David Sylvian – Orpheus

87 1 6 17 kwietnia 2017

dlugoscdzwieku38 Plus

36 subskrybentów

ORFEUSZ David Sylvian Stoi odważnie na kamiennej ziemi Wiatr mocno dmie Rozrzucając jego ubranie Skrywam te same obawy co wszyscy Pokusa by odejść lub poddać się duchom Siłuję się, spoglądając na życie Pełznące pomiędzy ciemnością a szarym światłem Walczę ze słowami, bojąc się że oni je usłyszą Ale Orfeusz śpi na swym boku ciągle martwy dla świata Promienie słońca już gasną, me skrzydła rozwijam szeroko Jest tu piękno, nie da się zaprzeczyć I puste butelki, spadają, tłukąc się u stóp schodów Jest tylu ludzi o których nigdy nie dbałem Tam w dole, we wraku okrętu To twierdza przyjemności których nie da się odmówić Ale bagaż ucieka, unoszony przez fale Gdy Orfeusz dotrzymuje obietnicy, zostając obok mnie Powiedz, ciągle tylu rzeczy muszę się jeszcze nauczyć Rozumiem, te ognie nigdy nie ustaną Wierz mi, gdy ten żart zmęczy się śmiechem Usłyszę pieśń mego Orfeusza Śpiący śnią jeszcze gdy płyniemy łodzią Tylko ty, pogoda i tracę już nadzieję Ale cały ten bieg i każde jego okrążenie Jest słomą i paliwem dla niesłabnącego ognia Głosy wciąż mają swoje historie O mocy zmagającej się w piekle i niebie Ale my czujemy się bezpieczni przed snami o sile Gdy Orfeusz śpiewa o tym, co może przynieść jutro Powiedz, ciągle tylu rzeczy muszę się jeszcze nauczyć Rozumiem, te ognie nigdy nie ustaną Wierz mi, gdy ten żart zmęczy się śmiechem Usłyszę pieśń mego Orfeusza

Zaloguj się, aby dodać komentarz. Nie masz konta? Zarejestuj się!

1 komentarz

Brak komentarzy