaczej będzie ciekawie.
Dzisiejszy dzień przywitał mnie słońcem, co okazało się ewenementem w skali ostatnich dwóch tygodni. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów wstałem z łóżka bez bólu pleców I potężnej dawki negatywnych emocji. Obok Afro kolektywu zapodałem sobie na moje em pe tri Łoonę. Pod kątem wizji świata dwie sprzeczności, dziś czas na trochę pozytywu więc całą drogę do pracy słuchałem sobie o fruziach, Helmucie i mamie nie lubiącej rap’u.
Usiadłem przed komputerem, zaserwowałem sobie kawę marki Biedronka ( a co stać mnie) I postanowiłem podzielić się tym faktem z całym światem. No może nie całym ale nie popadajmy w paranoję. Co do kawy z Biedronki. Kurde dlaczego zawsze muszą być w niej te męty? Na początku myślałem, że wynikają z mojego lenistwa – nie myje kubka to mają prawo pływać jakieś farfocle – gdy umyłem w końcu kubek a farfocle nie znikły stwierdziłem, że powodem jest niemyta łyżeczka. W końcu zacząłem mieszać sterylnym plastikowym norzykiem I korzystać z plastikowych, równie sterylnych kubeczków. I co? Nie potrafisz się pogodzić z dyferencyjną formą kawy z owada? Patrz na mnie, ja to potrafię. Yo.


28.06.2009

Po przemyśleniach postanowiłem dodać kolejny wpis, tym razem poradnik ISING:

Chcesz być w dziesiątce konkursu? Nie ma problemu poniżej przedstawię Ci niezawodny sposób jak tego dokonać,
i wcale nie musisz spamować. Przetestuj zobaczysz, że działa.

1. Zapraszaj jak najwięcej osób do znajomych
2. Komentuj, oceniaj jak najwięcej wykonań i profili
3. Nie nagrywaj za dużo kawałków poza konkursowymi, najlepiej tylko konkursowe.

prawdopodobieństwo powodzenia staje się wtedy niesamowicie dużo, sprawdź nie pożałujesz😉😉


26.06.2009

byłem za zlocie😉😉 Zlecieliśmy się w trójkę i ...... było świetnie, następnym razem, dłużej, więcej piwa i śpiewamy on the park 😉😉



26.06.2009

jak dla mnie to dialog miesiąca 😉😉 rozmowy o rzyciu/życiu z Panem karolpokemonwawa😉😉
-śpiewanie jest dla mnie całym rzyciem 😉😉
-śpiewanie jest dla mnie całym ŻŻŻŻŻŻŻŻŻŻŻyciem
-dla mnie tesz 😉😉
{i tak jest lepszy od gościa który stwierdził kiedyś, że gramatyka wulgaryzmów się nie ima😉😉}

25.06.2009

dzisiejszy dzień był zły, wszystko szło nie tak, poza najgorszym, zniszczyłem sobie komputer ( sam 🙁🙁)). Ten złom jest chyba niezniszczalny, pęka wiesza się, ale po kilku modyfikacjach dalej działa. Właśnie, jedną z modyfikacji miało być sklejenie połamanej rano obudowy. Nie udało się, przykleiłem sobie palec do tubki z superglutem, operacja gorąca woda, plaser i jestem jak nowy. komp niestety jeszcze nie.

spamerów, gnoi, wreszcie zaczynają tępić, za co walę pokłony i zlizuję brud z butów moderacji, bo ta plaga była nie do zniesienia.

Piosenek za które dam się zabić jeszcze nie stwierdzono ale czekam cierpliwie. Pewnie sobie jeszcze poczekam, ale cóż
czasami mam do siebie żal, że nie słucham popu ;(

Najnowsze nagrania

Brak duetów

Brak piosenek

Polubione

Najnowsze wpisy

Brak wpisów

Kilka słów o mnie

NIE ZAPRASZAJ MNIE NA SWÓJ PROFIL, NIE OBCHODZI MNIE CO NAGRAŁAŚ / NAGRAŁEŚ / NAGRAŁYŚCIE/ NAGRALIŚCIE!




Witam na moim profilu. Poniżej znajdziesz trochę informacji o mnie, mini-blog, oraz linki do ostatnich pozaisingowych wypocin. Zapraszam Błażej.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

LOLEK
http://www.youtube.com/watch?v=AmGhvnImlWw&feature=channel_page

NASZA KLASA
http://www.youtube.com/watch?v=w0kJ8Ru0SLc&feature=channel_page

MOCNY FULL BYK
http://www.youtube.com/watch?v=DwlV3dBlibs&feature=channel_page

PRZEMYŚLENIA
http://www.youtube.com/watch?v=9S27jOgbKLI&feature=channel

STATYW
http://www.youtube.com/watch?v=3DGAQdI3C64&feature=channel

----------------------------------------------------------------------------------------------


"Ktoś powiedział - kto śpiewa modli się razy dwa,
ale powiedział to zanim zaśpiewałem ja"

"Oceniaj mnie, niech jad strumieniami leje się"

Około roku 2001 może 2002 roku, na wakacje, wylądowałem wraz z kumplem
w rybnickim pubie Żelazna, tam pierwszy raz doświadczyłem zabawy przy karaoke.
Na drugi dzień, gdy tylko wytrzeźwiałem stwierdziłem, że to jest to. Zassałem
z neta vanBasco i się zaczęło. Śpiewałem, śpiewałem i dalej śpiewam.
Jako samozwańczy propagator i ambasador karaoke, nie byłem w stanie
zetrzeć z gęby błogiego uśmiechu gdy tylko dowiedziałem się o karaoke online.
Ogólnie, z miłymi rzeczami jest tak, że można je łączyć. Piwko + karaoke, piwko + THC,
nie chcę namawiać do złego (jaaaaasne) ale serdecznie polecam, fajniej się śpiewa
i fajniej się tego słucha. Ale to była dygresja, wracając do sedna😉😉
W swoim rodzinnym mieście, Jeleniej Górze, starałem się propagować ( jak przystało
na propagatora) karaoke na jak najwyższym (pijacko - przaśnym) poziomie, dziwne fatum
powodowało, że każda knajpa gdzie doszło do realizacji moich karaokowych planów
po kilku tygodniach się zamykała, zmieniała właściciela, albo zmieniała formę
swojej biznesowej egzystencji. Jedyny lokal, który się oparł moim zakusom i pozostał
na nie (prawie) całkowicie odporny, pod względem działalności to jeleniogórski irish
pub - Belfast ( gorące pozdrowienia dla Mańka i Jacka). Tam karaoke egzystowało co dwa tygodnie,
raz było lepiej raz było gorzej.

Po pewnym czasie postanowiłem tworzyć własne """produkcje""" na kradzionych podkładach,
wszystkiemu przyświecał prosty cel: niesienie pokoju na świecie i oczywiście (zawisły) własna przyjemność.
Próbki radosnej twórczości by Ja:

youtube - wpisz wysy665 i cierp😉😉

serdecznie zapraszam.

UWAGA! - jeżeli zapraszasz mnie do siebie i prosisz o ocenę, opinie, pamiętaj:

1. nie jestem miły
2. staram się być szczery - co może być niemiłe
3. czasami mam zrąbany humor i mogę odreagować na Twoim profilu
4. jeżeli spamujesz to klikając na Twój profil już zastanawiam się jak Cię pojechać
5. bywam wredny (często)
6. nie znam się na muzyce/śpiewie/nie potrafię Ci obiektywnie doradzić, ale mogę to zrobić jak chcesz. Looz😉😉
7. staram się oceniać konstruktywnie, ale nie zawsze mi wychodzi😉😉
8. mam trudny charakter ( nie wierzysz spytaj moich bliskich )
9. damską bieliznę skupuję tylko w piątki.
10. jeżeli bardzo zależy ci na plusie nie ma problemu, kosztuje 10 zł. mailem prześlę Ci numer konta
( za dopłatą mogę zamieścić komentarz o podanej przez Ciebie treści lub komentarz sponsorowany)






BLOG:

30.09.2010



„DOPALACZE”

Ostatnio w śród młodzieży i mediów na ustach wszystkich, dosłownie i w przenośni są dopalacze.
Młodzież kolekcjonuje i co jakiś czas zatruwa się dość groźnie a media jak maja w swoim zwyczaju nagłaśniają. Super, czy nikt im nie mówił że kolekcjonerskich eksponatów się nie wcina? W końcu jak bym opierniczył kilka klaserów jakie odziedziczyłem po dziadku też bym pewnie się zatruł.
Jak dla mnie sprawa jest bardzie ironiczna, ale zanim wyjaśnię na czym polega moim zdaniem owa ironia pragnę zaznaczyć Jano i dosadnie moje stanowisko odnośnie dopalaczy.
NIGDY NIE BRAŁEM DOPALACZY W ŻADNEJ Z PROPAGOWANYCH OSTATNIMI CZASY FORMIE I NIE MAM TAKIEGO ZAMIARU.
W końcu jest tyle ogólnie dostępnych sprawdzonych przez lata konwencjonalnych narkotyków, że tylko skończony idiota, których wylęgarniami są polskie gimnazja, mógł by iść i kupować ich słabsze, droższe i jak na to wygląda mniej bezpieczne odpowiedniki.
Większość moich (i twoich pewnie też) znajomych coś przyjmuje. Praktycznie nigdy nikomu się nie stało ( C. ty byłeś wyjątkiem i będzie nam ciebie brakować ). A tutaj , legalne specyfiki i ludki zaczynają się przekręcać. Sprawa mnie zaciekawiła, że jestem za leniwy by coś o niej czytać i zbyt mało profesjonalny by próbować dopalaczy, to wszystko co pisze jest raczej wyssane z palca. Żeby nie powiedzieć wulgarnie – z dópy. Pisze świadomie przez ó z krechą bo: po pierwsze krecha tematycznie kojarzy się z narkotykami, a po drugie w polskim słowniku nie ma takiego wyrazu więc nie narażam Was na czytanie bezeceństw.
Od zawsze byłem za legalizacją wszelkich specyfików, potraktujmy to jako nasz własny wkład w selekcję naturalną. Patrząc na obecną sytuację krew mnie zalewa gdy patrzę na postawę polityków. Z jednej strony nie pozwalają legalnie korzystać z tego do czego ludzie powinni mieć święte prawo. Przepraszam wolni ludzie powinni mieć. Z drugiej jednak strony mają ochotę uszczknąć trochę z narkotykowego tortu. Sami nie sprzedają? To co i tak najlepiej się kradnie przez podatki, od kogoś kto już zarobił, wymyślił lub wytworzył. Tak wiec mamy zabawę w kotka i myszkę ze Smart Schopami ( nazwa tych przybytków wstrzykuję kolejna już dawkę ironii do całego tekstu) jak dla mnie jest to zwykły teatrzyk i bicie w pręta. Poliszynel przewraca się w grobie😉😉
W moich oczach ludzie odpowiedzialni z wszelkie anty / pro dopalaczowi ustawy działają na zasadzie takiej. Zalegalizujmy sprzedaż broni i ostrej amunicji. Zrezygnujmy z pozwoleń i wszelkiego sprawdzania asortymentu sklepu z bronią. Właśnie – powiedział ktoś z końca sali. A na każdej rakietnicy, bazooce i magnum napiszmy żeby nie szczekać do ludzi. I sprawa załatwiona.
A co wy na to? Ktoś to w ogóle czyta? Nieważne do usłyszenia.


15.03.2010




Jak polubiłem Hitlera.

Ostatnio zdałem sobie sprawę z mocy karykatury. Przeraża mnie trochę, jak łatwo zmienić, wypaczyć skojarzenia jakie tworzą się przez lata i przylegają do danej postaci. Seria niewinnych filmów z YT odmieniła w moich oczach postać Adolfa H. Chyba bardziej niż powieść Schmitt’a.
Nowy, swojski i swoiście wyluzowany (mimo stresu jaki go otacza) Adolf wkupił się w moje łaski swoimi prostymi problemami, takimi jak „styluwa”, nowe rolki, brak dobrego electro. Nie chcę przesadzać, ale Hitler jako postać pop kulturowa to by było niezłe zatoczenie koła w karierze. Nie zdziwi mnie jak buntownicza młodzież, oddalona coraz bardziej od historii nie będzie widziała nic złego w pocinaniu ulicą z Adim na koszulce. Z Che popieprzają to dlaczego nie z Adim, w końcu to tylko koleś od elektro i rolek.
Czy to źle? Nie wiem, pamięć jest ważna, w końcu dzięki niej jesteśmy w stanie unikać błędów przeszłości. Z drugiej strony przekonstruowanie demonów, ośmieszenie ich daje trochę oddechu, zapominamy o przeszłych problemach i z większym humorem zmagamy się z teraźniejszością.
Hitler z masowego mordercy staje się na naszych oczach ziomalem, tylko czy to dalej jest on? Może to po prostu kolejny animowany ludzik z Internetu? Wdaje mi się, że to dalej on. W końcu właśnie na tym polega cały „myk”. Wyolbrzymienie, przeinaczenie realiów i groteskowość całego przedstawienia.
Mam nadzieję, że coraz więcej będzie tego typu filmów, mam też nadzieję, że ich twórcy wykażą zabiorą się za współczesne demony. Mam nadzieję, że sieć zaleją filmy ośmieszające Busha, Łukaszenkę, Kim Dzong Il’a , Mahmuda Ahmadineżad’a i resztę teletubisiów. W końcu póki świat nie postanowi ich odstrzelić można się przynajmniej ponabijać. Fakt, że trochę przez łzy, ale zawsze.





24.02.2010



Im starsi tym mądrzejsi. A może tylko nam się tak wydaje. Przyglądając się dzieciakom wydaje mi się, że im starsi tym bardziej świadomi swojej głupoty. Swojej niewiedzy. Swojej niedoskonałości. Coraz więcej rzeczy zaczyna przerastać, mury, które gdy fizycznie rośliśmy stawały się proporcjonalnie coraz mniejsze, teraz stają się coraz trudniejsze do przebycia. Jednocześnie zaczynamy myśleć na innych torach. Może stajemy się mniej agresywni, a może po prostu odróżniamy sytuacje kiedy agresja jest potrzebna? Coraz mniej z niej korzystamy. A może się pójdę schlać? Raczej nie, po pierwsze jest przed pierwszym.... po drugie coś trzeba jeszcze naskrobać.
Terry Pratchet czeka gdzieś aż banda biurokratycznych skurwieli pozwoli mu spokojnie umrzeć w taki sposób jaki mu się wymarzył. Ci sami skurwiele wmawiają nam, że mamy prawo wyboru, że jesteśmy wolni. Szkoda, że piękna idea wolności sprowadza się do marnowania swojego życia. Dla jedzenia, dla picia, dla posiadania... Fajnie jeść, pić, posiadać. Szkoda tylko, że nie pamiętamy czym jest wolność. Ja nie pamiętam. Wpadłem jak większość w bezdenny wir szarej codzienności, w której świeżość i nowość, szybko jest adaptowana na potrzeby rutyny.
Coś bredziłem o dzieciach, coś bredziłem o Terrym. Dlaczego? Przypomniał mi się jeden z jego cytatów, którego nie pamiętam dokładnie. Opisywał on bandę zbirów, korzystając z porównania ich do dzieci. Cechami wspólnymi była brutalność, egoizm, bezrefleksyjność itp. Gdy to czytałem wydawało się śmieszne. Teraz przestaje takie być. Im bardziej przyglądam się setkom rytuałów, stereotypów, zachowań narzucanym przez społeczeństwo, tym bardziej mnie odpycha ich zasadność. Banalne prawdy wpychane w skomplikowane systemy nawiązujące do takich wytworów ludzkiej wyobraźni jak miłość, patriotyzm, wiara.... Gdybym chciał trywializować wspólnym mianownikiem były by po prostu pieniądze lub jakkolwiek forma wymiany handlowej lub wykorzystywania innych.
Co on pieprzy? Miłość, to piękne uczucie, dla którego ludzie bezinteresownie poświęcają wszystko!...... tak mi się wydaje. Wiem mocno to naciągane, ale czego się spodziewaliście w blogu pisanym na portalu karaoke?
Gościu się chyba nie wyspał. Bredzi i narzeka na co się da. Możliwe, ale korzystając z „wolności” mogę to robić. Do póki nie obrażę jakiegoś napuszonego kretyna wyznającego coś, lub będącego w cholernej mniejszości.
Nie żebym nie lubił mniejszości, mają one wiele istotnych zalet, wynikających z ich skromnej liczby. Czynią mniejszy tłok w autobusie, w mniejszym stopniu wpływają na przeludnienie, w mniejszym stopniu przyczyniają się do wyborów, jest w śród nich mniej idiotów ( mniej ilościowo, nie procentowo), chcąc ich wystrzelać i zakopać łatwiej wszystko zorganizować pod kątem logistyki i finansów. Pamiętajmy też – im mniejsza mniejszość tym bardziej jest oddalona od pojęcia tłumu, a tłum to masa, która ma to do siebie, że jeżeli nie jest słodką masą do ciasta to posiada same cholerne wady. Jest głupia, ślepa, łatwa do sterowania, kieruje się niskimi, często nie swoimi pobudkami i co najgorsze słucha cholernego popu. Pamiętajcie pop to chłam, pomijając tych brodatych panów z cerkwi Prawosławnych i kościołów greckokatolickich. To nie jest sztuka, to rzemiosło. Stworzone w celu pozyskiwania cholernych pieniędzy od masy nie posiadającej własnego gustu.
Jaki morał płynie z tego tekstu? Pamiętaj, lepiej rzucić się pod pociąg niż nażreć tabletek nasennych. Nie tylko większe prawdopodobieństwo, że ci się uda osiągnąć wiadomy cel, ale przy okazji spieprzycie dzień bandzie dupków pędzących do cholernej pracy. Buziaczki.




DODATEK WIECZORNY😉😉

Globalne ocieplenie według Billa Gate$a spowodowane jest przeludnieniem. A my w kochanej Polsce mamy niż demograficzny. Becikowe nie pomaga, zachęty nie pomagają. Co to się z tą młodzierzą dzieje. Może chociaż (za)młode matki będą lepiej traktowane przez ogół społeczeństwa. Za to homoseksualistom to się dopiero będzie obrywać. W końcu oni tylko chcą korzystać z cudzej produkcji sami palca ( czy co tam innego) do niej nie przykładając. Wstyd panowie homoseksualiści i panie homoseksualistki. Bierzcie przykład z licealistek, co to ani problemów z walką z niżem nie mają, ani obrzydliwych i sprzecznych z naturą metod anty nie stosują.
Osobiście dopatruję się tutaj zasługi naszego wspaniałego rządu, który na szczęście o prezerwatywach młodzieży mówić nie chce. Przynajmniej nie za dużo. Ale wracając do ocieplenia spowodowanego nadmiarem mas ludzkich na niebieskiej planecie. U nas mało mas to i ocieplenia jak nie było tak nie ma. A co. Polak potrafi, choć raczej na to wygląda, że nie potrafi. Ewentualnie ci co powinni to nie potrafią, a ci co jeszcze nie powinni – odwrotnie.
Tutaj pozwolę sobie na osobisty apel do narodu. Narodzie, rozmnażaj się, proszę, mam dosyć śniegu na parkingu, ujemnych temperatur i ślizgawicy. Chce aby było ciepło.
W ramach refleksji doszedłem do wniosku, że w sumie jak się w koło rozejrzeć, logicznie i zimno to przekalkulować, to bardziej humanitarne jest zabieranie dzieci z tego świata niż ich nań sprowadzanie. Lecz kupę luda tego nie „zakmini” – używając młodzieżowej nomenklatury. Tych mniej jarzących jak zwykle będzie przybywać. Nie dziwmy się potem, że mamy taką lewą pulę genetyczną jako naród, a gdy przychodzi do okresu „po wyborach” łapiemy się za głowy pytając niebios: Skąd oni się wzieli na tych stanowiskach? Jak to skąd? To tacy sami ludzie jak my, córki i synowie polskiej ziemi. Średnia wypadkowa naszego społeczeństwa. W takim społeczeństwie bycie socjopatą powinno być nagradzane jakimiś orderami lub medalami. Praktycznie każde odstępstwo od naszej polskiej normy, obojętnie, w którą stronę powinno zostać nagradzane.


29 stycznia 2010 - kawusia

„Kawa moja wspaniała kawa” – śpiewał Łona w jednym ze swoich kawałków będącym peanem na cześć tego czarnego napoju. Ja też bym tak zaśpiewał, bo napisać już jest rudnej tak mi się łapy trzęsą.
Tyle tytułem tajemniczego wstępu, teraz czas się chwalić. W ciągu ostatnich kilkunastu godzin stałem się szczęśliwym posiadaczem ciśnieniowego ekspresu do kawusi. Pozyskane drogą zagarnięcia (pozdrawiam Mamo) urządzenie wtłoczyło już do mojej krwi trzy espresso a dzień jeszcze się nie ma ku końcowi. Jak tak dalej pójdzie do pierwszy zawał serca będę miał przed wieczorynką. Jak łatwo się domyślić na mojej liście ulubionych napojów obok złocistego jak słońce piwa, pojawiła się czarna jak ziemia na jakimś ciemnym zadupiu kawa. Czarnoziem taki... Fakt, faktem nie posiada właściwości kawy Klatachiańskiej i nie wprowadza w stan ultra-trzeźwości (kto czytał ten wie) ale z drugiej strony może za mało jej jeszcze wypiłem.
Wcale się nie zdziwię jak światło przestanie mi być do czegokolwiek potrzebne i wzorem Geralda z Rivi będę widział w ciemności bez większego problemu. Innymi słowy, nie zdziwi mnie gdy w.......ebie mi gały w kosmos.



25 STYCZNIA 2010
"Tak, zabierzcie mi wszystko co kocham.”

Zabierzcie mi Polskę. Zaciągam się papierosem aby wyglądać jak prawdziwy twardziel, niestety przedobrzam, dym dostaje mi się do oka a łzy niweczą cały efekt.
Pamiętam jak za czasów ogólniaka popijałem w parku wino owocowe wraz ze znajomymi czekając na kolejny kiepski koncert kilku miejscowych zespołów. Paliło się tanie papierosy zakupione dzięki funduszom całego zebranego kolektywu młodocianych bełciarzy. W dobie równo uprawnienia należało by do dać, że były tam też szanujące się bełciary . Potwierdzam były. Ich obecność swoja jakością niczym nie ustępowała obecności mężczyzn. Choć w tamtych czasach nie każdy z nas był jeszcze mężczyzną. Oczywiście poza mną. Ja jestem mężczyzną od zawsze. Jasne?
To było wspaniałe, człowiek był młody. Dalej jestem młody tylko czasy się trochę zmieniły, jak wskazuje odwieczna tendencja, oczywiście na gorsze.
W międzyczasie pojawiła się praca zarobkowa, studia, sesja, zakochanie i wspólne zamieszkanie z ukochaną osoba. Słowem same cholerne stresy. Ceny benzyny i całego możliwego do zakupienia badziewia poszły w górę, kolejni złodzieje i kłamcy pojawiali się u steru władzy. Pojawiało się coraz więcej obostrzeń i zakazów stosujących się do mojego życia codziennego.
I co? Zapytacie drogi czytelniku i droga czytelnio. Jajco – dziarsko Wam odpowiem. Lecz z moich oczu wyzierać będzie już tylko matowość istnienia i smutek. Gdzie się podział dawny błysk w oku? Zapytacie. W sumie to raczej tego nie uczynicie. Nie znamy się na tyle dobrze. Wątpię też żeby bliższe mi osoby coś pamiętały odnośnie refleksów świetlnych wyzierających z moich oczodołów. No, może za wyjątkiem gdy moja Mamusia powiedziała – coś ci się synku dziwnie błyszczą oczy. Chuchnij proszę!
Co do błysku. Gdyby w przeszłości rzeczywiście istniał w moim oku zapewne teraz znajdował by się dokładnie w tym samym miejscu gdzie picie alkoholu w miejscach publicznych, częściowa depenalizacja miękkich narkotyków, i gdzie niedługo się znajdzie możliwość palenia papierosów poza własnym domem i samochodem (czyli poza miejscami w których tego akurat nie czynię).
Przepraszam, ale nie pamiętam aby moi praszczurowie walczyli o wolność ich (bo raczej już nie mojego) kraju na zasadzie: „uwaga chłopaki będziemy walczyć za Ojczyznę, tzn. za wolność w naszych domach, przedpokojach i salonach! Tak! – krzyknął wtedy ktoś z tyłu pochodu powstańców – i w naszych garażach, strychach i piwnicach!
Nie, nie o to chodziło, aby banda najmniej szanowanych przez resztę społeczeństwa ludzi zabraniała mi działań, które przysługują wolnemu, dorosłemu człowiekowi. Jestem wolny? Jestem dorosły? To do cholery pozwólcie mi się zabić w swój ulubiony sposób!
Sorry Błażej, nie możesz, wiesz nic nie mamy przeciwko twojej śmierci, ZUS’owi jest to nawet na rękę, ale nie rób tego na ulicy, zabij się u siebie w domu. Zresztą takie mamy tutaj prawo.
Sukinsyny pozwalają mi zapłacić sobie za wódę, browar i fajki, a potem wyganiają mnie do domu, abym tam mógł powoli i przede wszystkim z dala od oczu społeczeństwa doprowadzać do własnej degradacji. Zupełnie jak by zaborca powiedział: „spoko możecie się kształcić w waszym rodzimym języku tylko wiecie co, proszę, nie róbcie tego publicznie bo was rozstrzelamy, macie od tego kanały i mieszkania”. Skoro już tak gramy to pozwólcie mi kupić od siebie marychę, wsadzę ją sobie do reklamówki z waszymi papierosami i gorzałą i z poczuciem spełnienia wynikłym z faktu opłacania podatków pójdę sobie spokojnie do mojego miejsca niepublicznego. Tam z dala od waszych nadwrażliwych oczu będę się dobrze bawił, do póki śmierć nie uwolni mnie od waszych wspaniałych pomysłów na moje życie.



17.1.2010

Polacy to naród idiotów. Jeden z nich Was pozdrawia. Pozdrawiam.
Tekst powodowany chronicznym brakiem zdatnych do śpiewania utworów.


Ising wpałował mi wielgachny kindżał w plegary. Boli, nie mogę się schylać, ale to dobrze. Jeszcze zobaczyłbym pozostawione na ziemi mydełko, a chyba wiecie co to znaczy. Jeszcze więcej bólu.
Mam wielki żal do Mamy. Za to, że nie stawała jak była ze mną w ciąży koło mikrofali, że nie paliła cholernych papierosów i nie chlała wódy. Może gdyby było inaczej bawiłyby mnie dodawane ostatnio na moim ulubionym portalu kawałki.
Ale od początku. Powoli. Ewa, lubię Ewę. Jak można jej nie lubić. Chciałbym mieć więcej takich przyjaciółek, ale nie, na rany Dzizasa by słuchać jej wokalu. Zwłaszcza, że nie ma nic do słuchania. No może przesadzam, ale takie moje prawo. Czy tylko ja mam problem z repertuarem IS? Nie wierzę. Rozumiem, że Polacy to naród idiotów, ale żeby aż tak? Ktoś w końcu w tym cholernym Media Markecie musi kupować!
No dobra, naprawmy świat z Ising😉😉 Nowa akcja, albo lepiej PROJEKT. Zainteresujmy ludzi porządną muzyką, nawet jeżeli nie porządną do różną, inną niż ta papka z co drugiego głośnika. Przypomnijmy trochę starej dobrej muzyki, pokażmy, że jest też coś obok głównego nurtu wytyczanego przez i dla mas. Będzie trzeba za to płacić? Dobra będę płacił. Mam nadzieję, że znajdą się też inni, którzy będą, bo zdechnę z głodu. Ale wolę zdechnąć z głodu niż z mózgiem zgwałconym przez Szymona Wydrę, Bartka Wronę, Feela, Gosie Andrzejewicz czy Piotrusia z „Multidedialnego Odlotu”. Co będzie dalej, najnowsze przeboje Maćka z Klanu?
Kiedyś myślałem, że logowanie się na podstawie dowodu coś pomoże, ale byłem w błędzie. Pieprzony idiota. Nic by nie pomogło. Przynajmniej pasuję do reszty narodu.

Na koniec jeszcze garstka przemyśleń na temat Michała Jaksona. W sumie to ex Michała Jaksona. Wchodząc na forum, co czynie coraz rzadziej, bo po co się denerwować, doszło do mnie. Michał kochał dzieci 😉😉 Teraz dzieci kochają Michała, szkoda, że wcześniej musiał odejść z tego padołu łez i rozpaczy bo kilka randek więcej może by mu pomogło. Kochane dzieci nie martwcie się, macie przecież Romka Polańskiego, on żyje. Kurcze zapomniałem, ma areszt domowy;( I nie śpiewa. I większość z was nie zaczai jego filmów. I nie łapie się za krocze. Cholera. Co za niefart.
10.12.09 - TEGO NIE CZYTAJ, LEPIEJ.


Improwizacja. Interpretacja. Spoko. Dzisiaj podam przepis na danie. Może smaczne, może nie. Na pewno ciężko strawne…. Zwłaszcza dla niektórych. O co biega? Jak śpiewam? Dlaczego o tym pisze? Tak po prostu wzięło mnie na szczerość.
Jasne. No tak, zdarza się nawet naj nieszczerszym😉😉
Włączam kawałek, który się pojawi na IS i się bawię, improwizuję. Gdy śpiewacie coś bez przygotowania, bez Setek prób i kasowania nieudanych wykonań wykonań widzicie na co naprawdę was stać. Może nie do końca, ale jest to bliższe koncertowej wersji utworu, niż sztuczne, wielokrotne powtarzane i tuningowane w studio nagranie.
Nagrywanie setami, odczekać kilka tygodni, kupić parę piwek i ogień. Włączacie kawałki na pałkę i nagrywacie je jak leci. Nie powtarzacie tego, co setka przed wami usłyszała na teledyskach i koncertach z YT. I bardzo dobrze.
Fakt. Karaoke w sumie polega na odtwarzaniu czegoś co już zaistniało, najlepiej w jak najmniej zmienionej formie w stosunku do oryginału. Ale….na co to komu? Przepraszam – NA CO TO, KURDE KOMU????.
Bądź sobą wybierz piersi.
9 GRUDNIA 2009 – EDYCJA PRZEDŚWIĄTECZNA


Taki grudzień to ja rozumiem. Ani grama śniegu. A mówią, że globalne ocieplenie jest złe. Nie prawda. Coś, co powoduje, że w środku zimy nie muszę brnąć po kolona w cholernym białym błocie, że wsiadając do auta nie ryzykuję życiem, że nie przeciekają mi buty i ryzyko, że połamię sobie giry spadnie do zera. Coś takiego musi być dobre. Więc właśnie wymieniam wszystkie żarówki w domu na stare dobre 100-vatuwy, włączam lodówkę na max. Upewniająć się, że freon ulatnia się w odpowiednim stopniu. Odkręcam wszystkie dezodoranty jakie posiadam, reszta zostanie odkręcona jak już moje hurtowe zakupy z allegro dotrą na miejsce.
Im cieplej tym lepiej. Zanim przyjdzie za to zapłacić jedyne, co po mnie zostanie to cholerne plastikowe butelki, którym nie chciało mi się segregować. Sorry wnuczki, dziadek miał was w pupie.
Święta to oczywiście, jak każe tradycja, wóda, misie z coca coli, Kevin sam w domu ( mam nadzieje, że w tym roku jego los zakończy się w męczarniach i po przez gwałt) i oczywiście Adam cholerny Małysz. Nic mnie bardziej nie cieszy od faktu, że już magiczny Adaś nie lata jak przed lata😉😉 Nie muszę już o nim słuchać. Tak już chyba jest w tym smutnym jak ostatnio dodawane na Ising piosenki kraju. Mamy sportowca, wygra kilka razy? Jego dyscyplina staje się sportem narodowym a on zostaje nowym polskim bogiem sportu.
Co u mnie? Jakie plany na święta? Ha! Skoro pytacie. Zakupiłem już gry, obie w mniejszym lub większym stopniu o zabijaniu. Odwiedzę trochę jeleniogórskich Pubów zalawszy się jak karze tradycja wzmacnianą herbatką, grzańcami (broń Czajniczku Russela piwnymi – jedyne słuszne to winne!), nadrobię braki w zabijaniu wirtualnych adwersarzy i zgodnie ze świąteczną tradycją dam upust obżarstwu i brakowi umiaru! Czego i Wam wszystkim drodzy isingowicze życzę.

PROJEKT – brzmi dumnie. 28.11.2009

Modne rzeczy mają to do siebie..... że są modne. Ludzie je lubią, fajnie mieć taką rzecz. Ziarno trafia na podatny grunt i podlewane przez rzeszę zwolenników kiełkuje przyjmując odpowiednią, mniej lub bardziej strawną formę.
Idea świetna, popieram, mogę nawet z dumą stwierdzić, że sam w jednym projekcie brałem udział. Pozdrowienia dla autorki TAKTAKTAK.
Więc czego znów ten łoś się czepi, myślisz zapewne czytając powyższe słowa. A tego, że w ostatnich tygodniach IS zmienił się w manufakturę, masowo tworzącą „projekty”. Wszystko fajnie, cool, jucy a nawet jazzy tylko weźmy pod uwagę, że nie każdą piosenkę warto przekształcać. Nie każda do tego się nadaje. Czekam, aż ktoś z zacnej Isingowej braci stworzy projekt akustyczny oparty na podkładach karaoke. To będzie dla mnie hit.
Co innego napisać tekst, załatwić kogoś kto zrobi podkład. Poprowadzenie czegoś takiego uważam za super pomysł. Skromny jestem nie ma co, ale tak uważam. Było by to coś co naprawdę dawało by nie tylko radę ale i wielką radochę. W sumie nagrywanie czegoś co już było, nawiązującego do wydarzeń które dawno już przeminęły i nie oszukujmy się były dla nas bardziej wydarzeniem medialnym niż realną tragedią, nie jest niczym innym niż dobrą zabawą.
20 listopada 2009

Na kolana! Po wielu, wielu miesiącach, niespodziewanie otrzymałem wyróżnienie! Chyba przez sentyment Ekipy ISing😉😉 Pomyślałem, że dobrze by było coś z tej okazji naskrobać. Pytanie tylko, co? Jesień ma się ku końcowi, czas rozpocząć okres grzewczy, co przy wszelkich urządzeniach na prąd wróży skok na beton. Z parteru będzie mało efektywny i efektowny, ale, jak to mówią biednemu wiatr zawsze w oczy.
Wiadomo polska jesień, czas na depresję. W tym sezonie modny haloperidol i sznyty na nadgarstkach. Oczywiście wszędzie da się wyszukać jakieś pozytywne aspekty. W przypadku zimy i jesieni nadmienić by należało, że jest to najprzyjemniejsza pora na przesiadywanie w knajpach. Przy grzejących wrocławskie, podnasypowe lokale kozach. Fakt, że w kiblu można odmrozić sobie przyrodzenie przemilczę. Podobnie jak powroty do domu. O dziwo nigdy nie pamiętam by mi było podczas powrotów zimno, a przynajmniej tego nie pamiętam. Ani jak wracałem, ani jak było zimno. Więc uznajmy to za nieistotny szczegół. Właśnie, zawsze się zastanawiałem, co mi bardziej wydłuża powrót na jamę: długość drogi czy też jej szerokość? To pewnie pozostanie małą leśną tajemnicą.
Jesień liśćmi a Ising kawałkami posypał po ziemi, i dobrze. Coś nawet się udało wykopać dla swojego zezgredziałego gardziołka. Konkursy jak widać stały się wydarzeniem cyklicznym i nieustępującym. Bardzo dobrze, każdy coś znajdzie dla siebie.



No i stało się. Cholerne ABW albo inne CBA usunęło mojego bloga. Wykastrowało go z połowy tekstów. Ból nieprzenikniony. Cierpienie po utracie. Płacz, zgrzytanie zębów, żałoba… zawsze jakaś okazja by się napić. Stypa nie stypa wódka musi być.
Pierw blogi, potem wasze kawałki. Tak, tak. Dobrze słyszycie. Liczę i trzymam kciuki za Ekipą Ising, może coś się jeszcze uda odzyskać. W sumie to tylko pisane pod wpływem chwili bzdurki, ale człowiek się z nimi zżywa, coś zaczynają dla niego znaczyć. Czas na poezję😉😉


„wróć do mnie (do jasnej cholery)”

Odszedłeś ode mnie
Tak jak byś szedł po papierosy do kiosku
Zniknąłeś w chmurze
w pierwszym obłoku wydychanej nikotyny
Jak cholerny D. Coperfield
Nie ma Cię… ale ja jestem
I jeszcze kiedyś zrobimy zadymę!

5. listopad.2009 - Hipermarkety są hiper

Hipermarkety. Coś w nich jest. Czai się w na półkach z setkami produktów tworzonych tylko po to żebym chciał je mieć. Zabronili mi pożądać żony bliźniego swego, więc dostałem sekstyliony przedmiotów do pożądania w zastępstwie.
Tak, więc coś się czai. Czerwone oczy spoglądają zza ryżu, paczek z herbatą, cukru, gazet i zimowych opon do Opla Astry. Wychodzi, gdy nie jestem w stanie dostrzec ruchu nawet kontem oka. Skrada się przez chwile i kradnie moją energię, moje dobre samopoczucie, mój cenny czas, który tak kocham marnować.
Setki ludzi z oczami bezmyślnie wbitymi w znane im doskonale towary, przepłacający za przedmioty tylko dla faktu nabycia ich w promocji. Spożywanie w hiper-barze mięs zbyt zaawansowanych by można było je jeszcze raz myć.
Uwolniłem się z tego pieprzonego nałogu, w którym grzęzłem przez lata, pamiętam ludzi stojących od 5:30 przed zamkniętymi drzwiami marketu, czekających jak cholerni narkomani aż otworzy im się drzwi.
Markety, sklepy dla ludzi, gdzie pozbywamy się godności w wyścigu po przeceniony towar, gdzie nurkujemy w koszach chłamem jak wytrawni smakosze badziewia. Hipermarkety dla hiperklientów. Kocham je miłością ćpuna na odwyku.
xxxx

Każdy ma własny gust, o gustach się nie dyskutuje, dzięki różnym gustom świat jest ciekawszy, nie mam strzelby tylko dlatego twój "mózg" jeszcze nie spływa po przeciwległej mu ścianie. Większość wymienionych przeze mnie sentencji wymyślił pewnie ktoś kto słucha cholernego popu, aby usprawiedliwić przed społeczeństwem soje chore zamiłowanie. Hej narzygajcie mi do ust bo ja to lubię. Mniej więcej tak to wygląda. Setki tysięcy pieprzonych małp swoim wypaczonym gustem konstytuuje powstawanie badziewnej muzyki. Pakują pieniądze w kiczowate "osobowości" i celebrytów. Potem ktoś wstrzykuje w ich wary botoks i każe relacjonować wrestling w wykonaniu Gołoty i Adamka (tak wrestling to nie był moim zdaniem boks ). Jeszcze chwila i wszystkim przykują do nóg łyżwy, a dzieci będą myślały, że wszyscy w telewizji poruszają się w ten popieprzony sposób. Powinna powstać jakaś ustawa zabraniająca paprać w mózg Kowalskiego, ale nie o to przecież chodzi, naród ma gapić się w pląsające beztalencia i słuchać nieprofesjonalnych wyjców. W końcu gwiazda, którą sam wyprodukujesz jest tańsza, niż ta która sama wskrobie się na nieboskłon. Czekam tylko aż Adamek ze swoim pasem polsatu (idealnie pewnie pasuje do polsatowskiego paszportu ) przywdzieje łyżwy, albo zacznie śpiewać falsetem. Do czego biję? Do niczego skończyła mi się marycha i nie ma mnie co uspokajać, a jak mawiał Kazioo - "nie ma towaru w mieście".
Za kilka dni pełne życia będą tylko cmentarze, a my znowu, jak co roku, przypomnimy sobie gdzie pochowaliśmy naszych bliskich, wielka zabawa w (po)chowanego rozpocznie się na dobre. Zapłoną tysiące syczących na deszczu zniczy chyba, że ktoś z was skorzysta z opcji dla leniwych zapalając wirtualną lampkę na naszej klasie. Tak patrzę Ising, NK, Gęboksiążka pędza w dół, ale to nie wina administracji, to nie wina portali, to po prostu ludzie są do dupy. Ja? - twój mózg odpala się na wyższych obrotach, zwoje zaczynają się prostować - on na pewno nie pisze o mnie! Masz rację, nie piszę o tobie, tobie należy się szacunek, że dotarłeś tak daleko, że nie przeraził cię ten ogrom znaków, zwanych potocznie literami, stosowany w celu wyrażenia swoich myśli. Nawet takich mało odkrywczych i zrzędliwych myśli młodego starca. Mam nadzieje, że jak już będę stary i będę wybierał się do piachu, to nie zapomną zabrać ze sobą jakiegoś idola nastolatek, choć patrząc na znaną tendencję, aby się takowym stać lub powrócić do dawnej świetności wypada odwalić kite. Jak by Jacko żył to pewnie jego własny menago wpakował by mu trochę ołowiu w potylice, ot tak w celach marketingowych.
Z ostatnich przemyśleń, czy każdy w tym kraju pisze lub pisał poezję? Kocham to słowo. Poezja, pisze poezję, należy do tej samej rodziny co "muzyka jest całym moim życiem" - tak? To zdychaj. Bedę Ci wdzięczny😉😉 Dobra chyba wylałem dość jadu i mogę iść na zasłużony, czy wieczny to okaże się rano, spoczynek. Dobranoc, kimkolwiek jesteś, chyba że jesteś...
20.10.2009 - W tym kraju coś nie gra i to na wielu poziomach.



Wpadam na zajęcia z etyki, rozmawiamy o poszanowaniu praw autorskich, pirackich nagraniach i filmach ściąganych z sieci, a wykładowca trzyma na biurku kilkuset stronicową kserokopię. Musiałem, bo oryginał kosztował sto euro. Myślałem, że siknę pod siebie. Co kilka dni poruszając się komunikacją miejską umilam sobie czas czytając gazetkę aglomeracyjną „Metro”. W sam raz na przejechani kilku przystanków. Ostatnio pojawił się w niej cykl rozpoczęty sprawą Kazika. Nie wiadomo, o co chodzi? Już przybliżam. Kazik nagrał nową płytę, słabą jak poprzednie moim zdaniem i zanim zdążył ją wstawić do sklepów już była na necie ( i na moim dysku, żeby nie było, że nie jestem hipokrytą). Media się sprawą zainteresowały, bo temat jest dość lotny. W metrze zaczęły się pojawiać kolejne wywiady ze znanymi i kochanymi, których dominantą oczywiście było piractwo. Swój głos w sprawie przedstawili Muniek, Nergal ( tych dwóch pamiętam) i wielu innych pięknych, sławnych i kochanych przez tłum.
Wracając do sedna, siedzę na owych feralnych zajęciach, w plecaczku trzymam wzmiankowaną gazetkę i widzę parodię, jaka rozgrywa się przed moimi oczami……….
Ach, szkoda bitów, oceńcie to sami jak chcecie.


16. październik 2009 – Bungi, srajtaśma i papierosy.


Nazwijcie mnie tchórzem, ale nie uważam, żeby spadanie na linie głową w dół było brakującym elementem konstrukcji mojego życia. Wiem, nie znam się, ale do ceny skoku powinni dodawać koło stówki na płynną odwagę, która była by mi przed taka nonsensowną czynnością potrzebna. Pieprzyć to. W końcu szachy to też czadowa rozrywka, nieniosąca z sobą ryzyka zakończenia żywota z ciałem wkomponowanym w ziemię jak cholerny stojak na rowery. Dlaczego o tym piszę. To pozostanie małą Leśną tajemnicą.

Zawsze starałem się stąpać twardo po ziemi. I nie mam na myśli sensu metaforycznego, chodzi mi dokładnie o to, co napisałem. Ziemia, im twardsza tym lepsza. Z drugiej strony zwróćmy uwagę, jakie jest to relatywne, gdybym do owej ziemi zbliżał się głową w dół, z dość dużą, zwiększającą się prędkością, z przyczepioną do kostek liną, z pewnością wolał bym, żeby była miękka jak papier. Jaki papier? Ten, o którym wszyscy wiemy, że jest do dupy a i tak go każdy kupuje i uwielbiają się nim owijać małe dzieci i psy. Zwłaszcza te z telewizji.

A propos z chęcią bym nakręcił reklamę papieru toaletowego. Bez dzieci, bez cholernych szczeniaczków, bez kwiatków i łąki. Czysto techniczna, turpistyczna reklama, w której stwierdzenie „naprawdę dobrze zbiera” stanowiłoby główną oś scenariusza. Zaraz informacji, że nie przedrzesz go palcem. W końcu jest to podstawą. Miękki, pachnący (oczywiście do czasu) i nieprzedzierany. Może zmywalny? Nie wiem czy u nas by to przeszło. Hasło reklamowe mogło by brzmieć następująco: „jedna rolka na całe życie” a zaoszczędzone pieniądze można by było wydawać na papierosy. W końcu wszyscy uważają, że jak się żuci palenie to podreperuje się budżet. Ciekawe ile paczek fajek można kupić za pieniądze zaoszczędzone przez pięć lat niepalenia? Z chęcią zapoznam się z waszymi typami.

DZIŚ

Kolejny zlot zaliczony. Zlecieliśmy się. We dwóch. W sumie to było nas więcej, a co! Tylko isingowo było nas.... dwóch. Liczba parzysta, prawie okrągła, dość dobra i popularna we wszelkich systemach liczbowych. Nie obyło się bez skutków ubocznych.... i choroby filipińskiej. Prawie wygraliśmy konkurs karaoke, no dobra gdyby było o pięciu, dziesięciu konkursowiczów mniej to byśmy wygrali. Tylko nie wiem jak bym dziś wyglądał jako laureat flaszki i zestawu piw. Nie żebym wyglądał dobrze, bo nie wyglądam... i się nie czuję.
System nieaktywności porannej. Zestaw odczuć negatywnych. Jedno jest pewne, kapcie są ok., ale nie jak masz jednego z nich w gębie. Parafrazując Kurta – te Camele mnie kiedyś zabiją. Jakiego Kurta? Jedynego słusznego. Curta V. Jr. Może nie wygarnął do siebie z broni palnej, ale za to zabił się we własnej łazience. Poślizgnął się. Bywa. Myślę, że teraz się z tego śmieje. Może nie tak bardzo jak ja, ale na pewno. Nie wiem jak wygląda jego nagrobek ale mam nadzieję, że jest na nim wyrysowana dziura w dupie, jego autorstwa. Przebiłby bez problemu Bukowskiego i jego „nie warto się starać”. Epitafia, nagrobki. Zastanawialiście się jak powinien wyglądać wasz? Ja chyba już wiem. Chce mieć taki z konsolą do gier, żeby moje wnuki się nie nudziły jak odwiedzą dziadka. Dlatego chcę móc zapewnić moim wnukom rozrywkę. Z boku niech zasadzą konopie i chmiel. A ja będę pod spodem. W sumie pijąc lub paląc mieli by mnie nie tylko w sercu.
Wracając do zlotu. Nec, człowieku! Żyjesz?!
Mam pomysł jak powinien wyglądać wasz nagrobek. Jak ja bym go robił to było by na nim napisane. „Tu leżą oni, ja jestem obok, nie zapomnij nawozić roślinek i nie sikajcie za tablicą”.

13 PAŹDZIERNIKA 2009 – przygody Irytatora.

Irytator usiadł w ciemnym pomieszczeniu. Nacisnął przycisk, kilka mechanicznych dźwięków i jego twarz została oświetlona przez ekran monitora. Była irytująca. Dokładnie taka jaką powinna być. Irytator położył dłoń na myszce, wykonał kilka tajemniczych gestów i już był na naszej klasie. Kochał to. Komentowanie fotografii, poprawianie błędów w opisach, zadawanie pytań o wiek i wagę kobiet. Na drugiej zakładce odpalił kilka for. Ising został odpalony na osobnej przeglądarce, której kolejne karty zapełnione zostały setkami nowo nagranych piosenek. Wzrok Irytatora przepłynął pobieżnie nowe nagrania. Gdy już pouzupełniał brakujące na forach offtopy zabrał się za gwóźdź programu. Gwiazdki. Kochał gwiazdki, podniecały go. Oblizał wargi próbując spowolnić mocno przyspieszony i płytki oddech. Palce zaczęły mu się pocić, pozostawiając mokre ślady na myszce i fornirze biurka.

***


Oczy Wojtunia zaczynały się rozszerzać coraz bardziej, penis się kurczył ze złości, a zaciśnięte na poręczach krzesła ręce zaczynały bieleć na kostkach.
-co za chu......jedno po drugim z ust Wojtunia wylatywały inwektywy skierowane w przestrzeń internetu.
-pięć nagrań po jednej gwiazdce, !@#!@#, ja #!@#!#. To jakiś czub jest normalnie. Ciśnienie Wojtunia zdawało się przewyższać, to które mają w oponach 18 kołowe tiry. Kilka sprawnych kliknięć przeniosło by go na profil winowajcy, ale sprytny gnojek nie pozostawił żadnego komentarza. Tylko gwiazdki. Ściśle mówiąc jedną gwiazdkę, za każdymi odwiedzinami na Wojtuniowych utworach. W kącikach ust zaczęła pojawiać się biała piana. Zgrzyt zaciskanych zębów wprowadził w drganie okienne szyby. – cholerna obwodnica – usłyszał zza drzwi głos dziadka.

***

Irytator napawał się swoim dziełem. Kiedyś zirytuje ich wszystkich. Praca była ciężka, ale lubił ją. Zadawał sobie doskonale sprawę jak ciężko wygrać z krajem, w którym działał. Łatwi klienci ale ogromna konkurencja ze strony rządu, służb państwowych, nawet aura i klimat kraju grała w przeciwnej drużynie. Lecz Irytator się nie poddawał, w zalewie paranoi i irytacji jaka miała tu miejsce, on uważał się za artystę. Rzemieślika dopieszczającego malutkie elementy, dbającego o każdy najdrobniejszy detal. On proponował realizacje jednostkowe. Działa na granicy napięcia i wytrzymałości. Dobijał niedobitki, zadawał ostateczny cios. Rzadko ktoś z powodu działań Irytatora wyskakiwał z okna, ale frustracja rozwalającego klawiaturę nastolatka całkowicie go satysfakcjonowała.

9.10.2009 – uważasz, że poprzednie wpisy były głupie?

Krążąc po profilach natrafiłem na taką fajną notkę w „kilka słów o mnie”, której fragment informował, że właścicielka profilu i całkiem miłej twarzy ( pieprzony prokurator ) nie pije, nie pali i nie ćpa. Przygnębiła mnie nieco ta informacja, nie lubię jak ktoś popada w stagnację i nie posiada jakiegoś hobby. Pociesza mnie fakt, że wzmiankowana osoba śpiewa. Niestety nagrała tylko jeden kawałek, jak dotąd. Osobiście uważam, że gdyby robiła chociaż jedną rzecz, z wymienionych z pewnością było by tych utworów w jej kolekcji dużo więcej. Vide autor tego skromnego wpisu na jeszcze skromniejszym blogasku.

Po głębszym zapoznaniu się z treścią opisywanego powyżej wpisu, pragnę sprostować, właścicielka ma wiele zainteresowań, nie zwróciłem na nie uwagi, bo mój wzrok przykuły wymienione już czynności ( których niestety nie czyni) myślałem, że spotkałem bratnią duszę i będziemy mogli w długie romantyczne jesienne wieczory pić, palić i ćpać. Niestety. Szukam dalej. Jednak nadal zastanawiam się, wiek wspomnianej Pani oscylował w okolicach 14 lat ( cóż za niefart) w moim mniemaniu jest w cudownym tworze (nowotworze) polskiej oświaty zwanym gimnazjum. Do dziś przekonany byłem, że umiejętności ćpania, palenia i picia są tam elementem obligatoryjnym, a nauczyciele dbają by uczniowie byli odpowiednio przygotowani do szkoły średniej, balu maturalnego i studiów wyższych. Nie można przecież wysłać młodej, nie zaprawionej w bojach wątroby na dalsze szczeble edukacji. Gdzie kompleksowość nauczania? Gdzie tworzenie podstawy programowej i nauczania wielopoziomowego?

Nie czyńmy młodym ludziom krzywdy, przyzwyczajmy ich do alkoholu i narkotyków, w końcu będą one stanowić główną nić porozumienia z innymi ludźmi w ich przyszył dorosłym życiu, prywatnym i zawodowym. Gdzie się podziała nasza dobra polska tradycja?

8 PAŹDZIERNIKA 2009 – PROGRAMY ROZWYWKOWE, CYCKI I TROCHĘ RZYMIAN.

Twarz i piersi, główne składowe współczesnych nastolatek. Zestaw idealnie pasujący do rzutu izometrycznego, z którego to perspektywy aparat zwany fotograficznym umieszcza część nastolatki w kadrze. Pstryk i gotowe. Mamy kolejną fotografię. Wiadomo jak coś ma być doskonałe trzeba, po przez ćwiczenia, doprowadzić do owej doskonałości. Trzeba robić kolejne zdjęcia, najlepiej taśmowo i tą samą metodą. Jaki cel temu przyświeca? Nie wiem.

Lubię piersi, nie trawię nastolatek. W sumie wychodzi pół na pół. Ciekawe czy Mruq tworząc na forum temat jak wyglądamy miał ukryty cel? Nieważne.

Tak więc mam już zdjęcie twarzy i cycków, co dalej? Określam swoją szaloną i zwariowaną osobowość, która jest najczęściej jak kwiat, czyli, że łatwo mnie zranić, jak motyl, że trudno mnie złapać i tak dalej..... do zrzygania.

Nie wiem, ale kiedyś chyba ludzi nie robiono taśmowo i czymś się od siebie różnili. Wróć. Pewnie tak nie było, ale trochę idealizmu nigdy nie zaszkodzi. Zwłaszcza jak w klapkach biegniesz przeciw rozpędzonej dywizji czołgów. Swoją drogą z chęcią bym coś takiego oglądnął. Program nazwał bym: „nastoletnie gwiazdki, ich fanki kontra dywizja pancerna”. Oczywiście dla każdego coś miłego. Panie z dziekanatu vs Głodne hieny – czyli hieny przeciwko hienom trochę bratobójczy odcinek, ale da radę. Na koniec pierwszej serii proponował bym ZUS kontra emeryci, całość przeprowadzono by na wielkim, ogrodzonym polu kukurydzy, emeryci poruszali by się kombajnami.

Wizje raczej się nie spełnią, bo w końcu mamy pełno gwiazd ( znowu pojawia się zjawisko taśmowej produkcji i poszerzania znaczenia słów), które mogą tańczyć na lodzie, wodzie, głodzie. Śpiewać i robić tysiące innych, bezwartościowych, jak i one same, rzeczy. Ja z chęcią bym rozszerzył paletę programową o „Gwiazdy umierają na mrozie” albo „ Jak oni padają?” (najlepiej jak muchy i z kulą w mózgu). Drastyczne? W końcu cel uświęca środki, a ja chcę tylko, żeby świat był lepszy i przy okazji chcę dostać trochę rozrywki. Starej, dobrej rozrywki w stylu areny, gladiatorów i lwów. W końcu jak ktoś wymyśla akwedukt to można mu też zaufać w kwestii programów rozrywkowych.


6 października 2009 – cudowny dzień jakich mało.

W życiu każdego człowieka zdarza się dzień, w którym powietrze pachnie jaśminem albo jak włosy ukochanej. Gdy chcemy je chłonąć każdym pęcherzykiem płuc. Dzień, w którym promienie słońca stają się tak wyraziste, że prawie możemy je dotknąć i złamać jak delikatną słomkę. Dzień, który nadaje sens istnieniu tych pozostałych, szarych i nieciekawych dni. Będący wytyczną doskonałego przebudzenia, wskazujący drogę ku cudownym popołudniom i determinującym wszystkie romantyczne wieczory. Dzień pachnący świeżą kawą podaną Ci przez ukochaną, ciepły jak pomięta pościel, w której leżycie przytuleni do siebie, patrząc w sufit i próbując uspokoić dopiero co wzburzone oddechy.
Ten pieprzony dzień nie był taki. Ściśle rzecz biorąc znajdował się na całkowicie przeciwległym biegunie w stosunku do opisanego dnia. Giń przebrzydły zlepku godzin, obślizgła kreaturo szarego świtu i niedoszłego zmierzchu. Niech pomiot twój zostanie przeklęty po wszystkie czasy i niech szcza krwią, aż zdechnie w nieopisanych bólach. Jak mogli mi wlepić mandat za przechodzenie na czerwonym świetle! Przecież nic nie jechało!
Niech ten cholerny dzień idzie się...... ach, szkoda słów.



5 październik 2009 – terroryzm, śledzik, pasta z amfetaminą i inne niezbędne elementy współczesnego świata.

Jak to miło jak ktoś cię czyta, a ty jeszcze żyjesz. Nie wyprzedzasz swojej epoki tylko dostrzegasz jaka jest do dupy. Gorzej jak nie za bardzo masz pomysł na kolejny tekst, nie chce ci się nic robić, twoje życie trochę się zmienia, nie masz co i kiedy śpiewać, mózg popada w stagnację. A grono fanów zobowiązuje. Jedni powiedzieli by, że to bardzo małe grono. Ja uważam, że jest to bardzo elitarne grono.

Wczoraj idąc spać, minimalizując czynności socjalno higieniczne do niezbędnego (sprawa wielce dyskusyjna) mycia zębów wpadłem na genialny pomysł, który oczywiście został opatentowany ( czy opity, nie pamiętam).

Chodzi o pastę do zębów na bazie amfetaminy. Wstajesz rano, człapiesz do łazienki myjesz zęby i wybiegasz do pracy. Oszczędzasz na kawie, prądzie, wodzie, bilecie na autobus, jedzeniu. Prawdopodobnie oszczędności będą tak wielkie, że bez problemu zdążysz odłożyć na koszta (równie niechybnego co przyspieszonego) pogrzebu.

Z utęsknieniem czekam na kolejny film z Kevinem Spacy, w którym pali trawę. Powoli staje się to wyznacznikiem odpowiadającego moim gustom kina. Zadziwia mnie zawsze jak Kevin pali podczas codziennych czynności życiowych. Czuję się wtedy taki marny i beznadziejny. Ja tak nie potrafię, pewnie połowa obecnych gimnazjalistów posiada tą zdolność, a ja nie. Nie wiem o co chodzi, może powinienem zmienić dealera, albo palić połowę.

Statystycznie 50% polaków zdradza swojego partnera, więc jak Ty tego nie robisz, to…. Masz problem. Statystycznie. Kocham statystykę, według niej faceci są lepszymi samobójcami od kobiet, na cztery niewiasty próbujące się wybrać, nieco szybciej na łono Abrahama tylko jednej się udaje. Faceci w tym przypadku mieli by 100% skuteczność. Ciekawi mnie czy te statystyki mają jakieś przełożenie na ataki terrorystów samobójców. Może jak by samolotem lecącym na WTC kierowała kobieta finał byłby mniej opłakany w skutkach? W sumie nie mam nic do terrorystów samobójców, tylko dlaczego nie mogą tego robić sobie w mieszkaniu? Kochanie idę do pracy! Nie możesz zadzwonić do szefa, że popracujesz w domu? Zaprosimy paru innowierców, zrobię kawę i ciasteczka, może jacyś sąsiedzi przyjdą? A potem.....

Cóż, praca pełna adrenaliny ale dość uboga ścieżka kariery zawodowej. I raczej nie wpisze się za dużo pozycji do CV. Ciekawe jak wygląda rozmowa kwalifikacyjna w takiej terrorystycznej organizacji? Jakie cechy charakteru predestynują Pana do pracy w naszej organizacji? Mam bardzo wybuchowy charakter i jestem dość rozrzutny. Przyjęty. Płacimy po każdej skończonej operacji przelewem na konto.

Śledzik. W sumie mój stosunek do tego pomysłu NK, jest raczej obojętny. Do samej idei śledzika. Ludzie w pasującym do większości zbiorowisk (czy wirtualnych czy nie) owczym pędzie zaczęli zanieczyszczać go czym się tylko dało, co samo w sobie stało się męczące. Całkowicie unieruchamiając nowa funkcję portalu. Funkcję, która dla mnie mogła stanowić coś na wzór Wykop.pl, a jedyne co zrobiła to uświadomiła fakt posiadania bardzo wielu idiotów w spisie znajomych. Trochę mi przykro z tego powodu. Na szczęście z większością jedyne kontakty jakie utrzymuję to wirtualne, w postaci ich facjaty pośród wirtualnych znajomych z NK.

29 WRZEŚNIA 2009
„Słowny onanizm, konkursy, nagrody i inne pierdoły.”



Ostatnio czytając jakieś wpisy na jednym z internetowych for dowiedziałem się, że grafomani często stosują przesadnie dużo, następujących po sobie porównań. Z dumą pragnę oznajmić, że należę do tego zaszczytnego grona. Wypluwanie literek na papierek sprawia mi niesamowitą przyjemność, więc sobie tego nie żałuję. Kolejny wniosek do jakiego udało mi się doczołgać to spostrzeżenie, że wolę literaturę gdzie penis określa się mianem ktasua, a nie odwrotnie. Ludzie unikają kloacznego języka w życiu codziennym. To trochę straszne. Mamy kloaczne myśli, życie, zachowania, etykę, ale staramy się to wszystko perfumować swoimi słowami. Bywa.

Propozycje konkursu. Ręce opadają. Wiem, wiem, wiem – każdy ma swój gust i należy do uszanować. Gówno prawda. Cholerne bezguścia, słuchające zmiędlonej przez machinę papki. Gdybym miał tylko do tego prawo zamykała bym tego typu tematy. Z jednej strony fajnie, dają ludziom poczucie wpływania na decyzje, integracji z portalem itp. Z drugiej strony tego typu tematy odrzucają mnie i kojarzą się z tępą średniowieczną tłuszczą wykrzykującą coś na rynku pod szubienicami lub pręgierzem. Zaznaczam, że jest to tylko moje subiektywne zdanie.

Podstawowym problemem karaoke jest to, że jest ono dla wszystkich i utarło się, że większość to ludzie bez słuchu, głosu i poczucia rytmu. To tak samo jakby twierdzić, że gokarty są dla tych, którzy nie potrafią kierować, a paintball to zabawa dla zezowatych lub ślepych. Masa ciągnie w dół, co idealnie widać na naszym pięknym portalu. Poziom jaki reprezentuje dobierany repertuar idealnie odzwierciedla to co dzieje się na portalu. Dlaczego nie zrobić trochę ambitniejszych konkursów, dlaczego nie zmienić trochę ich formy? Czy każdy konkurs musi być z nagrodami rzeczowymi lub występami. Czy nie można tego rozdzielić? Ja to widzę tak. Pozostawić konkursy, które obecnie mamy. Dodać nowe, trochę bardziej ambitne, z różnymi rodzajami wykonawców, niekoniecznie tymi z głównego populistycznego nurtu. Nagrody? Zastąpić je wirtualnymi odznakami, orderami czy innym badziewiem. Prosty system podobny tego jaki komercyjnie działa w moim ulubionym portalu społecznościowym.
Może kiedyś coś takiego powstanie, niskie koszta, prosta logistyka, kupa zabawy dla użytkowników. Jak trzeba można pobierać niewielkie wpisowe rozliczane sms’em, które mogło by pokrywać koszta lub służyć tworzeniu kolejnych konkursów. Możliwe, że nie spotkało by się to z ogromnym zainteresowaniem, jak więkrzość trochę ambitniejszych inicjatyw, ale ile zabawy by mieli, niektórzy ludzie. Mam wrażenie, lub nadzieję, że takich osób też nie było by wcale mało. Stosunkowo.
Kończę i do usłyszenia, muszę iść coś nagrać na konkurs z PapaD. Mam w końcu ich wszystkie płyty.

PS. AUDIOTELE – gdzie Błażej ma wszystkie płyty PapaD.? Do wygrania kolacja z Błażejem, we Wrocławiu, oczywiście na Twój koszt.


28 września 2009 – jakbym miał jaja.

Uwielbiam NK. Naprawdę, czasem mnie irytują ludzie, których mam w znajomych, ale ogólnie jest świetnie. W sumie to definicja znajomego poszerzyła się niesamowicie od momentu gdy założyłem swoje konto. Często wpadam pooglądać zdjęcia moich „znajomych” i pragnę opatrzyć je jakimś komentarzem wypływającym wprost z serca. Przyznaję brakuje mi jaj by to zrobić. Pociesza mnie fakt, że innym też brakuje. Załóżmy jednak przez chwilę, że takowe wielkie jaja posiadam. Mniej więcej taki komentarz wystawił bym jednej ze „znajomych” z minionych lat szkolnych:

Kasieńko, wyglądasz dużo lepiej niż wyglądałaś, gdy chodziliśmy razem do jednej klasy technikum. Choć, po namyśle stwierdzam, że nie było trudno ten stan osiągnąć. Z drugiej strony trzeba przyznać, że zaczynałaś od zera. Ba, prawdopodobnie zanim osiągnęłaś ów zerowy stan, musiałaś dać z siebie bardzo dużo. Widzę, że trud się opłacił, wcześniej raczej byś nie wstawiła swojego zdjęcia na naszej klasie. A podpisanie się pod nim imieniem i nazwiskiem wymagało by odwagi. Możliwe, że równej z tą, która nasi dziadkowie odznaczali się podczas obydwu wojen. Pamiętam, że nie należałaś do bystrych kobiet, więc rozprostuj fałdujące się teraz czoło – chodzi o pieszą i drugą Wojnę Światową. Nie, nie wojnę światów. Światową....zresztą nieważne. Wróćmy do Ciebie.
Jeszcze raz gratuluję zmiany wyglądu, zakładam jednak, że Twoja osobowość jest nadal.... jak by to ująć...zakładam, że Twoja osobowość pozostała bez zmian. Zresztą, komentarze pod zdjęciami chyba nie są po to by być szczerym. To mogło by doprowadzić do wielu nieporozumień i konfliktów. Widzę, że obejmujesz koleżankę. Cieszy mnie fakt, że masz przyjaciół. Nawet jak im płacisz by byli z tobą na zdjęciu. Oczywiście możliwe, że robią to za darmo, choć bardziej prawdopodobne, że tak nie jest. Jak nie pieniądze to jedzenie, narkotyki, ewentualnie oferujesz im mało wyszukany, ale za to niedrogi seks. Niedrogi. W sumie to bardzo drogi, muszą udokumentować znajomość z Tobą i obwieścić ja światu. Skąd bierzesz takie pieniądze? Mniejsza z tym może nigdy się nie lubiliśmy, ale jeżeli naprawdę jesteś tak bogata jak mi się wydaje – napisz. Może się spotkamy. Całuję moją przyjaciółkę z lat szkolnych. Błażej.

Do dzisiaj nie wiem czemu tego nie robię? Biedny słaby Błażej.

18.09.2009

Jestem idiotą. Dwadzieścia sześć lat na karku, a dopiero teraz do mnie dociera tak oczywista prawda. To trochę boli. Czas odstawić pewne specyfiki, które jednak szkodzą. Lecz po kolei.
Jako miłośnik pióra Neil’a Gaimana postanowiłem przerwać haniebny okres nieczytelniczy jaki ostatnimi czasy zapanował w moim życiu i dokonać zakupu książki. Tak, książki. Droga dygresji pragnę zauważyć, że aby w „statystycznej” Polsce wybić się przed szereg czytelniczy wystarczy kupić książkę i przeczytać w ciągu roku trochę więcej niż połowę. Kocham ten kraj. Tak więc jak już zdążyłem nadmienić dokonałem zakupu zgodnego z przyjęta wiele lat temu zasadą, im grubsza tym lepiej i wyliczaniu średniej ceny strony, którą będę czytał ( ale o tym może bardziej dokładnie kiedy indziej ). Książkę odebrałem, dostarczyłem do domu i postanowiłem na szybko przejrzeć. Liznąłem kilka pierwszych zdań i zastanowiłem się, czy inni też tak mają, że czytając książkę wydaje im się, że już ją czytali? Zbagatelizowałem jednak dziwne uczucie czytelniczego Dejavu, w końcu czytałem kilka innych książek tego autora, a ta którą mam w rękach jest nieoficjalną kontynuacją jednej z nich. Lecz uczucie nie znikało, ba! Pogłębiało się! W końcu ponad wszelką wątpliwość ugruntowałem w sobie przekonanie, że jednak czytałem tą książkę. Fakty zaczęły się składać, bohaterowie stawali się coraz bardziej przewidywalni, znani wręcz swojscy. Oczami wyobraźni zobaczyłem pieniążki wydane na niedoszłą przyjemność ulatujące w niebo, z twarzami dawnych władców wygiętymi w ironicznym uśmiechu. Zdawały się mówić: Błażej – ty idioto. Trudno się z nimi nie zgodzić. Aż chce się sparafrazować piosenkę jednej z bardziej znielubionych przeze mnie wokalistek – im więcej czytam tym mniej.
Te, jakże tragiczne wydarzenia stworzyły fundament do dalszych przemyśleń. Przebiegłem wszystkie etapy od zaprzeczania do akceptacji i przypomniałem sobie słowa St



CZAS NA MAŁY CYTAT Z KORESPONDENCJI Z ADMINISTRACJA ISING'A (POZDRAWIAM PANÓW I PANIE SERDECZNIE)

Witam,

Z przyjemnością informujemy, że Twój blog osiągnął granicę 16 bitów czyli 65536 znaków. Znieśliśmy to ograniczenie i teraz możesz zapisać sporo więcej 🙂🙂

--
Pozdrawiam,
Pomoc techniczna
http://ising.pl

HA, HA. DZIAŁAM DALEJ, PIERWSZA BARIERA ZNIESIONA, TRZA TO OBLAĆ !! NO TO LECIM Z TYM KOKSEM <wciąganie>



31 Sierpnia 2009 – pamiętajcie o Nich, okażcie trochę zrozumienia i…..

Dzisiaj będzie o pięknym zawodzie nauczyciela. Ciężko się do niego ustosunkować. Z jednej strony co miesiąc wypłata jak by Ci chcieli dać w ryj. Z drugiej dwa miesiące wakacji i 17 godzin tygodniowo w pracy. No dobra, ale przecież też musisz pracować poza godzinami spędzonymi w szkole, przydzielają Ci dwieście odbitek ksero na miesiąc ( wiem , wiem bogata gmina), oczywiście papier sobie odlicz z własnej pensji.
Wchodzisz do klasy, mierzony przez trzydzieści nienawistnych, znudzonych, bezmyślnych, wypatrujących każdego Twojego błędu, potknięcia, pomyłki, przejęzyczenia, wpatrujących Ci się w dekolt, robiących zeza ( niepotrzebne skreślić, potrzebne dopisać) par oczu. Rozpoczyna się wojna. Wojna totalna, na wyniszczenie. Oni albo Ty. Co najśmieszniejsze i tak w końcu to będziesz ty. Bo wiadomo, siły nie są wyrównane, a świat jest raczej przeciw Tobie. Spokojnie, nie oddamy łatwo swojej ukochanej skóry. Mamy swoje metody, narzędzia i każący wzrok „Ghost Ridera”. Co prawda przydał by się jeszcze jego łańcuch z ostrzami i ewentualnie motor, żeby w razie czego spieprzać, ale i tak mogło być gorzej. Mogło? Błąd! Będzie, tylko trochę później. Kiedy na strunach głosowych zaczną tworzyć Ci się guzki i torbiele, bo w końcu nikt w trybie edukacji nie wpadł na pomysł, żeby nauczyć cię operować twoim podstawowym narzędziem pracy. Za to poznałeś jery twarde i miękkie, zapis transkrypcyjny i najróżniejsze alternacje.
Qrde – myślisz, mogłem uczyć wychowania fizycznego. Jak to dobrze brzmi, wychowanie przy pomocy siły fizycznej, tak powinno być, ale oczywiście nie jest. Za to opieprzasz się całe życie udając, że ciężko pracujesz, dopieprzasz po szkole w dresie, ale nikt Ci tego nie ma za złe. Gapisz się na dorastające dziewczyny i tylko czasem przypominasz im, że miesiączkę można mieć tylko raz w miesiącu, o one akurat swoją już wykorzystały tydzień temu.
Ale nie. Nie, nie,NIE!!@! – Ty musiałeś być ambitny, o jednego lolka za daleko i włączyło Ci się poczucie misji. Naczytałeś się Onizuki i postanowiłeś zostać wielkim edukatorem. Zrobiłeś sobie trzyletni kursik, dali ci licencję (polonisty, bo o tej najważniejszej – na zabijanie już nikt nie pomyślał) i wysłali na front. Nie byle jaki front, tylko bezlitosny, zimny, zreifikowany do granic możliwości i absurdu. Ewentualnie do granic pomiędzy Rosją a Chinami. W każdym razie naprawdę skrajnie odczłowieczony front, który rozrywa wojenna pożoga. Po jednej stronie Ty – mój drogi przyjacielu, czytelniku, czy kim kol wiek tam jesteś, a po drugiej trzydzieści nienawistnych, znudzonych, bezmyślnych, wypatrujących każdego Twojego błędu, potknięcia, pomyłki, przejęzyczenia, wpatrujących Ci się w dekolt, robiących zeza ( niepotrzebne skreślić, potrzebne dopisać) par oczu.
Zapamiętajcie moje słowa, jeżeli jesteście gimnazjalistami, uczyńcie świat lepszym. Zabijcie się. Naprawdę. Idąc śladem nieodżałowanego Bill’a Hicks’a powtarzam: to nie żart. Zabijcie się, uwolnijcie świat od swoich pokracznych ( ciebie kociaku z ostatniego rzędu pod oknem to nie dotyczy, zadzwoń!) istnień. Rodzicami się nie martwcie, oni już was nie kochają, przestali jak zaczęliście mówić, palić i oglądać pornosy. Ewentualnie w chwili gdy Rosetex wygrał ostatnią sprawę w sądzie i okazało się, że Wy to nie wina ich produktu, tylko wina produktu waszych dziadków. Bywa i tak.
Nie zbawicie świata, a nauczyciele, którzy mają swoją własną długą listę problemów, raczej nie doprowadzą Was do odkrycia leku na raka, czy napędu kosmicznego nowej generacji. Na naszą emeryturę też raczej nie będziecie pracować, bo pewnie, albo wyjedziecie, gdzieś gdzie akurat będzie potrzebna tania polska siła robocza, albo bezczelnie zasilicie kolejki oczekujących na zasiłek. Możliwe, że jednak będzie inaczej, ale to i tak nie zmienia faktu, że ZUS nas wszystkich rolował, wyrolował i nie jednego jeszcze wyroluje przed swoim upadkiem. Dlatego mówię jeszcze raz, daję wam szansę uczynienia świata lepszym. Wypiszcie się ze światowej listy obecności. A i życzę wszystkim miłego pierwszego Września i spokojnego końca wakacji.

PS. Tekst jest wyssany z palca, ewentualnie z innych, podobno bardziej higienicznych części własnego ciała, autor nie odpowiada za decyzje czytelników…

…co nie zmienia faktu, że za niektóre z nich będzie im wdzięczny.



29.SIERPIEŃ.2009 - infantylna metafora przemijania...... i znowu chodnik ( coś jest na rzeczy, spadanie,chodnik - idę się przebadać)

Życie jest jak skok z dachu. Na początku wydaje się, że lecimy, potem zaczynamy przyspieszać, mamy coraz mniej czasu na podziwianie widoków, aż w końcu walimy łbem o trotuar. Warto nadmienić, że nie za dobrze potrafimy ocenić wysokość na jakiej jesteśmy, połowę widoku przesłaniają często chmury, łzawią nam oczy i często wbija się w nie jakiś owad.
Co najciekawsze, marnujemy cały czas na idiotyczne przedsięwzięcia. W moim rankingu bezsensownych zajęć, króluje obecnie zabawa jaką znalazłem marnując czas 😉😉 Dopisywanie kolejnych zdań na forum przez kolejnych użytkowników. Kocham słowa, cenię je i przeraża mnie ich bezmyślne marnowanie.
Myślisz, że przesadzam? Masz rację. W sumie połowa czynności jakie sprawiają nam przyjemność, nie służą niczemu innemu. Może właśnie to odróżnia nas od zwierząt. Nie wszystkich, ale niektórych na pewno. Może po prostu spadając z naszego dachu łapiemy się wszystkiego co umożliwia nam odsunięcie myśli o bezsensie całego procederu?
Lecimy w dół, nasze matki wywalają nas z własnych trzewi, przez chwilę lecimy razem, potem one zahaczają o jakąś, najczęściej niespodziewaną półkę. My lecimy dalej. Jak banda pieprzonych lemingów – spadochroniarzy. Łapiemy się za ręce, przez chwilę znów z kimś lecimy, puszczamy, łapiemy kogoś innego. Zaczynamy się zastanawiać nad sensem spadania. Jaki jest jego cel? Czy gdzieś jest Wielki Skoczek, który po odpowiednio ładnym i długim locie przeniesie nas na następny poziom? Może będzie ich kilku, a może nie? Czego od nas oczekuje? Po chwili pojawiają się osoby proponujące nam swoje doskonałe, aczkolwiek bardzo drogie spadochrony, których skuteczności i tak nie będziemy mogli w razie czego zareklamować. A trotuar jest coraz bliżej. W końcu dostrzegamy wiele jego detali, nasz wzrok dokładnie akomoduje się na nierównościach bruku, aż w końcu….



27 sierpnia 2009 – o gore, w kinie i w „muzyce” – wpis naciągany jak gacie na głowę.


Lubię kino gore. Pociąga mnie jego groteskowość, brutalność tak dalece przegięta, tak nienaturalnie wyolbrzymiona, że przestaje być straszna. Jej przesadność umożliwia jej w miarę możliwy odbiór. Oczywiście nie u każdego. Wszelkiego rodzaju slashery, które za sprawą takich filmów jak „Hostel”, „Planet Terror” stały się ostatnimi czasy dość popularne, produkowane masowo, spotykają się z różnorodnym odbiorem. Dla jednych jest to chore, dla innych dość zabawne. Ci drudzy dla tych pierwszych też często są jednostkami chorymi😉😉 Kwestia standardów i oczekiwań.
Najbardziej boimy się tego czego nie widać, więc raczej nie można traktować kina gore w kategoriach horroru, te filmy nie mają straszyć one mają przerażać, ale brutalnością, dając ogromne pole do popisu dla pomysłowości twórców. Co? Komu? Jak? Odciąć, zmiażdżyć, wyrwać, wypruć, przebić, stopić, spalić, pociąć, zjeść, wykręcić itd. Wszelkie filmy Johna Romero były straszne do momentu gdy zombie nie pojawiały się w ilościach hurtowych potem był już tylko radosny bankiet z nadgniłymi biesiadnikami i Świerzym mięsem. Przepraszam mooooozgiem!
Pisząc ten tekst z grafomańskiej potrzeby pisania, zastanawiałem się cały czas gdzie tu analogia do karaoke? Jeżeli nie analogia to chociaż tycia, malutka naciągana „analogijka”. Często wykonania są drastyczne. Nieczyste, nierytmiczne, wykonywane przez wyzute z jakiej kol wiek ekspresji i energii głosy. Bywają też monotonne, bez życia, martwe jak chodzące trupy ( celowo nie pisałem żywe bo brzmiało by jeszcze głupiej). Zdarzają się jednak perełki. Wykonania przystępne tylko dla prawdziwych koneserów. Tak totalnie przerażające, tak ekstremalnie nieczyste, że ocierają się o sztukę. Prawdziwe antyhity, antypiosenki, wykonywane przez urodzonych antywykonawców, co prawda nikt ich nie będzie puszczał w Antyradio, ale możliwe, że znajdą swoją niszę. Osoby będące swoistymi koneserami, lubujące się w orgiach wokalnej destrukcji. Bardzo dobrze. Skoro ja mam prawo oglądać gore, ktoś inny ma prawo je kręcić ( i wszyscy czujemy się zadowoleni) dlaczego ludzie z innymi zainteresowaniami nie mają prawa katować znanych kawałków, zwłaszcza, że na tym polega karaoke? Mają prawo. Jednak wchodząc na najróżniejsze portale o tematyce filmowej, często spotykamy się tam z opiniami i recenzjami na temat przeróżnych obrazów. Opinie bywają skrajne, stosunek autorów opinii do siebie też bywa skrajny – widocznie nie da się tego uniknąć.
Jedni lubią gore utaplane w wypełnionej adrenaliną posoce inni lubią gore w za wysokich rejestrach, będące trochę obok dźwięku, nie zawsze zamierzone. Prawdą jest to, że kicz może stać się sztuką, tylko potrzeba wystarczająco dużo miłośników.
Ising, powoli tworzy swoistą grupę miłośników muzycznego gore. Inaczej po prostu nie potrafię tego nazwać. Jak wyjaśnić maksymalne oceny przy maksymalnie „alternatywnych ” wykonaniach, jeżeli nie miłością do krwawej jazdy. Odwrotna estetyka, muzyczny turpizm wywołujący u słuchacza szok. Mnie to odrzuca, innym odpowiada ta estetyka. Mówcie co chcecie, wiem jestem hipokrytą, ale póki żyję będę pisał co i dlaczego mi się nie podoba, wbrew zbyt miłym i grzecznym osobom, zachwycającym się dennymi wykonaniami z czystej grzeczności ( ewentualnym wytłumaczeniem ich czynów może być też głuchota). A ja? Cóż ja pozdrawiam i idę ściągać Tokio Gore Police, które mam nadzieje dostarczy mi wystarczająco dużą dawkę szmiry, że nie będę musiał wystawiać szósteczek pod isingowym, przegiętym zapiewaniem.



25 SIERPNIA 2009


Znowu to szczypanie. Coś wchodzi pod skórę, stara się przejąć kontrolę. Jeden paliczek potem drugi. Ścięgna napinają się jak liny na statku, gdy przyjdzie mocniejszy wiatr. Opuszki unoszą się mimowolnie i opadają. Słychać odbijanie klawiaturowych „mikrostyków”. Lekki przykurcz wypychający skrywane gdzieś z tyłu głowy myśli na ekran monitora. Moja grafomania znowu wygrywa.
Ludzie. Jacy jesteśmy popieprzeni. Jedni głupsi od drugich a wszystkim się wydaje, że jest najmądrzejszy. A to nieprawda. Tylko ja taki jestem. Krytyka boli ludzi, więc cię zaatakują. Dowcip i podśmiechiwanie też boli, więc cię wyzywają. Co robić? Kusi zniżyć się do ich poziomu i się wyżyć, ale poco? Mówią: mądry głupiemu ustępuje. Mówią: nie kłuć się z the billem bo ktoś was może nie odróżnić. Mówią kup pistolet i zabij ich…… nie, tak raczej nie mówią. Powinni, ale chyba jednak tego nie robią. Byśmy się wszyscy wystrzelali. W końcu i tak poruszanie się po Ising jest jak chodzenie po polu minowym. Na szczudłach. Jeżeli nie zachwycasz się wszystkim co jest dokoła nie jesteś w stanie przewidzieć reakcji innych. Czasami 16 latek okaże więcej zrozumienia niż dorosła od dekad matrona. Cóż pewnych cech nie zdobywa się z wiekiem.
Zdaję sobie sprawę, że tak jak ja postrzegam niektórych tak niektórzy postrzegają mnie, na szczęście wierzę, że to ja mam rację😉😉 Tylko czy poglądy wymieniają tu ze sobą ludzie? Czy cyfrowe gęby zasłaniające nasze codzienna analogowe twarze? Wolność, anonimowość, brak odpowiedzialności za słowa sprzyjają bezrefleksyjnym działaniom. Idealne miejsce dla bezmyślnych ludzi. Zakompleksionych i widzących wszędzie wrogów, którzy jedyne czego chcą to ich ośmieszyć i stłamsić. Straszna mentalność, którą praktycznie przesiąka cały nasz kraj. Dziecinne ( czyli nienawistne, samolubne i nietolerancyjne) myślenie, którego erupcje mają miejsce praktycznie na każdym poziomie naszego społeczeństwa. W kolejkach, w radio, w telewizji, w Internecie. Nie pozwalamy sobie na myślenie, bo odpowiedzieć trzeba jak najszybciej, jak najostrzej i jak najbłyskotliwiej. Czy ja jestem doskonały? Nie, raczej jestem na drugim jej biegunie, ale staram się nad tym zastanawiać, staram się patrzeć wielopłaszczyznowo. Tylko czy można tak spojrzeć na płaskiego, dwuwymiarowego człowieka? A może nie ma takich ludzi, może każdy ma w sobie jakąś historię, ukryty przekaz lub cząstkę determinującą takie a nie inne zachowania? Możliwe, ja jednak wolę myśleć, że na świecie jest od groma prymitywnych dupków. Wielu z nas tak myśli, niektórzy nawet częściej…..dzięki mnie.

22 SIERPNIA 2009 - o Ani, krytyku i betonowym chodniku.

Ania zawsze wiedziała, że ma talent. Utwierdzali ją w tym znajomi i rodzice. Uwielbiała śpiewać, w końcu frajdą jest robić coś co się lubi i do tego sprawiać przyjemność bliskim. Pewnego razu, za namową znajomych trafiła na portal, gdzie można było śpiewać i poddawać swoje dokonania ocenie. Jak łatwo można się domyślić wykonania Ani zostały bardzo ciepło przyjęte przez grono innych użytkowników strony. Jedni pisali, że jest „słitaśnie” inni, że podoba im się jej ciekawa interpretacja oryginalnego wykonania.
Sielanka trwała wiele miesięcy. Ania nagrywała kolejne utwory, których lista stale się wydłużała. Mimo ich różnorodnego stylu Ani udawało się zmierzyć z kolejnymi muzycznymi wyzwaniami. No koncie pojawiały się kolejne buziaczki, superaśki i szósteczki.
Lecz tego feralnego dnia nad Doliną Muminków zebrały się czarne chmury rozpaczy…… w sumie to nie czarne i nie nad doliną ale opowiem po kolei.
Ania jak zwykle po szkole wróciła do domu, rzuciła pod ścianę plecak, stopą, jak miała w zwyczaju włączyła komputer. Wczoraj nagrała kolejną piosenkę i chciała sprawdzić komu tym razem najbardziej się podoba. Chwile gdy jej ociężała Vista startowała, niczym spocona lokomotywa, którą pamiętała z dzieciństwa, zdawały się dłużyć w nieskończoność. Na szczęście nieskończoność się skończyła, co utwierdziło Anię w przekonaniu, że była nią tylko prawie, a jak uświadomiła nas reklama chmielu, może to wywoływać pewne różnice. Podkreślone silną kredką i błękitnym pyłem oko zamarło, źrenice rozszerzyły się ponadprzeciętnie prawie pochłaniając odbijający się w nich monitor komputera. „Kihooj” – przez zwoje Ani przemknął prąd elektryczny, impuls niepewności, najeźdźca szturmujący należącą do niej twierdzę pewności siebie.
Droga Aniu, śpiewasz jak pod prysznicem, gdyby mój pies tak wył zrobiłbym mu bungie bez bungie z dziesiątego piętra. Nie będę pisał, że jest nieczysto bo to co udało Ci się osiągnąć wytycza nowe standardy dla pojęcia nieczystości. Nie trafiła byś w dźwięk nawet gdyby w rozpędzonym, opancerzonym pojeździe wjechał ci w plecy, które umieszczone zarówno z przodu i z tyłu twojej osoby, uniemożliwiają ci wydobycie z siebie jakiegokolwiek głębszego dźwięku. Z poważaniem Błażej.
Co za skur….. wydarło się z wykrzywionych w grymasie nienawistnej pogardy ust Ani. Jak ten choo…. Śmiał. Kim on q!@#! Jest. W przeciągu kilku sekund Ania przebyła wszystkie opisywane przez psychologów fazy. Załamanie, negację, gniew i skok z dziewiątego piętra falowca. Ostania była najbardziej brzemienna w skutkach, ale za to trwała najdłużej. Dodatkowo przekształciła Anię, z mało utalentowanej miłośniczki karaoke w całkiem ciekawe, choć mocno turpistyczne, urozmaicenie trotuaru, który wieczorami ciepło rozświetlają małe kolorowe latarenki, zapalane przez znajomych i rodzinę.

Jaki z tego morał? A po co komu morał?

PS. Pamiętajcie moi kochani, chodnik to świetny wynalazek, ale nie gdy zlicza się do was z prędkością kilkudziesięciu kilometrów na godzinę.

Podczas popełnienia tekstu nie ucierpiała żadna Ania, tekst nie był testowany na zwierzętach. Chociaż gdy to czytasz poprzednie zdanie może być już nieaktualne.



21 SIERPNIA 2009 – PODLUDZIE, NIELUDZIE, PÓŁLUDZIE – NA ODLUDZIE

Dzieci - łatwo je zrobić, ciężko je znieść. Takie wybrakowane, niepełne ludzkie istoty. Wersje demo dorosłego człowieka. No może przesadzam. Z jednej strony cenię pewne elementy anarchizmu, podobają mi się filmy i książki z bohaterami wyłamującymi się z ram narzuconych przez życie i społeczeństwo, z drugiej postacie niedorosłych mają się nijak do bohaterów „Podziemnego kręgu ” , „American Beuty” czy prozy Charlesa Bukowskiego
Osobiście staram się unikać osób, których umysłowość idzie w parze z ich ( najczęściej ) niewielkim wzrostem, z jednej strony z braku jakiej kol wiek potrzeby kontaktu z nimi, z drugiej, z braku poszanowania dla jakich kol wiek zasad komunikacyjnych i poszanowania umów, które możne zawrzeć pomiędzy sobą para cywilizowanych ludzi.
Napisałem cywilizowanych ludzi, tak dzieci nie są cywilizowane, chwilowy niedorozwój superego połączony z możliwością korzystania ze współczesnej techniki wygląda mniej więcej tak jak obdarowanie laserami stada małpiatek – zamiast wycinać z chirurgiczną precyzją czarniaki będą przypalać sobie nawzajem tyłki.
Analogicznie jest z dziećmi pozostawionymi bez nadzoru przed komputerem. Wolność, pozorny brak cenzury i nadzoru owocują nieokiełznaną ekspansją w świat dorosłych. Brak barier wiekowych rozdzielających dwa, różniące się między sobą diametralnie uniwersa, powoduje żałosne wymiany zdań. Brak wspólnej płaszczyzny komunikacji wyklucza jaką kol wiek sensowną i owocną w co kol wiek interakcję.
Ze złością i politowaniem patrzę na siebie w lustro, gdy dam się sprowokować i wdać w dyskusję z dziećmi.
Jakiś czas temu dołączyłem do tematu o śpiewających dzieciach na Ising. Przedstawiłem koncepcję filtra rozdzielającego profile według widzimisie jego użytkownika, wtedy chodziło mi raczej tylko o wyczyny wokalne, ale jakim luksusem było by odseparowanie się od wyczynów mentalnych. Lecz zdając sobie dobrze sprawę z faktu braku owego filtra, z ubolewaniem stwierdzam, że na razie pozostała jedynie aborcja poporodowa i wasektomia.

14.SIERPNIA.2009

Nie piję już wódki. Koniec. Przynajmniej do czasu, aż skończy się otrzymana od mojej ukochanej cioci łycha. W sumie żaden ze mnie smakosz, ale limonka, colka i lecimy z koksem. Się delektować trzeba, a co!
Woodstock odhaczony, urlop ma się ku końcowi a człowiek zmęczony chyba bardziej niż jak wracał ostatni dzień po pracy. Nic teraz tylko gry, ziołolecznictwo i pożytkowanie wyciekających wolnych dni na chill. Tak droga dygresji to wpierw jest chill a potem jestem out😉😉 Wracając do sedna. Polak wyjechał do Sydney i rozwiązania konkursu nie widać, nowych piosenek też nie, a na Pana Zagrobelnego to mogę zwymiotować, bo śpiewać na trzeźwo to ja go nie będę. Protest.
Komary mnie chyba zeżrą. Parafrazując Marylina Mansona – nie lubię komarów ale one lubią mnie – wpieprzać na kolację. Stoję jak King Kong na moją ukochaną, pogrążoną w zasłużonym śnie i przy pomocy śmiercionośnej ścierki ściągam kolejne krwawe helikoptery. Pandemia. Łapokalipsa istna.
Cóż, dziś było chaotycznie i o niczym konkretnym, ale konkretny to może być obiad a nie gawęda po północy. YO.


29.lipca.2009 - wulgarność

Przeklinam, ściśle mówiąc jestem wulgarny. Tak uwielbiam te małe, krótkie słowa wprawiające innych w zakłopotanie. Dlaczego mam ich nie używać? Bo ktoś kiedyś stwierdził, że tak nie wolno. Kogo krzywdzę? Że wydaję się prymitywny? Prymitywne to jest wprowadzanie tabu, zakazanych słów, które niczym magiczne zaklęcia czynią, w naszym mniemaniu zło. Jakie zło, co to za różnica czy użyjemy oryginalnego słowa, czy wykorzystamy jakiś podrabiany, osłabiony eufemizm.
Zabraniamy przeklinać dorosłym, zabraniamy przeklinać dzieciom, zabraniamy przeklinać w przestrzeni społecznej, publicznej, wirtualnej. Niby dlaczego. Że co? Że jest to zachowanie prymitywne? Dlaczego? Przyznaję, nie jestem zwolennikiem stosowania wulgaryzmów jako surogatu dla interpunkcji, ale jeżeli większość ludzi ma prawo do kaleczenia swojego rodzimego języka, korzystania z jego najprymitywniejszej formy, to ja nie mam prawa, podczas konstruowania swoich wypowiedzi, w sposób w pełni świadomy przyozdabiać jej słowami o mocnym akcencie uczuciowym?
Mówi się mowa z rynsztoka, a co złego jest w rynsztoku, że przyjmuje na siebie cały nasz syf i odprowadza go w bezpieczne miejsce, gdzie nie będzie on nikomu przeszkadzał? A jak będzie to nie ma problemu, bo ICH akurat nie stać na luksus mieszkania gdzie indziej.
Dla mnie przekleństwa pełnią czasami funkcję takich rynsztoków, oczyszczają nasze dusze i umysły, stanowią uziemienie dla negatywnych emocji, które zamiast przejawiać się w formie agresji wybuchają jako małe, niegroźne dla nikogo – słowa.
Świadomość! To jest różnica. Tylko dlaczego nie mam prawa, do świadomego korzystania ze słów. Jedne są leprze, drugie są gorsze. Konwencja, świadomość komunikacyjna – pierniczenie. Właśnie – pierniczenie. Jak coś jest związane z wypiekanym ciastkiem na bazie miodu to jest ok. Jak wynika z typowej dla każdego czynności fizjologicznej to już jest gorzej. Jak pieprzymy rosół – nikomu to nie przeszkadza, ale jak już nawiązujemy do czynności ( znowu fizjologia) to już jest problem. Dlaczego nie możemy nawiązać do ruchu pieprzniczki. Do przodu i do tyłu, aż do skutku? Co w tym złego?
Mimo to, że lubię przeklinać i być wulgarnym cieszy mnie cenzura, jestem wygodnym hipokrytą, więc może dlatego. Nie potrafił bym raczej przebijać się przez Isingowe komentarze i wymianę zdań pomiędzy przewartościowanymi bubkami z tego portalu. Nie mam pojęcia jak wyglądała by wymiana argumentów (jasne) na Isingu, gdy ludzie nie potrafią znieść, że komuś ich wypociny mogą się nie podobać. Gdy nie dociera do nich forma portalu, że chodzi właśnie to, że ktoś może wejść na ich profil i napisać to na co tylko ma ochotę. Na tym polega krytykowanie w sieci. Można używać mocnych słów. Niestety ludzi przyzwyczajonych do wulgarności języka, ludzi którym ten język już zobojętniał, przeraża gdy ktoś przekazuje coś w sposób grzeczny, wtedy opinia staje się cięższa do zniesienia, trudniejsza do zanegowania. Kurt Vonnegut (nie Jr.) mówił swojemu synowi, że jak będzie wulgarny, to da ludziom pretekst do ignorowania go. Może brak cenzury na Ising, wielu osobom by pomógł?


27.lipca.2009 - Owsiak ty hipokryto 😉😉

Jadąc w niedzielę samochodem - ściśle mówiąc ze względu na ostrego kaca, będąc w niedzielę wiezionym samochodem – usłyszałem głos Jurka ( nie jesteśmy na Ty, to tylko na potrzeby tekstu) zapraszający wszystkich na Przystanek Woodstock. Uwielbiam tą inicjatywę, parę lat nie byłem, w tym roku mam nadzieję w końcu dotrzeć. Jurek, zapraszając wszystkich, w tym mnie, na festiwal użył chwytliwego ( chyba za serce) hasła stop narkotykom. Nie wytrzymałem.
Retrospektywnie przejrzałem piękne chwile przebywania na polu namiotowym w Żarach, potem w Kostrzynie nad Odrą. Setki kolejek, szczęśliwych ludzi, ustawiających się przed ladami z niedrogim, zimnym, tanim i cudownie ratującym przed upałem – alkoholem! Społecznie akceptowanym, opłacającym podatki alkoholem. Rozbijającym rodziny, zabijającym bezpośrednio i w skutek powodowanych wypadków alkoholem. Totalnie uzależniającym, powodującym marskość wątroby, delirium, czkawkę alkoholem.
Nie zrozumcie mnie źle, uwielbiam alkohol. Nie podobają mi się tylko podwójne standardy. Gdzie równo uprawnienie. Gdzie miłość. Kocham narkotyki i alkohol, jadąc na festiwal miłości, mam nadzieję ją okazywać, a nie dyskryminować jednych a popierać innych😉😉 Na dobrą sprawę, przed postawieniem pomiędzy jednym i drugim znaku równości powstrzymują mnie tylko przyzwyczajenia kulturowe. A co tam, trzeba się przełamać. W dalszej części tekstu stawiam znak równości.
Patrząc na to z drugiej strony, w żadnym innym miejscu nie spotkałem się z przychodzącymi do namiotu narkotykami, z możliwością wymiany narkotykami z innymi miłośnikami narkotyków, z taką depenalizacją i społeczną akceptacją dla narkotyków! Tylko tam problem z zakupem narkotyków polegał na tym, że nikt ich ci nie chciał sprzedać – chcieli, żebyś po prostu z nimi zażywał! Gdzie indziej mogłem spotkać człowieka z walizką wzorowaną na Las Vegas Parano? Przyznaję, nie była to kompletna walizka, a jedynie stylizowana, lecz jej zawartość i tak sprawiała właścicielowi niemałą satysfakcję 😉😉
Za to kocham to miejsce. Dla każdego cos miłego. Wolisz narkotyki płynne, dostajesz je w pół litrowych plastykowych kubeczkach, wolisz wziewne siadasz w kręgu z miłymi ludźmi lub robisz sobie narko-sanunę w namiocie, ale nie zapomnijmy o opium dla mas. Zawsze możesz iść i naćpać się dzięki uprzejmości panów ubranych na czarno lub pomarańczowo, chociaż ci pierwsi chyba już nie przyjeżdżają. Szkoda mieli zupę za darmo.
Może się mylę, ale na trzeźwo nie ogarną bym woodstokowej rzeczywistości. Mijając znarkotyzowane w trupa jednostki, leżące tu i ówdzie i słysząc STOP NARKOTYKOM po prostu nie wiedział bym o co chodzi. „O słyszałeś co mówił Jurek, no jasne, to co idziemy wypić kolejne dziesięć piwek? No..spoko.”
Osobiście alkohol raczej kojarzę z zawodem pisarza, gdy zaś myślę o muzyce przypomina mi się Joplin, Hendrix, Morrison, Charles. Strasznie bym chciał, żeby mogli wystąpić na przystanku. Stanęli by przed publicznością i wraz z Jurkiem krzyczeli – STOP NARKOTYKOM! Stop narkotykom, odpowiedział by im tłum z plastykowymi kubeczkami w dłoniach. Do zobaczenia 31 lipca w Kostrzynie nad Odrą.

26.lipca.2009 - UWAGA WPIS SAMO-UWIELBIEŃCZY

Siedzę Sobie w Mojej altance na Partynicach i zastanawiam się nad nieograniczoną miłością. Oczywiście miłością do Siebie. Bo musicie wiedzieć Moi drodzy, że bardzo Się lubię. Chyba wyślę zaraz rodzicom listy, w których im Siebie pogratuluję. Tak na oko patrząc, nie jestem doskonały, idealny. Mam setki wad, dziwnych przyzwyczajeń, nie należę też do wzoru cnót. Mimo to bardzo dobrze mi się ze Sobą przebywa, lubię Się, a Maleńczuk dobrze wie co śpiewa.
Składam się z wielu niedoskonałych elementów, które tworzą całość idealną. Zdanie innych nie ma znaczenia w końcu sam wiem najlepiej. Co za zarozumiały dupek – pewnie myślicie. Błąd. Ja po prostu odnalazłem swoją prawdziwą miłość.
Pozdrawiam Się – Błażej😉😉

22.lipca.2009 - co mnie wkurza w karaoke cz.1

Kocham Karaoke, jestem z Nią w nieformalnym związku od kilka ładnych lat. Bez zdrady, bez zazdrości. Nie jest jednak idealnie, nie jest to zespolenie doskonałe. Często się kłócimy. Ona wytyka mi moje niedoskonałości, skłonność do śpiewania pod wpływem i przerabiania kolejnych piosenek. Przeinaczania słów, pisania tekstów na nowo, zmieniania melodii, dodawania od siebie różnych pierdoł. Tylko, że to ja piszę ten tekst. Kocham się bezkrytycznie więc ten tekst raczej nie będzie traktował o moich wadach. Słyszysz będzie o Tobie.
Za co nienawidzę Karaoke? Za ludzi z którymi wchodzi w związki, nie traktuję tego jako zdrady, tylko jako spotkania towarzyskie, niby nie mogę mieć do niego pretensji, w końcu to Jej praca, ale zawsze pozostaje niesmak.
Wkurzają mnie setki piosenek, które nie tylko nie przypadają mi do gustu, ale są tylko dlatego, że dużo ludzi ich słucha. Pierwsze prawo wszechświata – masa cięgnie w dół – im coś bardziej masowe tym bardziej gówniane. Wiem, wiem, to moje zdanie i większość się może z tym nie zgodzić. Co ja na to? Sami się zastanówcie, liczę na Was😉😉
Wkurzają mnie pijani ludzie, którzy śpiewają w knajpach. Sam śpiewałem w knajpach, na niezłej bani, cześć ludzi co śpiewali ze mną już dawno by śpiewała, ale do muszli klozetowej. Czy czyni to ze mnie hipokrytę? Możliwe, ale mnie nadal było można słuchać. Subiektywne? Możliwe, ale ja, do jasnej cholery dawałem radę czytać te wielkie, kobylaste litery na ogromnym projektorze. Mam skłonność do korzystania z rzeczy wyniesionych ze szkoły, tak więc obok papieru toaletowego, taboretu, kredy, zestawu próbówek korzystam też ze zdolności czytania!
Może powiecie, ze niektórzy się wstydzą / boją wyjść przed tłum i zaśpiewać na trzeźwo ? Ludzie, niektórzy się boją prowadzić samochód, a mimo to przełamują ten strach.
Rozumiem, że Karaoke z założenia nie ma nic wspólnego ze sztuką wysoka ( chociaż, wcale tak być nie musi) i sprowadza ją raczej do rynsztoka, ale dlaczego musi gwałcić moje uszy i poczucie estetyki. Czy tak wiele żądam? Przecież to nie polega tylko na przełamywaniu własnego wstydu, jeżeli tak to równie dobrze możesz wyjść na środek knajpy i pokazać ludziom dupę, efekt podobny, środki pomocnicze mogą być te same. Znam takich ludzi, nic do nich nie mam, szanuję ich ( no może się za nadto rozpędziłem) mają taką potrzebę ok. Tylko gdy widzę w knajpie ich naznaczony potówami, obrośnięty, wypięty w moim kierunku dupal, mam pełne prawo i możliwość przeniesienia swojego wzroku na bardziej pasujący mi widok, np. piersi pani z naprzeciwka, lub krągły tyłeczek wracającej za bar kelnerki. Przy śpiewaniu nie mam takiej możliwości.
To nie wszystko, w sumie Ci ludzie mi tak bardzo nie przeszkadzają. Nienawidzę tych którzy podchodzą, zamawiają piosenkę i po chwili wymiękają. Gińcie żłoby. Liczę, że miłościwy Bóg wykasuje wasze DNA z puli. Jeżeli jeszcze tego nie zrobił to ja składam skromne ponaglenie na jego wielkie niebieskie biurko. Albo ci, którzy po kilku taktach doznają olśnienia, że jednak nie znają tej piosenki na tyle by ją zaśpiewać. Gińcie!
W sumie to nie jest ze mną, aż tak źle. Rozumiem te osoby, nie nienawidzę ich aż tak bardzo. No może z pewnymi wyjątkami. Po prostu nie lubię odstępstw od swojej idealnej wizji danego elementu świata. Lecz gdyby ktoś brał pod uwagę to co myślę, nie było by na tym świecie wielu rzeczy: religii, nastolatków, nastolatek, skrajnej prawicy, komunizmu, ZUS’u, Ciebie pewnie też. Na szczęście nie jest tak źle, a pozwolenie na posiadanie broni wydadzą mi za tydzień😉😉

21.lipca.2009 - bezczelny Polak?

Suzuki ogłosiło konkurs dla użytkowników „Burgmana”. Tak sobie myślę może Sydney chce go wygrać? W końcu ten którego używa może już nie hulać jak nowy? Rozumiem fascynację pewnymi elementami życia codziennego podczas szukania weny, sam pisałem piosenki o marihuanie, autobusach, szkole, masturbacji etc. Ale nie pisałem jak nazywa się mój zielony sprzedawca, czy jakiej firmy mam chusteczki i oliwkę 😉😉. No cóż, może dlatego, że nie jestem znanym artystą. A może gdybym był znanym artystą to tym bardziej nie powinienem był tego robić. Przesłanie na dziś: dzieciaki kupujcie koniecznie nowe płyty Polaka, tylko wtedy będziecie miały szansę, że kiedyś Was ochlapie wodą z kałuży przejeżdżając swoim nowym Burgmanem, wzbudzając ( zgodnie ze słowami piosenki) zazdrość w waszych malutkich, biednych sercach i główkach. Z utęsknieniem czekam na piosenkę o ulubionym daniu z mikrofali, papierze toaletowym i agencji towarzyskiej ( a co! ). Aby nie okazało się, że jestem napastliwym ch….. łopcem – może Sydney poszedł po prostu w ślady Riedla? W końcu skuter można potraktować jako Harleya naszych czasów, a skoro mój edytor tekstu nie zaznaczył tego obcego słowa czerwonym wężykiem, to musi ono odzwierciedlać coś naprawdę znanego. Może, za kilka lat „Burgmana” też mi nie będzie podkreślać?
21.lipca.2009 - miało być narzekanie na dostawców prasy, ale jakoś nie wyszło, postaram się następnym razem.

Czasami miłe rzeczy przychodzą z całkowicie niespodziewanej strony. Nie przypuszczałem, że tym razem przyjdą od strony jakieś Polaka. W sumie to nie jakiegoś tylko niejakiego Polaka, Sydneja Polaka.
Na wstępie musze zaznaczyć, że nie należę do miłośników perkusisty T.Love, ale nie jestem też w jakiejś zatwardziałej opozycji w stosunku do jego twórczości. Z najnowszą płyta miałem styczność dość niewielką, bo słyszałem kilka kawałków w radio jadąc z lub do pracy. Nie zrobiła na mnie szczególnego wrażenia i dalej nie robi,( nawet po przesłuchaniu promomixu) ale jak na utwór konkursowy Ising, jak na razie jest w czołówce 😉😉.
Nagramy zobaczymy, szczególnie podoba mi się stylistyka gangsterskiego rapu z prześmiewczym tekstem o skuterze, trzeba będzie coś z tym zrobić, zwłaszcza, że ostatnimi laty przeżywam fascynację „muzyką ulicy”.
Postrzegam ją jako najlepszy w chwili obecnej nośnik dla poezji, wolności myśli. Doskonałą platformę dla wyrażania poglądów.
W czasach gdy muzyka zaczyna nas ogłupiać, staje się własną karykaturą, gdy teksty traktują o niczym, a osobowości sceniczne tworzą spece od PR i marketingu ratunek nadchodzi z podziemia. Podziemia podzielonego, zwaśnionego, toczonego przez hip-hopową schizmę. Gdyby kilka lat temu ktoś powiedział, że będę w wieku 26 lat chodził po ulicach „z bitem w słuchawkach”, musiał by po chwili wycierać twarz ze śliny przeniesionej nań moim silnym prychnięciem.
Nie przypuszczałem, że w muzyce, którą postrzegam jako prymitywne wtłaczanie w głowy młodych ludzi truizmów, znajdę tyle esencji. Nie przypuszczałem, że spotkam w niej porządną lirykę, głębokie spostrzeżenia, doskonały humor, świetny koncept, jazz w przystępnej i miłej dla mojego ucha formie. Nie miałem pojęcia, że któraś z zakapturzonych postaci oddychających THC będzie w stanie na nowo pokazać mi piękno mojego rodzimego języka. Cóż życie potrafi zaskoczyć. (Nawet Ryszard Peja, już mniej mi wygląda na geja)
Czas kończyć klepanie ( klawiatury) i przygotować się mentalnie do nagrania wreszcie jakiegoś nowego utworu, bo ile można pisać pierdoły?


17.lipca.2009 - Przejęcie władzy, wpis psychodeliczny

Opakowanie tabletek leżało na stole obok klawiatury. Zapomniane.
Kroki roznoszą się falą po kamiennej posadzce. Z za nieszczelnej zasłony do pomieszczenia wlewa się resztka słonecznego światła. Kurz wznosi się w górę, by przez chwilę tam pozostać, pokręcić się, wpierw szybko, potem coraz bardziej leniwie. By w końcu opaść z powrotem.
Dzień rozpoczął się tak normalnie, tak samo, tak jak zwykle powinien rozpoczynać się dzień. Lecz dla ekipy tworzącej organizację znaną pod nazwą Ising miał skończyć się zupełnie inaczej niż się zaczął. Czyli nienormalnie, nie tak samo, nie tak jak zwykle powinien kończyć się dzień.
Właśnie leżeli związani w kącie. Było gorąco, w końcu w kącie jest dziewięćdziesiąt stopni. Dobrze, że to tylko kąt prosty, w rozwartym mogli by doznać dotkliwych poparzeń, pierwszego, drugiego, trzeciego stopnia. Paleta możliwości było dość szeroka. Przed ich oczami następowała rewolucja.
Niezidentyfikowany, jak sam mniemał i niezrównoważony jak mniemali inni, osobnik wrzucał właśnie na serwery kolejne utwory. Pseudo rokową papkę zaczęli zastępować Bogowie Rocka, miłosne plastykowe piosenki wyparł blues. Bolesny, głęboki, prosto z serca, do szpiku kości przesiąknięty bawełnianymi polami, potem i rozrywającą tęsknotą. Zamiast popowej porażki na serwery wlał się rock!#%#$^#$ gdzie to cholerne and? O jest! Rock&Roll. Koniec stagnacji, czas zacząć nagrywać – pomyślał gdy Bracia Blues wywozili Dodę bagażniku swojego Blues-mobila.
Era kiczu dobiegła końca, lata osiemdziesiąte i te dziwne, które nastały ponad dwadzieścia lat później zostały spuszczone w kiblu historii. Rewolucja dobiegła końca. Młodzież wreszcie będzie mogła usłyszeć czym jest prawdziwa muzyka, bo na pewno nie bzyczeniem dodawanym do płatków śniadaniowych i specjalnego wydania Pani Domu.
Przetarł ręką zmęczone oczy, włożył okulary, z trudem zogniskował zaspany wzrok na klawiaturze, po chwili przeniósł go na plastykowe pudełko leżące trochę po prawej. Jedna rano dwie wieczorem – przypomniał sobie słowa, Pana Romka. Pan Romek miał zawsze rację. Był mądry, był lekażem. Jedna rano dwie wieczorem. Wygląda na to, że dzisiaj przed spaniem wezmę trzy.
Zapytacie jaki z tego morał? Odpowiem – prosty. Jeżeli ktoś przepisze wam leki na bredzenie i pisanie bzdur, posłuchajcie go i z pokorą wyczekujcie każdej godziny, w której czeka na Was kolejna dawka. W końcu to ma wam tylko pomóc.

16.lipca.2009 - tak bez tematu i okazji

Mijają kolejne dni, a mój mózg dalej cierpi na bezpłodność. Jak by ktoś przeprowadził na nim twórczą wazektomię. Nikt na mnie nie krzyczy, nie ma krwawych polemik. Ludzie powyjeżdżali na wakacje i na zasłużone urlopy. A ja się grzeję w nieklimatyzowanym budynku. Mózg mi się chyba przegrzał i nie potrafi wyrzygać z siebie jakichś składnych przemyśleń. Chyba czas na urlop, a ten zbliża się wielkimi krokami. Pojadę sobie na Przystanek Wódstok i będę , jak zwykle, bawił bez alkoholu i narkotyków. Jak tylko ktoś mi wytłumaczy jak to się robi. Czy to nie jest jakaś sprzeczność? Weźcie jakiegoś dziesięciolatka, zabierzcie mu wszystkie zabawki i bezczelnie zaproponujcie mu, żeby się grzecznie pobawił.
Wracając do Woodstoku, ktoś się wybiera? Mnie nie było tam chyba z pięć lat ( mam nadzieję, że zdążyli już posprzątać) więc chyba czas najbliższy poleżeć pod namiotem i posłuchać (chcąc czy też nie) wspaniałych koncertów, posnuć się po bezkresnym, zakurzonym polu namiotowym. Odwiedzić poubieranych w swoje żółte szaty innowierców indoktrynujących łatwowierną polską młodzież. Przystanku Joszua chyba już nie ma. Szkoda dawali za darmo zupę.
Mam nadzieję, że trzydniowym pobycie w siedzibie szatana, mózg mi się trochę denaturuje, ustawiając cały organizm na opcję „low stress” wprowadzi mnie w takim stanie na otwarte morze urlopu. Alleluja. Bo nic tak nie poprawia samopoczucia jak radosna eksterminacja własnego organizmu. Trzeba dać upust energii życiowej, popuścić cugle własnemu ID. Ogólnie pieprzyć superego. Zdrowy i wyciszający powrót na drzewo.
Co z Isingiem? Chwilowa przerwa, przynajmniej do chwili zamieszczenia przez moderację jakiś sensownych utworów, jak bym chciał słuchać gównianych list przebojów rodem włączył bym radio. Ale to tylko moje zdanie, mój gust, w moim rozumieniu jedyny prawdziwy, dobry i słuszny.
Na Koniec życzę wszystkim miłego wakacyjnego odpoczynku, zabawy, kobiet, wina i śpiewu. Mężczyzn nie życzę bo są lewi.


14.07.2009 - domorosły wierszokleta leci po bandzie, czyli suplement do wpisu powyżej.

Błażej – „Gramatyka”

gówno czy gufno
to i tak kupa
rosół czy rosuł
to ta sama zupa
żaba czy rzaba
i tak ja pompujesz
błona czy buona
z chęcią zdeflorujesz
gupi czy głupi
i tak się obrazisz
chorobą czy horobą
i tak się zarazisz
zdanie czy zydanie
wyrażasz je z chęcią
żmiję czy rzmiję
karmisz własną piersią
ja mam z tym problem
więc słownik dziś kupię
nie zmieni to faktu
że „orty” mam w ....sercu
i będę poprawiał
od razu, na miejscu.


14.07.2009 - O gramatyce, jej braku, narzekaniu na prace magazynierskie i systemie edukacji.

Czas powoli mija, wakacje trwają, praca uwypukla pierwszy fakt całkowicie zasłaniając drugi. Niby fajnie, że niedługo już urlop, ale dla równowagi dobija mnie perspektywa jego rychłego końca.
Szczerze nie miałem pomysłu na ten wpis więc po prostu coś napiszę. Nie ma jak stawianie karkołomnych zdań. Ostatnio zostałem zrugany za stosowanie tak zwanej gramatyki alternatywnej, więc postaram się wypowiedzieć na jej temat. Jestem leniwy, cierpię na totalne lenistwo umysłu, ) zwłaszcza w pewnych kwestiach. Lenistwo to ujawnia się najbardziej w momencie gdy nie widzę większego sensu w ponoszeniu trudu. Tak jest z wieloma rzeczami w moim życiu. Postaram się pokrótce wymienić te bardziej aktualne. Jest to z pewnością
Praca magisterska i gramatyka.
Nie potrafię za Chiny Ludowe zrozumieć sensu prac magisterskich, kurcze nie chcę być naukowcem więc po co mam pisać prace ukazującą mój potencjał badawczy? Nie posiadam takowego, koniec i kropka. Jedyne zapędy do badania utraciłem gdy przestałem się bawić w doktora ( z racji wieku należało zmienić nazewnictwo dla tej jakże kształcącej i przyjemnej zabawy ).
Nie wytłumaczy mi nikt, że banda ludzi wymyślająca na gwałt, tematy będące tematami całkowicie z doopy, robiąca to tylko po to aby inna banda, przyznała im dyplom ma jakikolwiek sens. Bo go nie ma. Zgadzamy się? Tak zgadzamy – nie jest to kwestia do polemiki. Jest to dogmat! Prace magisterskie w zadziwiającej większości są goowno warte. Szkoda pracy, czasu, papieru, drzew, atramentu, chińskich dzieci składających długopisy za miskę ryżu, biletów, garniturów, kwiatów i dobrej gorzały. O miejscu gdzieś w przepastnych szafach uczelni nie wspominając. Gdy zastanawiam się jak reifikowaną i osadzoną w głębokiej komunie jest instytucja uczelnie wyższych w Polsce to robi mi się niedobrze. Jest mi mnie żal. Tak się unieszczęśliwiać tylko po to by przypadkiem nie żałować. Patrząc na niektórych ludzi zdających maturę, licencjat, magisterkę, aplikujących na doktora (!) zaczynam się zastanawiać o co tu qwa chodzi? Czy nie jest tak, że wiek i presja społeczna zaczyna wymuszać wykształcenie, mimo całkowitego braku jego posiadania? Niestety trzeba się uczyć na wszelki wypadek. Powiecie, że się użalam i jojczę. A właśnie że.....tak. Kto mi zabroni? Mojej ukochanej się nie udaje od lat więc na Was też bym za dużych pieniędzy nie postawił. Nie Piszcie mi tylko, że nie muszę się uczyć, bo muszę. Mamusia mi każe.
Wracając do błędów, bo o magisterce już było. Przez lata edukacji, nie udało mi się znaleźć jakiegoś spojonego z praktyką wytłumaczenia dla istnienia naszej gramatyki w obecnej formie. Język ma być tylko i aż komunikatywny, ma przekazywać nasze myśli. Interpunkcja jest do tego niezbędna, ale dokonywanie dramatycznych wyborów pomiędzy „u” a „o” z kreską, czy rz a ż wydaje mi się po prostu głupie. Co mnie obchodzą przemiany historyczne wyrazu, mam to w głębokim poważaniu dla mnie i żaba i „rzaba” to ten sam płaz, który rechocze wieczorami za oknem. Nie wierzę też, że kłopoty z odróżnieniem od siebie znaczenia, niektórych wyrazów doprowadzą do upadku naszej polskiej cywilizacji. Ha, na koniec nawet mimochodem oksymoron się wysmażył. A co mi tam, Potraktujcie go jako wakacyjny gratis. Śpiewajcie, nagrywajcie, oceniajcie kolejne dokonania reżyserskie Allana ( może niedługo Woodiego Alana😉😉) i buk z wami ( w końcu to takie fajne drzewo).



13.lipca.2009 - autorytety - niestety

Czytając ostatnio komentarze, przeglądając Ising’a natrafiłem na nieistniejące do niedawna lub niezauważane przeze mnie zjawisko. Jak na razie jest ono raczej marginalne, ale biorąc pod uwagę prawa Murphiego zmiana tego stanu to tylko kwestia czasu.
W czym rzecz? - zapytacie, lub nie. Przyjmijmy, że jednak zapytacie. Mam na myśli profile, których właściciele, twórcy stawiają, świadomie lub nie na 30 prawo erystyki Artiego Schopenhauera. Korzystając świadomie lub nie z prostej przesłanki, że łatwiej udowodnić swoją rację podpierając się autorytetem w danej dziedzinie, idą o krok dalej. Sami stają się autorytetami. Po prostu czad.
Spotkałem już na swojej drodze chłopca ze szkoły muzycznej, znalazłem też młodziutkiego księdza prowadzącego jakąś lokalną rozgłośnię. Wszystko fajnie, tylko, po co to robić? Aby połechtać swoją próżność? Najlepiej oceniać ludzi w ostrych słowach, jako karzący głos😉😉 „Ja oceniam, nie śpiewam” – przeczytałem na jednym z profili. Kurde, albo czegoś nie trybię, albo, Ising jest portalem dla osób, które lubią śpiewać. Komentarze są natomiast dodatkiem do całej zabawy. Fakt spotkałem kilka osób nieśpiewających, trudniących się jedynie komentowaniem, ale forma ich komentowania rekompensowała brak wykonań. Dla każdego coś miłego, oczywiście, że tak, – ale też – nie czyń bliźniemu, co tobie nie miłe. Wiem, ja też często stawiam niemiłe komentarze informujące wykonawcę, że ( eufemicznie rzecz ujmując) nie trafił w moje gusta. Tylko, że ten człowiek ma pełne prawo i możliwość wparowania na mój profil i odsłuchania wykonań, komentowania, wyrażenia swojego zdania. Pytanie czy zrobi to obiektywnie, a przynajmniej obiektywnie na ile jest to realnie możliwe? Nie powinno się krzywdzić ludzi ( podobno), ale jak już to robimy to, chociaż róbmy to w zgodnie z samym sobą, a nie tak po prostu.
Nie wiem, dlaczego, ale fachowe słownictwo i wyszukane terminy wyłowione z muzycznej nomenklatury wciskane są najczęściej w kawały błota ciskane w innych ludzi. Może jest tak, dlatego, że „fachowcy” trafili na portal dla amatorów? Tylko, co oni tu robią? Nie mają swojej pracy? Swojej niszy? Co z nich za fachowcy, skoro nie cenią swojej wiedzy i swojego doświadczenia, trwoniąc je za darmo na serwisie karaoke? Może mamy do czynienia nagłą eksplozją altruizmu i jedynie kwestią czasu jest otrzymywanie cennych porad, w komentarzach pod własnymi wykonaniami od Pani Zapendowskiej lub Pana Niedźwiedzkiego? Jeżeli idziemy w tym kierunku to cofam wszystkie napisane w powyższym wpisie słowa.


9.lipca.2009 - “Zbieraj monety a dostaniesz ekstra życie

Kiedyś czytałem komiks Michała Śledzińskiego – Śledzia, w którym bohaterowie, na zielonej trawce, dywagowali na temat gry “Mario Bros”. Padło stwierdzenie, że gra tworzy małych materialistów. “Zbieraj monety a dostaniesz ekstra życie” - głosiło przesłanie. Kilka miesięcy temu , czytałem artykuł o chłopaku, który poszedł na maturę w stroju plażowym ( nie, nie bikini tylko klapki, szorty itp.) wszystko w ramach protestu przeciwko szablonom odpowiedzi. Zgadzam się z nim w pełnej rozciągłości. Nie można oceniać prac humanistycznych na bazie gotowych schematów, sprowadzających myślenie do jednego, wspólnego mianownika. To jest chore, zboczone, faszystowskie wręcz. Jak nie mówić, że szkoła pali ludziom styki? System tworzy kalki osobowości, szablony myślenia. Przed oczami pojawia się linia produkcyjna, po której przejeżdżają kolejne sylwetki z pootwieranym czaszkami. Szczypce robota umieszczają kolejny, świeżo klonowany umysł I ładują do sterylnej mózgoczaszki, podłączają obwody, odpowiednio kalibrują system I co? Pora na drugi kadr, świeżo przetworzony organizm rusza w świat, a za jego plecami, coraz mniejszy I mniejszy, majaczy szyld z napisem gimnazjum, LO, uniwersytet lub politechnika.
W sumie jeżeli chodzi o tą ostatnią instytucję to chyba ma największe doświadczenie w dziedzinie tworzenia robotów 😉😉 Dosłownie I w przenośni.
Zawsze kojarzyłem karaoke z nieskrępowaną rozrywką, co może stać w opozycji do moich niektórych komentarzy. Uważam jednak, że nie do końca. W końcu nic nie stoi mi na przeszkodzie oceniać ludzi według tego co sobą prezentują, według ich innych nagrań a nie według jednego szablonu. Ktoś jest naprawdę dobry, nie będę mu pisał, po raz 1000 wow, tylko postaram się podciągnąć swoją osobistą poprzeczkę. Dlaczego nie? Przecież go nie skrzywdzę, a nawet jeśli tak to co on tu robi? Na portalu gdzie występują oceny, komentarze I osoby niewidzące poza tym świata. Tada! Właśnie doszliśmy do meritum. Ludzie zapatrzeni w oceny, gwiazdki, plusiki I inne badziewie. Brodząc przez isinga napotykam ich co jakiś czas. Pytają dlaczego ktoś wystawił komentarz a nie dał gwizdki, wyliczają średnią kto ile gwiazdek im wystawił, wchodzą na profile I domagają się kolaboratów I argumentów popierających ocenę. Skoro tak do tego podchodzicie to może zrezygnujcie z portalu I pójdźcie do szkoły muzycznej lub zarabiajcie na muzyce -drobne pojebki!? ( UWAGA – deminutivum nie szowinizm) Ciekawe czy w dalszym ciągu będzie was to tak samo rajcować, jak będziecie musieli sprostać pewnym wymaganiom, utrzymać pewien poziom, czy dalej będziecie tak bezczelni I żałości. Długo walczyłem ze swoim wrednym ID, które chciało wstawiać po jednej gwiazdeczce takim gwiazdeczkom, ale w końcu moje superego wzięło górę I zamiast denerwować dzieci postanowiłem wyrzygać ten tekścik. Jeżeli czujesz się nim obrażony – przepraszam. W ramach rekompensaty mogę wpaść na Twój profilek I powstawiać 6 😉😉.

8.07.2009

Mamo przepraszam. Pamiętam jak nie wierzyłem, że masz rację. Nie uznawałem twojego wieku, myślałem że pozjadałem wszystkie rozumy. Jak mi teraz jest wstyd. Wiem, mam okrojony światopogląd i w pewne rzeczy nie wierzę, tak jak w średniowieczu nie wierzono Pani Kopernik ( w końcu była kobietą) i panu Galileo ( on jednak coś kręci), ale jak 15 latek zaczyna przekazywać wiedzę tajemną to mnie to przeraża. Q...a, facet nie może kupić piwa, świerszczyka, a swojej partnerce może co najwyżej kupić rękawiczkę ( oczywiście nie musi być do pary), ale jest znawcą. Strasznie mnie ciekawi co go predestynuje do tego ( zapewne samozwańczego) miana? No dobra, nie będę się sprzeczał, w końcu się nie znam na znawcach. Co prawda to prawda, ale trochę się znam na ludziach. Przynajmniej na tyle, żeby wiedzieć kiedy mnie śmieszą a kiedy mi ich żal. Co mnie drażni w Internecie? Zaciera formalne różnice wieku. Zaciera je pozornie, na podstawowej płaszczyźnie, ale gdzie indziej bym miał wymienić "poglądy" z dzieckiem, którego wąs przypomina zabrudzenie, a aparycja jest bardziej kobieca od większości dojrzałych kobiet. Kim jestem żeby oceniać. W końcu jestem jedynie błaznem natrząsającym się z wartościowych osób, z zawstydzeniem patrzący na ich talenty, skrywającym zazdrość pod zasłoną szyderstwa. W końcu ja też sprawiam sobie przyjemność przesiadywaniem na tym portalu. W końcu ostatnio też piszę tu więcej niż śpiewam. Jest jedno - ALE. Pośród tych wszystkich praw, które daje te dziesięć lat różnicy, poza możliwością prowadzenia samochodu, przebywania poza domem po zmierzchu, możliwością kupna piwa ( legalnie) i samodzielnego decydowania o swoim losie, mam jeszcze jedno niezbywalne prawo, którego nastolatek nie posiada - mogę sobie zacząć pozwalać na dystans do siebie i zdaję sobie sprawę, że są mądrzejsi ode mnie. Lecz jeśli różnica wieku wynosi dziesięć lat to mogę po prostu ich olać, albo podejść do barmana i pod groźbą kar administracyjnych i straty koncesji, zażądać od delikwenta wywalenia gówniarza z knajpy. Tylko z tego powodu żałuję że na Isingu nie sprzedają alkoholu.

4.lipca.2009

Pogorszyło mi się. Patrząc w przyszłość pamiętam jak mówiłem będzie lepiej. Mówiłem tak, bo miało tak być. Miało być więcej śpiewu, więcej kobiet, więcej czasu. A? Wyszło jak zwykle. Totalny deficyt, czasu, pieśni. Nawet kobieta ta sama, od lat. Na portalu pojawiło się trochę nowych kawałków, ale jak można się domyślać, raczej nie dla mnie. Ciśnienie rośnie coraz bardziej, nagrane piosenki naciskają z coraz większą siła na ściany mojej muzycznej tolerancji. Jak się nie ma co się lubi, to się przestaje patrzeć w lustro i nagrywa to co jest. Jak to nazwać, nie chce mi się dzisiaj googlać więc trzeb opracować własny termin. Fonomania? Nieokiełznana potrzeba śpiewu, dźwięku, „tworzenia” dla samego siebie. Jasne, więc po co obarczam tym innych. Ha, z czystej nienawiści do rodzaju ludzkiego. Za parę lat matki bedą mówić dzieciom – jak nie będziesz jadł/spał/grzeczny/chodził do szkoły – to przyjdzie Wysy i będzie ci śpiewał. Mamo, ja nie chcę, on jest fonomanem!!! Nie masz jakiegoś pedofila? Ty sadystko, nienawidzę cię!!!!!
Fonowanów jest wielu, czają się za rogiem by wyskoczyć na niczego nie spodziewającą się ofiarę i zacząć jej śpiewać. Spotkać ich możesz przy ognisku, gdzie krążą w poszukiwaniu śpiewnika i gitary. Czasami mają przy sobie własny rynsztunek. Są niebezpieczni i zdeterminowani. Na isingu zajmują pierwsze miejsca w rankingu rozśpiewanych😉😉 - jadę po pierogi może kiedyś dokończę....

2.Lipca. 2009 - konkurs

Ruszył kolejny konkurs, o w mordę. Znów będzie pięć tysięcy identycznych, klonowanych jak owieczka Dolly, wykonań tej samej, „krapowej” piosenki. Kto to q....a jest Anna Wyszkoni? Przepraszam Ania, teraz wokalistki nie mają już nie zdrobniałych imion. Chyba ma to służyć zmniejszeniu dystansu pomiędzy wykonawczynią a słuchaczem. A ten tekst, na poziomie berka kucanego. Oczywiście o miłości, dla takich samych kukiełek jak na teledysku. Muzyka, nie ma co, podoba mi się. Annia też😉😉 Ghe, ghe. Zawsze się zastanawiałem dlaczego tyle fajnych kobiet marnuje się na deskach skostniałego, upudrowanego trupa polskiej sceny muzycznej a rodzime porno ma tak kiepskie aktorki. Dziewczyny zmienić branżę raz, raz i ratować polskie sypialniane kino niezależne. W dzisiejszych czasach może byście dostały jakieś dofinansowanie z UE, w końcu ktoś
musi edukować młodzież skoro szkoła tego nie robi tak jak powinna. Tylko proszę, podczas kręcenia nie korzystajcie z kalendarzyków.

Narzekanie jest sensem mojego życia!
Lubię narzekać. Narzekanie mnie napędza, daje mi energię, tylko po to czasami wstaję z łóżka. By móc ponarzekać. Narzekam na pogodę, na samopoczucie, na program w telewizji, na swoją głupotę. Tak, zachowuje się jak 25 letni starzec.
Robię to od urodzenia, gdy wyjęli mnie z łona matki, zacząłem drzeć mordę jak wszyscy, tylko, że mnie to nie przeszło.
Narzekanie stało się sensem mojego życia. Są też ludzie, dla których sensem życia jest śpiew. G+++++++++No (dałem „plusiki” może się jeszcze komuś przydadzą) prawda. Co wy wiecie o sensie życia! Cześć jestem xxxxxxx mam 16 lat śpiewanie jest dla mnie SENSEM ŻYCIA, albo ŚPIEWANIE JEST DLA MNIE CAŁYM "RZYCIEM".
Powiecie, przecież właśnie napisałeś, że narzekanie jest twoim sensem życia czy to nie jest tak samo żałosne? Nie. Kurde! Jeżeli będziecie śpiewać w drodze do pracy, w domu, w szkole, rano, wieczorem i podczas urlopu. 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, trzysta sześćdziesiąt pięć dni w roku, będziecie śnić o śpiewaniu to wtedy będzie dla was sensem życia. Tak jak dla mnie jest narzekanie.



1 LIPCA 2009

Wchodząc dzisiaj na jedne z Isingowych profili zobaczyłem proste zdanie. “Ja akurat nie słucham” - brzmiał jego wyrwany z kontekstu fragment. Kurde, akurat ja Akurat słucham – pomyślałem uderzony jego dwuznacznością I popadłem w zadumę. Jak można Ich nie słuchać. Teksty, wokal, humor. Chociaż z wokalem to się trochę zmieniło, transfuzja wokalisty na rzecz Buldoga może okazać się niezwykle ciekawym zdarzeniem. Ciekawe jak to będzie brzmieć w porównaniu do oryginalnego składu z Kazikiem na czele? Tak czy inaczej będzie ciekawie.
Dzisiejszy dzień przywitał mnie słońcem, co okazało się ewenementem w skali ostatnich dwóch tygodni. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów wstałem z łóżka bez bólu pleców I potężnej dawki negatywnych emocji. Obok Afro kolektywu zapodałem sobie na moje em pe tri Łoonę. Pod kątem wizji świata dwie sprzeczności, dziś czas na trochę pozytywu więc całą drogę do pracy słuchałem sobie o fruziach, Helmucie i mamie nie lubiącej rap’u.
Usiadłem przed komputerem, zaserwowałem sobie kawę marki Biedronka ( a co stać mnie) I postanowiłem podzielić się tym faktem z całym światem. No może nie całym ale nie popadajmy w paranoję. Co do kawy z Biedronki. Kurde dlaczego zawsze muszą być w niej te męty? Na początku myślałem, że wynikają z mojego lenistwa – nie myje kubka to mają prawo pływać jakieś farfocle – gdy umyłem w końcu kubek a farfocle nie znikły stwierdziłem, że powodem jest niemyta łyżeczka. W końcu zacząłem mieszać sterylnym plastikowym norzykiem I korzystać z plastikowych, równie sterylnych kubeczków. I co? Nie potrafisz się pogodzić z dyferencyjną formą kawy z owada? Patrz na mnie, ja to potrafię. Yo.


28.06.2009

Po przemyśleniach postanowiłem dodać kolejny wpis, tym razem poradnik ISING:

Chcesz być w dziesiątce konkursu? Nie ma problemu poniżej przedstawię Ci niezawodny sposób jak tego dokonać,
i wcale nie musisz spamować. Przetestuj zobaczysz, że działa.

1. Zapraszaj jak najwięcej osób do znajomych
2. Komentuj, oceniaj jak najwięcej wykonań i profili
3. Nie nagrywaj za dużo kawałków poza konkursowymi, najlepiej tylko konkursowe.

prawdopodobieństwo powodzenia staje się wtedy niesamowicie dużo, sprawdź nie pożałujesz😉😉


26.06.2009

byłem za zlocie😉😉 Zlecieliśmy się w trójkę i ...... było świetnie, następnym razem, dłużej, więcej piwa i śpiewamy on the park 😉😉



26.06.2009

jak dla mnie to dialog miesiąca 😉😉 rozmowy o rzyciu/życiu z Panem karolpokemonwawa😉😉
-śpiewanie jest dla mnie całym rzyciem 😉😉
-śpiewanie jest dla mnie całym ŻŻŻŻŻŻŻŻŻŻŻyciem
-dla mnie tesz 😉😉
{i tak jest lepszy od gościa który stwierdził kiedyś, że gramatyka wulgaryzmów się nie ima😉😉}

25.06.2009

dzisiejszy dzień był zły, wszystko szło nie tak, poza najgorszym, zniszczyłem sobie komputer ( sam 🙁🙁)). Ten złom jest chyba niezniszczalny, pęka wiesza się, ale po kilku modyfikacjach dalej działa. Właśnie, jedną z modyfikacji miało być sklejenie połamanej rano obudowy. Nie udało się, przykleiłem sobie palec do tubki z superglutem, operacja gorąca woda, plaser i jestem jak nowy. komp niestety jeszcze nie.

spamerów, gnoi, wreszcie zaczynają tępić, za co walę pokłony i zlizuję brud z butów moderacji, bo ta plaga była nie do zniesienia.

Piosenek za które dam się zabić jeszcze nie stwierdzono ale czekam cierpliwie. Pewnie sobie jeszcze poczekam, ale cóż
czasami mam do siebie żal, że nie słucham popu ;(

Wywiad

  • 🎤🎤 Śpiewanie dla mnie jest:
    Jak taniec tylko, że nie muszę się ruszać i nie wyglądam jak idiota.
  • 🗣🗣 Mój głos brzmi podobnie do:
    Nie to tamte głosy brzmia podobnie do mojego.
  • 🎧🎧 Ulubiony gatunek muzyki:
    Ja nie lubię muzyki, zwłaszcza tej gatunkowej
  • 👍👍 Lubię:
    Niepasteryzowane piwa z małych browarów.
  • 👎👎 Nie lubię:
    Isingowiczów obligatoryjnie ładujących się innym Isingowiczom w pupkę i tych, którzy mnie zapraszają do siebie na profil.

Statystyki

  • Nagrań:
    114
  • Łącznie odsłuchań:
    148450
  • Odwiedzin profilu:
    25918
  • Na iSing od:
    21 kwietnia 2009