Lucio Battisti – La canzone del Sole

271 16 6 28 lutego 2016

mikimaus

239 subskrybentów

klasyk Blond warkocze, niebieskie oczy i jeszcze twoje czerwone skarpetki i niewinność na twoich policzkach, jak dwie pomarańcze bardzo czerwone ... Ciemne pomieszczenie, gdzie my wzdychaliśmi cicho, i twoje bieganie, echo twojego: nie, oh nie... Napawasz mnie lękiem. Gdzie byłaś, co kiedyś robiłaś? Kobieta, kobieta... powiedz mi... Co mam ci powiedzieć?...teraz jestem kobietą... Ty wiesz ile ramion cię ściskało, żeby stać się tą, kim jesteś. Szkoda, że nie powiesz mi tego co tak ważne. Ale pamiętasz zieloną wodę i nas, skały i białe dno? Jakiego koloru są Twoje oczy? Jeśli mnie zapytasz, nie odpowiem ... O morze czarne... byłeś jasne i przejrzyste jak ja ... O czarne morze... Byłeś jasne i czyste jak ja... Rowery zostawione na łące, a dalej my dwoje wyciągnięci w cieniu, kwiat w ustach... może pomóc, wiesz wszystko wydaje się weselsze. Aż tu nagła cisza między nami i to twoje dziwne spojrzenie... kwiat wypada ci z ust... i potem, oh nie przestań.... Proszę cię, zostań moją... Nie rozumiem tego twojego pewnego uśmiechu, nie wiem kim jesteś, kompletnie cię nie znam. Szkoda, napawasz mnie lękiem. Ale czy pamiętasz ogromne fale i nas, bryzgi wody i swój śmiech ? Co zostało w głębi twoich oczów? Płomień zgasł, czy rozbłysnął? O morze czarne... Kiedy wschodzi słońce, wschodzi powoli, a potem światło pochłania wszystko wokół nas, cienie i upiory nocy, widać drzewa i kwitnące krzewy widać oczy kobiety, wciąż pełne miłości.

Zaloguj się, aby dodać komentarz. Nie masz konta? Zarejestuj się!

72 komentarze

Brak komentarzy