O piątej rano wstaje
By zrobić jej śniadanie
By znów się nie wściekała
Że wszystko robi sama
Niestety me kochanie
Raczej Cie nie pochwalę
Nie będę tego jadła
Ta bułka jest za twarda
Człowiek się napracował
I z sercem przygotował
Lecz nie ma co się zwodzić
KOBIECIE NIE DOGODZISZ
Na darmo mój wysiłek
Bo tylko ją wkurzyłem
Nie chce mego śniadania
Niech zrobi sobie sama
Coś ci się pomieszało
Ja jestem twoją damą
Masz robić co ci każę
Inaczej się obrażę
Ja domem się zajmuje
W ciąż sprzątam i gotuje
Pora jakieś zmiany
Do sklepu idź kochany
Dość twego mam gadania
Ciągłego narzekania
Ja staram się jak mogę
Wszystko jest na mej głowie
Daj mi trochę czułości
Opanuj swoje złości
Nie widzisz jak się zmieniasz,
Miłości nie doceniasz
Nie nie nie nie doceniasz
Nie nie nie nie doceniasz
Nie widzisz jak się zmieniasz,
Miłości nie doceniasz
Nie nie nie nie doceniasz
Nie nie nie nie doceniasz
Nie widzisz jak się zmieniasz,
Miłości nie doceniasz
Wracam już powoli
Zakupy w mojej dłoni
Kupiłem se browara
Jej pizze pepperoni
Zbliżam się do domu
Już czuję pot na skroni
Czy znowu będzie kłótnia
Na to odpowiedź trudna
Ona w progu czekała
Nic się nie odezwała
Pizzę tylko swą wzieła
I lekko uśmiechneła
I wnet olśniło mine
Muszę postarać się
Kolacją ją zaskoczę
Do tańca też zaproszę
Bo czasem małe gesty
Potrafią wiele znaczyć
Po wiedzieć słowo KOCHAM
I umieć też wybaczyć
Dość twego mam gadania
Ciągłego narzekania
Ja staram się jak mogę
Wszystko jest na mej głowie
Daj mi trochę czułości
Opanuj swoje złości
Nie widzisz jak się zmieniasz
Miłości nie doceniasz
Nie nie nie nie doceniasz
Nie nie nie nie doceniasz
Nie widzisz jak się zmieniasz
Miłości nie doceniasz
Nie nie nie nie doceniasz
Nie nie nie nie doceniasz
Nie widzisz jak się zmieniasz
Miłości nie doceniasz