niedziela, 22 czerwca 2014

"W oczach wilka" #12

Ruszyliśmy z Samem na wzgórze, na którym wylądowałam. Chciałam już wrócić do domu. Zobaczyć przyjaciół, zacząć żyć normalnie. Tylko czy jeszcze kiedykolwiek będę w stanie normalnie żyć? Czy znajdę spokój ducha wiedząc, że tutaj w Atlantis, Zło może zaatakować ponownie? Moje rozmyślania przerwał donośny głos:
-Lidio!- zatrzymaliśmy się i odwróciliśmy.
-Witaj Królu- Sam ukłonił się.
Spojrzałam się dziwnie na mężczyznę przede mną. Był przy kości, ale wyglądał bardzo miło. Uśmiech mu z twarzy nie schodził.
-Cześć Sam- powiedział i spojrzał na mnie- a ty jesteś tą Lidią..
Dotknął mój naszyjnik i zakrył dłonią usta. Łzy poleciały mu po zaróżowionych policzkach.
-To ty!- zawołał podlatując do mnie i mnie ściskając.
Sam zaśmiał się cichutko, a ja byłam zszokowana.
-To ty...-powtórzył szeptem.
-Nie rozumiem?- stwierdziłam.
-Jestem twoim wujkiem. Mam ci tyle do opowiedzenia.. Zostańcie jeszcze trochę. Udamy się do jakiejś kawiarenki i tam porozmawiamy- mówił podekscytowany.
Do kawiarenki? A to Król nie powinien zapraszać do swojego Pałacu?
-Dobrze, zostaniemy jeszcze chwilę- odparł Sam widząc moje zdziwienie.
-To świetnie, lećcie za mną-powiedział i poleciał.
Ruszyliśmy za nim. W pewnym momencie zapytałam Sama:
-Co to w ogóle jest za człowiek?
On tylko się zaśmiał.
Tymczasem w Rosewill.
Ben przydzielił wilkom różne fragmenty lasu do strzeżenia. Filip nie mógł dostać się do niego. Dominikowi zostało przydzielone najważniejsze miejsce: wejście do lasu. Musiał nasłuchiwać i przyglądać się czy chłopak czasem nie idzie. Leżał za krzakami. Nagle usłyszał czyjeś kroki. Powoli wycofał się za drzewa. Przesyłał innym wilkom obrazy na bieżąco. Próbował dojrzeć kto idzie. Obserwował. Jego oczy się świeciły w półmroku wywołanym przez gęsto posadzone drzewa. W końcu go ujrzał. Zobaczył postać skradającą się do lasu. To był on. To był Filip. Wilki w pośpiechu, ale zarazem cicho, ruszyły do Bena. Wilki, będąc blisko, ostrzegły go o zagrożeniu przesyłając mu obrazy. Gdy Dominik dotarł na miejsce przemienił się w człowieka. Pospiesznie wystukał w komórce numer Kasi i zadzwonił do niej.
*Halo?*
-Kasia, on tu idzie!
*Co?! Zaraz coś wymyślę..*
Rozłączyła się.
Wilki pochowały się w domu oraz wokół niego. Patryk podszedł do przyjaciela.
*Pomóc jakoś?* zapytał.
Chłopak przez chwilę się zastanawiał po czym odpowiedział:
*Dopilnuj, żeby żaden wilk nie wyszedł poza tamtą linię drzew.*
Patryk skinął łbem i pobiegł skontrolować teren.
Nagle wszyscy usłyszeli dźwięk telefonu. Wszyscy zamarli. Uważnie nasłuchiwali.
-Halo?
*Filip, cześć. Możemy się teraz spotkać? To coś bardzo ważnego. Muszę ci coś powiedzieć!*
-To nie może zaczekać? Kasia, ja jestem zajęty- mówił Filip.
*Proszę! Błagam cię! To nie może czekać!*
-To powiedz teraz.
*To nie jest informacja, odnośnie której możemy rozmawiać przez telefon...*
-Och, no dobrze. Gdzie się spotkamy?
*Na rynku. Teraz.*
-Już idę. Do zobaczenia.
Było słychać oddalające się kroki. Wilki nie poruszyły się, dopóki Filip nie oddalił się wystarczająco. Chwilę później nie było słychać żadnych kroków. Ben odetchnął z ulgą.
W tym samym czasie w Atlantis.
Weszliśmy do jakiejś małej kawiarenki. Zostaliśmy powitani przyjaźnie. Czarodzieje i Czarodziejki podchodzili do Króla i normalnie się z nim witali. Można by rzec, że Król ma do siebie dystans i utrzymuje dobre kontakty z poddanymi.
-Daisy! Trzy przysmaki Atlantis, proszę!- zawołał Król w kierunku jednej z kelnerek.
Usiedliśmy przy stoliku koło okna. Piękny widok.
-A więc Sam co u ciebie?
-Dobrze. Mieszkam teraz z ojcem i innymi Zmiennokształtnymi.
Spojrzałam na niego. Jak on nazwał wilki? Zmiennokształtni? Hm...pomysłowe.
-A jak twoja matka?
-Ostatni raz widziałem ją.. bardzo dawno. Nie wiem czy jeszcze żyje. Rozumiesz.. polowali na nią na wschodzie.
Król tylko pokiwał głową. W tym samym momencie Daisy przyniosła nam trzy szklanki czegoś. Nie wiedziałam co to jest. Ale wyglądało ładnie. Tęczowy napój. Spróbowałam go i....zakochałam się w tym smaku. To było coś niesamowitego! Różne polączone smaki, każdy można było wyczuć. Po prostu...fantazja.
-Smakuje ci?- uśmiechnął się mój wujek.
-Tak, przepyszne.
-Twoi rodzice byliby z ciebie bardzo dumni..
Zamarłam. Podniosłam głowę i spojrzałam na Króla.
-Oni nie żyją. Zostali zabici w dzień twoich pierwszych urodzin. Wtedy Zło zaatakowało i rozpętało tę kilkunastoletnią, nieprzerwaną wojnę. Twoi rodzice wiedzieli, że tylko ty będziesz w stanie pokonać Przywódcę Zła, ale byłaś wtedy taka malutka... Postanowili, że ześlą cię na Ziemię. Do Rosewill. To najbezpieczniejsze miejsce na Ziemi. Wiesz dlaczego? Bo wilki znajdujące się tam są najpotężniejsze. Najpotężniejsze i najlepsze pod każdym względem. Tam wychowali się twoi rodzice. A wracając do Atlantis.. Po zabójstwie pary królewskiej, ktoś musiał objąć rządy. Ktoś musiał dowodzić, chronić Magicznego Kamienia. Od wieków królowali tutaj ci, co mieli dar zmiany w wilka. Po śmierci Celestii i Oriona, nikt w okolicy oprócz ciebie nie miał tego daru. Wybrali więc mnie. Ja jestem Czarodziejem Ognia. Jakoś sobie radziłem, ale teraz już nie muszę..
-Chcesz powiedzieć, że niby ja teraz mam rządzić?- przerwałam wujkowi.
-Tak. Ale nie sama, bo jesteś jeszcze ciut za młoda.
-To z kim?- zaciekawiłam się.
-Sam również jest wilkiem i czarodziejem.. Co prawda nie pochodzi on z rodziny królewskiej, a jego rodzicami są dwoje Zmiennokształtnych, ale jakimś cudem ma moc.
Spojrzałam na chłopaka. I ja mam z nim rządzić?
-Czyli... jak skończę 18 lat, to będę mogła rządzić sama?
-Nie. Na świecie oprócz waszej dwójki nie ma takich osób. Musicie się związać, by prawdziwa rodzina królewska wciąż istniała.
Wyglądałam jakbym nie zrozumiała tych słów, więc Sam odezwał się:
-Musimy zostać małżeństwem i mieć dzieci.
-Rozumiem, okej!?- zawołałam.
-Wybacz.. wyglądałaś jakbyś.. a nieważne..
-To konieczne?- zwróciłam się do Króla.
-A chcesz skazać Atlantis na zniszczenie albo zagładę? Poza tym widzę, że między wami coś jest- uśmiechnął się.

Spojrzałam na Sama, a on na mnie. No tak.. jego cudowne oczy.. Chłopak wziął moją dłoń i splótł ją ze swoją. On już wiedział. A ja? Dlaczego wciąż moje myśli krążyły wokół Patyka? Chciałam poznać prawdę. Czy naprawdę zdradził mnie,czy nie? Niedługo się tego dowiem.. 
______________________________________________________________________ 
By; Etti. ;3

niedziela, 11 maja 2014

"W oczach wilka" #11

Następnego dnia z samego rana Dominik pobiegł do Bena. Po drodze zauważył Patryka. Siedział samotnie wpatrując się w wschodzące słońce. Myślał a może wspominał? Martwił się o mnie? Czy może w głowie miał Blair? Dominik podszedł do niego.
*Co robisz?* zapytał.
Patryk przeniósł wzrok na przyjaciela i wydobył z siebie tylko:
*Ja nie chciałem nigdy jej zranić*
Dominik chciał coś jeszcze dodać, ale właśnie podeszła Blair.
*No cześć kochanie* otarła się o Patryka.
W przyjacielu zbierała się złość. Tak bardzo chciałby ją zabić. Ale Patryk zachowywał spokój. Delikatnie odsunął się od wilczycy, by ta go już więcej nie dotknęła. Dominik spojrzał w oczy przyjacielowi, który zrozumiał o co mu chodzi. Chłopak w końcu pobiegł do Bena. Przemienił się w człowieka.
-Ben? Jesteś tu?- zapytał wchodząc do drewnianego domku.
Nikt nie odpowiedział, więc Dominik szedł dalej korytarzem. Zauważył, że jedne drzwi są uchylone. Otworzył je i zastał tam najstarszego z wilków.
-O co chodzi?- odezwał się, przeglądając książkę.
Dominik był w tej bibliotece pierwszy raz. W powietrzu unosił się zapach książek. Książek było tutaj mnóstwo! Pomieszczenie wydawało się ogromne. I tak było. Tylko jakim cudem? Dominikowi to pomieszczenie wydało się być większe, niż cały dom widoczny z zewnątrz!
-Chodzi o wielkość? To za sprawą magii- Ben przerwał rozmyślania chłopaka.
-Nie, nie o to chodzi. Słuchaj,czy ktoś komu została wymazana pamięć za sprawą magii, jest w stanie ją odzyskać?
Mężczyzna spojrzał na niego.
-Raczej nie... Dlaczego pytasz?
-Pamiętasz Filipa?
-Tego co przyniósł mi wieści o Samie? Tak, pamiętam.
-No to on jakimś cudem odzyskał fragment pamięci. Z tego co powiedziała Kasia, odzyskał fragment, gdy Lidia zabijała w nim wilka. Nie ma pojęcia, że on tego chciał.
-Nie możemy dopuścić, by wszedł do tego lasu- zawołał Ben.
-No tak. To wiem. Ale jak to zrobić? My nie możemy się wciąż ukrywać w jednym miejscu. A on pewnie wymknie się do lasu.
-Czy ona będzie go pilnować?
-Kasia? No powiedziała, że postara się spędzać z nim dużo czasu, by nie myślał o lesie.
-Dobrze. W takim razie do powrotu Lidii musimy być ostrożni i czujni.
-Do powrotu Lidii i Sama...- wyszeptał Dominik.
-Co?- mężczyzna podszedł do niego.
-Razem z Kasią podejrzewamy, że Sam jest tam gdzie Lidia.
-Przecież on jest zwykłym wilkiem!- zdziwił się.
-No nie wiem... W każdym razie dowiemy się tego jak Lidia wróci. Były jakieś wieści?
-Nie.
-Okej- chłopak westchnął i wyszedł z gigantycznej biblioteki.
Tymczasem w Atlantis..
-Jak my go pokonamy?- zapytałam.
-Musimy jakoś połączyć siły. Poza tym ty jesteś silniejsza teraz.
No tak, racja. Ale co z tego, skoro nie wiem jak korzystać z nowej mocy? Nawet nie wiem jaka jest ta moc. Wszystko jest takie trudne. Czasem myślę, że lepiej byłoby gdybym nie dowiedziała się, że jestem czarodziejką. Ups, przepraszam. Księżniczką Wilków. Dalej lecieliśmy w ciszy. Sam zatrzymał się niedaleko tornada. Spojrzałam na niego pytająco. On tylko wskazał palcem innych walczących. Spojrzałam w dół. To było coś strasznego. Widać było czerwone plamy krwi na czarnej ziemi. Czarodzieje Dobra byli osłabieni. Nagle zrozumiałam co muszę zrobić. Podleciałam wyżej. Rozłożyłam ręce i głowę uniosłam w górę, zamykając oczy. Z mojego naszyjnika wyleciał spory snop jasnego Światła. Przez moment było tak jasno, że każdy walczący zakrył oczy. Gdy ta Światłość zniknęła, Czarodziejom Dobra przybyło sił, a ich rany zagoiły się. A więc to była moja nowa moc. Mogę dodawać sił innym do walki. Dodawać otuchy, że jeszcze będzie lepiej.
-Lidia!- krzyknął Sam.
Podleciałam do niego.
-Co?
-Ja lecę im pomóc. A ty zajmij się Przywódcą Zła. Wszystko w twoich rękach- odleciał.
Ale.. jak ja sama sobie poradzę? No nie przesadzajmy! Aż taka dobra to ja nie jestem! Ech. Zbliżyłam się do tornada. Biła od niego negatywna moc. Dużo Zła. Skierowałam dłonie przed siebie. Myślałam o wilkach przedzierających się przez dżunglę. Przez niebezpieczną i bardzo zarośniętą dżunglę. Zrobiły przejście. W tym samym momencie w tornadzie powstała dziura, przez którą wleciałam do jego środka. Było bardzo ciemno i zimno. Po raz kolejny cieszę się, że jestem też wilkiem. Mogę widzieć w ciemności, ponownie. Na samej górze znajdował się dowódca. Chyba zorientował się, że ktoś wtargnął do środka tornada, bo spojrzał w dół. Starałam zlać się z tłem, więc wleciałam w wir, któremu byłam w stanie się przeciwstawić. Nie ruszałam się. Przywódca Zła zleciał w dół. Zatrzymał się naprzeciwko mnie. Na szczęście tyłem. Mogłam teraz zaatakować. Skierowałam ręce ku niemu i wyobraziłam sobie wilki biegnące przed siebie i zabierające ze sobą wszystko. Przywódca Zła z krzykiem wyleciał ze środka tornada. Wyleciałam za nim. Zauważył mnie.
-Witaj, Lidio.
Skąd on zna moje imię?!
-Chcesz ze mną walczyć? Przecież nie dasz rady. Jesteś dla mnie za słaba- uniósł rękę wypowiadając jakieś słowa, a mnie odrzuciło do tyłu.
-Pokonam cię!- zawołałam.
Przez kilka minut zadawaliśmy sobie mocne ciosy. Ale żadne z nas nie poległo. Sam widząc tę walkę podleciał do mnie.
-Konwergencja!- krzyknął i złapał mnie za rękę.
Jedną rękę skierowałam na Przywódcę Zła. To samo zrobił Sam. Myślałam o tym, by go pokonać. Mój naszyjnik z wilkiem zaczął coraz mocniej świecić. Odrobina mojej mocy przeszła na Sama. Teraz nasze naszyjniki wspólnie świeciły mocno. Przywódca Zła cofał się. Bał się tej powiększającej się co chwilę światłości. Bał się, że Dobro znowu pokona Zło. Przecież nie tak to sobie wyobrażał. Teraz to on miał zawładnąć Atlantis!
-Pokonaj Zło!- krzyknęłam jak najgłośniej, a z mojego i Sama naszyjnika wyleciało Światło, które z wielką siłą uderzyło w Przywódcę Zła.
Wszyscy nagle zamarli. Czarodzieje Dobra i Zła spoglądali w górę. Sam otworzył oczy i patrzył co dzieje się z naszym wrogiem. Tylko ja teraz walczyłam. A właściwie moja moc. Kierowałam nią sercem. Oczy miałam zamknięte, a w głowie pustkę. Teraz walczyło to, co miałam najsilniejsze. Serce. W końcu źródło mojej mocy znajdowało się właśnie w nim. Nagle rozbłysnęło oślepiające Światło. Każdy zasłonił dłońmi oczy, a ja spadałam w dół. Rozległo się głośne uderzenie o ziemię. Sam spojrzał obok siebie. Nie dostrzegł mnie, ani Przywódcy Zła. Nie było także tornada, ani Czarodziejów Zła. Ale była ciemność. Zleciał na ziemię.
-Ona nie żyje!- krzyknął jakiś czarodziej.
Do Sama dotarły te słowa jak pocisk. Przerażony podbiegł do tłumu, który znajdował się przy mnie. Przedarł się przez niego i upadł przy mnie.
-Lidia! Powiedz coś! Ty nie możesz umrzeć!- wołał delikatnie szarpiąc mną.
Jego naszyjnik delikatnie świecił, a mój nie miał w sobie żadnego blasku.
-Chwyćmy się wszyscy za ręce- powiedział.
Każdy myślał tylko o tym, bym ożyła. Naszyjnik Sama zaczął świecić coraz mocniej. Nagle całe światło wyleciało z niego i trafiło do mojego naszyjnika. Światło zaczęło ogarniać całe moje ciało. Wszyscy patrzyli na mnie i wyczekiwali momentu, aż uśmiechnięta wstanę, mówiąc, że nic się nie stało. Ale ja wciąż tylko leżałam nieruchomo. Sam podszedł do mnie i złapał mnie za rękę.
-No dalej.. Musisz żyć- wyszeptał.
W tym samym momencie otworzyłam swoje oczy. Z ziemi pode mną zaczęła wyrastać bujna zielona trawa. Wszystkie zniszczone drzewa odzyskały swoją świetność. Kwiaty wyrosły i zadziwiły wszystkich swymi kolorami. Zniszczone budynki, odbudowały się. Nikt nie mógł uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Sam pomógł mi wstać. A gdy wstałam... na niebie rozbłysnęło słońce. Piękne, ciepłe słońce. Na twarzach Czarodziei zagościł uśmiech, a w sercach radość i spokój.
-Udało ci się ocalić i na dodatek przywrócić życie tutaj- powiedział Sam obejmując mnie.
-Teraz musimy wrócić do domu- wyszeptałam, wciąż pamiętając co powiedział Sam o Patryku.. o jego zdradzie. 
____________________________________________________ 
by; Etti. ;3

niedziela, 13 kwietnia 2014

"W oczach wilka" #10

-Co się teraz ze mną stało?- wybełkotałam sama nie dowierzając w to co się przed chwilą stało.
-Ja.. ja nie mam pojęcia- odpowiedział.
No proszę. A jednak Sam nie wie wszystkiego, juhu!
-I co teraz?- zapytałam patrząc w jego oczy.
-Musimy odnaleźć główne pole bitwy, dołączyć do niej i pokonać władcę Zła.
-Nie brzmi zachęcająco...- wymamrotałam.
-Mówiłaś coś?- powiedział, uśmiechając się zadziornie.
-Nie, nie. Chodźmy- podałam mu rękę, by pomóc mu wstać.
Chwycił mnie za nią i próbował się podnieść, ale w ostatniej chwili uśmiechnął się i pociągnął mnie do siebie. Upadłam na niego. Było trochę...niezręcznie. Przecież leżę na obcym chłopaku. Sam zapatrzył się w moje oczy i odruchowo przybliżał się, by mnie pocałować.
-Co ty robisz?- zawołałam podnosząc się szybko.
-Wybacz- wstał i ruszył w kierunku wyjścia z jaskini.
Tylko tyle potrafi powiedzieć?! Pobiegłam za nim. Gdy wyszliśmy z jaskini zdołałam powiedzieć tylko:
-Wow.
To co zobaczyłam.. To miejsce było całkiem inne zanim wchodziłam do jaskini! Było jedną, wielką nicością. A teraz?! Zielona trawa, po której przyjemnie się chodziło. Spadająca woda z wodospadu. Wszędzie kwiaty o przeróżnych barwach! Bujne, zielone drzewa. To był istny raj dla oczu. Nigdy nie widziałam równie pięknego widoku. Mogłabym zostać tu już na zawsze.
-Musimy iść, jeśli chcesz, żeby to co widzisz żyło- Sam przerwał mój zachwyt.
-Jeśli chcę, żeby to żyło? A co to ma wspólnego z pokonaniem Zła?
-Zauważ, że nie ma słońca... a bez niego rośliny zwiędną.
Faktycznie. Niebo było pokryte głęboką czernią. Czarne chmury, żadnego światła przedzierającego się przez nie. Kompletna ciemność. Straciłam rachubę czasu. Nie wiedziałam czy jest noc, czy dzień. Wzniosłam się na skrzydłach do góry i razem z Samem polecieliśmy szukać przywódcy Zła. Nie trudno było się domyślić, że znajduje się on w ciemnym wirze łączącym ziemię i niebo. Wściekli i pełni chęci do walki, ruszyliśmy w tym kierunku.
W tym samym czasie w Rosewill...
-Może przejdziemy się do lasu?- zaproponował chłopak.
-Ee.. No nie wiem.
-Kasia, no dalej. Chyba nie boisz się lasu? Jest środek dnia, nic nam się nie stanie!- przekonywał ją Filip.
-No... okej. Tylko poczekaj moment, muszę wysłać sms-a do kogoś- "Dominik, idę z Filipem do lasu. Niech żaden wilk nie pokazuje się. Kasia"- okej, wysłałam. Możemy iść.
Chłopak chwycił ją za rękę i ruszyli razem w kierunku lasu. Kilkanaście minut później, gdy byli już w głębi lasu, Filip zatrzymał się.
-Co się stało?- spanikowała Kasia.
-Ja.. mam takie wrażenie, że znam to miejsce.. i to nawet bardzo dobrze- zaczął się rozglądać.
-Ale to niemożliwe! Przecież nie byłeś tutaj nigdy!- zawołała moja przyjaciółka.
-Nie byłbym tego taki pewien..
Filip podszedł do jednego z drzew, dotknął go i nagle szybko się odsunął.
-Filip!- podbiegła do niego.
-Czy ja byłem wilkiem? I Lidia zabiła wilka we mnie?- zapytał patrząc jej w oczy.
-Co ty wygadujesz...
-Dobrze wiesz o co mi chodzi... Potem sprawiła, żebym zapomniał o wszystkim...
-Jak ty...?
-Czyli to prawda?!
-Oczywiście, że nie! Masz bardzo bujną wyobraźnię. Wracajmy już- powiedziała i chwyciła go za rękę.
-Nie. To nie mogło mi się wydawać. Wyraźnie widziałem. Miałem przed sobą obraz tego co się stało. Możesz przestać kłamać?
-Nie mam pojęcia o czym ty mówisz! Chodźmy!- mówiła zdenerwowana.
-No dobrze.
Ruszyli ścieżką w kierunku wyjścia z lasu.
W Atlantis leciałam blisko Sama.
-Dlaczego chciałeś mnie pocałować?- zapytałam, przerywając ciszę panującą między nami.
-Możesz do tego nie wracać?
"Możesz do tego nie wracać?" co to ma znaczyć! Jeszcze jakim on tonem to powiedział. O, nie. Teraz to musi mi powiedzieć wszystko. Wszystko co wie.
-A gdzie wtedy zapodziała się twoja uczciwość? Uczciwość wobec Patryka?- nie poddawałam się.
-Uważasz, że on jest taki idealny?!- zatrzymał się przede mną- Otóż nie jest! Zdradził cię, wiesz?! Z nową wilczycą, która przyłączyła się do naszej watahy. I co? Nadal uważasz, że on jest jakiś święty?!- chwilę patrzył w moje oczy i poleciał dalej.
-Nie wierzę! Nie wierzę ci! Jak możesz tak o nim mówić?! On nie zrobiłby mi tego!- krzyczałam.
Sam tylko pokiwał głową. Co on sobie myślał?! Że może zdobędzie mnie mówiąc mi te kłamstwa? Jaki żałosny typek! Wściekła leciałam za nim. Nagle łzy zaczęły płynąć mi po policzku. A co jeśli to co on mówi jest prawdą? Nie mogłam teraz o tym myśleć. Ważniejsze było ocalenie Atlantis, a nie jakieś przyziemne sprawy... Otarłam łzy i starałam się lecieć równo z Samem.
W Rosewill, Kasia odprowadziła Filipa do hotelu. Gdy była sama na przystanku, zadzwoniła do Dominika.
*Halo?*
-Dominik, słuchaj.. Pamiętasz jak Lidia zabijała wilka w Filipie?
*Pamiętam*
-Potem wymazała mu pamięć... Czy on jest w stanie tę pamięć odzyskać?
*Raczej nie. Dlaczego pytasz?*
-Bo on ją chyba odzyskał...
*Co? Nie rozumiem. Jak?*
-Byłam z nim w tym lesie. Nagle zatrzymał się i zaczął mówić, że poznaje to miejsce. Dotknął drzewa i przypomniał sobie. Przypomniał sobie ten fragment, gdy ona zabijała w nim wilka.
*Przecież to teoretycznie niemożliwe! Jak mógł sobie to przypomnieć?!*
-No właśnie nie wiem... Musimy jakoś zapobiec jego spotkaniu z jakimkolwiek wilkiem.
*To nie będzie takie łatwe... My nie wyniesiemy się z lasu*
-Będę starać się, by nie wchodził do lasu, ale to też łatwe nie będzie.
*Musimy wytrzymać do powrotu Lidii. W tym tylko ona może pomóc*
-No właśnie... zostaje pytanie: kiedy ona wróci?
*Dokładnie... Jak na razie nie mamy żadnych wieści od Sama. Być może miałaś rację, że on jest z Lidią teraz*
-O Sama nie ma co się martwić. On sobie poradzi. Martwmy się o Filipa... Ben musi dowiedzieć się o tym, że mu wróciła pamięć, którą mu Lidia wymazała.
*Dobrze, powiem mu*

-Okej. Czekam na wiadomość. A teraz muszę kończyć, autobus jedzie. Trzymaj się- Kasia rozłączyła się i wsiadła do pojazdu.
____________________________________________________ 
By; Etti. ;3

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

"W oczach wilka" #9

Wieczorem w parku w Rosewill Kasia spotkała się z Dominikiem.
-Cześć, Lidia dawała jakieś znaki życia, cokolwiek?- zapytał.
-Cześć. Dlaczego mnie się pytasz? Nie wiem nic- odpowiedziała.
Chłopak westchnął i nie odzywał się. A to wydało się Kasi dziwne, przecież odkąd go zna on zawsze najwięcej mówi.
-Coś się stało?
-Hę? Nie, nie. Nic się nie stało- przerwał- a właściwie stało i to dużo.
-No to opowiadaj- powiedziała Kasia i razem usiedli na ławce w parku.
-Lidia kocha Patryka, co nie?
-No tak...
-Patryk niby ją też, ale...od dzisiaj jest z Blair- wyszeptał.
-Co?!- krzyknęła dziewczyna.
-Potarli się nosami,a to u nas oznacza, że są...
-Oficjalnie razem...- dokończyła- Ale dlaczego on to zrobił?
-Nie mam pojęcia. Tłumaczy się cały czas, że to Blair potarła swoim nosem o jego, ale on na to pozwolił!
-Jak Lidia wróci i się dowie to nie będzie chciała go znać.
-No właśnie. Powiedziałem mu, że ja kryć go nie będę.
-A Sam się znalazł?
-Nie, nie ma go nigdzie. Ben się strasznie martwi, że kłusownicy go dopadli... Ale przecież u nas nie ma kłusowników.
-A może... Jest z Lidią?- rzekła Kasia.
-Co? To niemożliwe. Po co miałby być z nią, przecież on jest typowym wilkiem, jak jego matka.
-Tego nie wiemy, Dominik.
-Sugerujesz, że... On też jest czarodziejem?- spojrzał na nią.
-Tak myślę...-nastała cisza- wszystko okaże się jak Lidia wróci.
W Atlantis stałam z Samem przed drzwiami zamkowymi.
-Idziemy?- zapytałam.
-Musimy- odpowiedział.
Otworzyłam ostrożnie drzwi. Wychyliłam się i nie widząc zagrożenia wyszłam na zewnątrz.
-Uważaj!- zawołał Sam rzucając się na mnie.
Chwyciłam mocno torbę z kamieniem, a on zabił potwora, który chciał mnie zaatakować. Wstał i pomógł mi z tym.
-Musisz bardziej uważać- powiedział.
Spojrzałam na niego zła. Już druga osoba mi to mówi! A ja przecież uważam! Gr.
-Chodźmy zanim nas wytropią.
Nie mogliśmy lecieć, bo z łatwością by nas zobaczyli. Musieliśmy iść na pieszo. Spieszyliśmy się, ale mieliśmy przed sobą kilka kilometrów drogi. Szliśmy w milczeniu, które nagle przerwałam:
-Jak wychodziliśmy z archiwum, powiedziałeś, że nie wszystko się uda. Co miałeś na myśli?
Spojrzał na mnie, uśmiechnął się i wzruszył ramionami.
-Wiem, że wiesz. Powiedz mi, proszę.
-Nie mogę. Nie mogę powiedzieć ci, bo się wściekniesz i nasza misja pójdzie na marne.
Bo się wścieknę?! To co on chce mi powiedzieć?! Że co się nie uda? Jak ja nie lubię czekać! Dalszą drogę milczeliśmy. Sam był bardzo skupiony. Wyglądał bardzo dojrzale. Spojrzenie miał zimne i pełne powagi. Jego ruchy były stanowcze i pewne siebie. Czułam się przy nim gorsza. Wiedziałam, że muszę się jeszcze sporo nauczyć, żeby mu dorównać. W niecałą godzinę dotarliśmy na miejsce. Nie sprawiało miłego wrażenia. Zero zieleni, żadnej żywej istoty. Tylko ruiny. Ruiny, kamienie, piasek. Ogółem jedna, wielka nicość.
-Na obrazku pokazana była pokryta zielenią jaskinia. Tam powinniśmy odłożyć magiczny kamień, ale... Tu nie ma żadnej jaskini- odezwałam się.
-Jak to nie ma? A tam?- Sam wskazał palcem otwór niedaleko wyschniętego wodospadu.
-Okej...sprawdźmy to- ruszyłam w kierunku wskazanym przez chłopaka.
Stanęliśmy przed wejściem. Trochę bałam się wejść do środka. Kto wie co tam znajdziemy? Nagle usłyszeliśmy za sobą krzyk czarodzieja. Odwróciliśmy się. To był nasz wróg.
-Biegnij i odłóż kamień, ja się nim zajmę!- zawołał Sam wznosząc się.
Bez zastanowienia wbiegłam do jaskini. Biegłam przed siebie, aż trafiłam na źródło wody. Prawie wyschnięte. Muszę odłożyć ten kamień. Ale gdzie? Gdzie jest jego miejsce? Przecież nie położę go byle gdzie. Nagle nad źródłem zauważyłam wgłębienie. Kształt był taki sam, jaki miał kamień. Podleciałam do góry. Wyjęłam z torby magiczny kamień i włożyłam go do wgłębienia. Nagle snop jasnego światła oślepił mnie i spadłam na dół. Wprost do źródła, które momentalnie zapełniło się wodą. Próbowałam wypłynąć na wierzch, ale mokre skrzydła uniemożliwiały mi to. Zaczęłam się topić. Nagle usłyszałam wołanie Sama.
-Lidia?! Lidia! Gdzie jesteś?!

Ujrzał bąbelki na wodzie. Podbiegł do źródła. A ja nagle poczułam jak jakaś magiczna, silna moc wypycha mnie na powierzchnię. Sam przeraził się widząc jak unoszę się. Nagle błysnęło ode mnie jasne światło. Syn Bena zasłonił rękoma oczy. Gdy je otworzył, stałam przed nim. Wyglądałam inaczej. Miałam na sobie kremowe spodenki i krótką, kremową bluzkę. Moje włosy były związane w dwa, długie warkocze. Skrzydła były mocniejsze, mogłam z nimi poruszać się w wodzie. Mój naszyjnik z wilkiem świecił. A ja czułam przypływ nowych sił. Sam patrzył na mnie z podziwem. Nie był w stanie wydobyć z siebie słowa. 
____________________________________________________ 
Cześć! Wybaczcie, że ponad miesiąc nic nie dodawałam, ale miałam dużo nauki i nie byłam w stanie nic napisać. Następna część będzie w niedzielę i obiecuję, że będzie dłuższa niż ta :) 
By; Etti. ;3

niedziela, 16 lutego 2014

"W oczach wilka" #8

W tym samym czasie w Atlantis jest coraz gorzej.
-Nic w tej księdze nie ma!- zawołałam z rezygnacją.
Po co szukać dalej? I tak mi się nie uda. Wszystkich zawiodę. Zaraz, zaraz... Przyjrzałam się literom w księdze. Tak, bingo! Jest o tym gdzie powinien znajdować się ten kamień. Tylko teraz, hm, jak ja dotrę w tamto miejsce? Nie wiem czy jeśli teraz stąd wyjdę, to czy będę miała gdzie wrócić... Nie mogę stąd wyjść. Ale jak zobaczyć to miejsce? Chyba po raz kolejny bycie wilkiem mi się przyda. Przybrałam pozę wilka na podłodze i zmieniłam się w niego. Stałam. Oddech miałam cichy, spokojny. Musiałam wychwycić jakieś elementy otoczenia. Może są tu gdzieś wilki? Starałam się przywołać jakiegokolwiek wilka, jeśli są tu jakieś. I udało mi się... Po chwili przede mną stanął wilk. Ale chwila! Ja go skądś kojarzę... Te oczy, to futro.. Przyjrzałam się mu przechylając łeb. To był Sam! Co on tu robił?!
*Sam? Co ty tutaj robisz?* zapytałam.
*Nie czas na wyjaśnienia. Chcesz obraz gdzie przebywał kiedyś kamień, prawda?*
*Tak* usiadłam, a syn Bena przybliżył się do mnie.
Telepatycznie przesłał mi obraz tego miejsca oraz drogę jak tam dotrzeć. Kilka minut później wstałam.
*Co ty tu robisz?* zapytałam ponownie.
*Eh, nie jestem tylko wilkiem. Jestem taki jak ty, tylko... Nie lubię swojej ludzkiej postaci* odpowiedział patrząc mi w moje wilcze oczy.
*Jesteś czarodziejem?* zdziwiłam się.
Sam tylko przytaknął głową. Nie mogłam w to uwierzyć! On jest taki jak ja! Wow! Przemieniłam się w czarodziejkę.
-Teraz ty. Musisz mi pomóc- powiedziałam.
On tylko przekręcił łeb.
-Okej, odwrócę się- przekręciłam oczami.
Odeszłam od niego do księgi. Stałam tyłem. Czytałam w księdze jak przenieść kamień. Teoretycznie było to niemożliwe! Ale w praktyce ktoś nieźle musiał się namęczyć, żeby go tutaj ukryć. Sam przemienił się w czarodzieja. Podszedł do mnie bezszelestnie. Skupiłam się na czytaniu, więc nie zwróciłam uwagi na to, że on się skrada. Przecież nie zrobi mi nic złego, prawda? Nagle poczułam jak ktoś kładzie ręce na moich ramionach. Wystraszyłam się i odskoczyłam na bok. Stanęłam jak wryta, gdy zobaczyłam Sama w ludzkiej postaci.
Tymczasem w Rosewill Ben zauważył zniknięcie swojego syna. W postaci wilka przybiegł do reszty.
*Widział ktoś Sama?* zapytał zdenerwowany.
Niestety, żaden z wilków go nie widział. Czy aby na pewno? Nagle Blair podeszła do Bena.
*Ja go widziałam niedawno* była pewna siebie, dumna. Wygladała jakby chciała zostać alfą.
Najstarszy w stadzie wyczuł to i zawarczał na nią pokazując kły. Ona spuściła łeb. Może zrozumiała, że nie ma szans by zostać alfą? Nie w tym stadzie. Chociaż do takich jak ona to nie trafi na długo...
*Gdzie go widziałaś?*
*Jakieś dwie godziny temu podszedł do mnie i powiedział, żebym trzymała się z daleka od Patryka, bo on podobno ma dziewczynę* odpowiedziała patrząc na Patryka.
*Mówił coś jeszcze? Na przykład, gdzie idzie? Kiedy wróci?*
*Nie. Powiedział tylko to i zniknął za drzewami*
Ben zdenerwowany ruszył w kierunku domu przemieniając się w międzyczasie.
-Tak na marginesie, Patryk ma dziewczynę. I też radzę ci trzymać się od niego z daleka- zniknął za drzwiami.
Stado rozeszło się. Został tylko Patryk, Dominik i Blair.
*Chodź ze mną* zaproponował Dominik.
*Nie mogę. Idź sam. Ja muszę z nią pogadać* odezwał się Patryk po czym ruszył w kierunku wilczycy.
Jego przyjaciel nie był zadowolony. To nie wróżyło niczego dobrego. Ona mogła namieszać mu w głowie. A co jeśli on się w niej zakocha? To będzie przegięcie! Przecież Lidia może go wygnać z watahy. A jak wiadomo samotny wilk w lesie to szybka śmierć. Chłopak oddalił się. Blair siedziała w miejscu i przyglądała się Patrykowi zmierzającemu w jej stronę. Wiedziała, że albo zdobędzie go teraz, albo nigdy. Wilk usiadł przed nią.
*O co ci chodzi, Blair?* zapytał.
*Nie rozumiem?*
*Każdy widzi jak na mnie patrzysz. Nie możesz zrozumieć, że ja jestem z Lidią?*
*Nie ma jej! I kto wie gdzie jest?! Kto wie czy wróci?!* zawarczała w jego stronę podnosząc się.
Chłopak wstał, zawarczał i doprowadził ją do tego,by uległa.
*Ona wróci. Ja ją kocham, a ona kocha mnie* mówił wściekły.
*Jesteś z niższej partii, niż ona* powiedziała spokojnie Blair.
*A to jakiś problem?!*
*Duży. Ona cię zostawi dla jakiegoś alfy, zobaczysz. Nie zawracaj sobie nią głowy. Możesz być ze mną* uśmiechnęła się.
*Nie, ona mnie nie zostawi* powiedział robiąc krok w tył.
W międzyczasie Dominik wrócił, chciał iść do Bena, więc przemienił się w człowieka. Schował się za drzewem obserwując Patryka i Blair. Przeczuwał, że coś się stanie. Nie mylił się. Patryk i Blair potarli się nosami. A to oznacza, że dane wilki są oficjalnie parą. Jak to możliwe? Dlaczego on na to pozwolił?! Wściekły Dominik pobiegł do Bena.
*Co ty zrobiłaś?!* zawarczał Patryk.
Był wściekły na wilczycę, a zarazem czuł się smutny. Przecież właśnie mnie zdradził...
*Teraz jesteśmy już razem* odpowiedziała zadziornie.
Nagle Ben z przyjacielem Patryka przybiegli do tych dwóch.
-Patryk, coś ty zrobił?!- krzyknął najstarszy w stadzie- a ty zabieraj się stąd- warknął na Blair.
*Nie możecie mnie wygnać ze stada. To możecie zrobić, jeśli wszystkie alfy tak zadecydują. A z tego co mi wiadomo są w tym stadzie 3 alfy, a ty jesteś tylko jednym z nich... Więc zaczekamy na dwa pozostałe* powiedziała pewna siebie wilczyca.
-Jak mogłeś zrobić coś takiego Lidii? Przecież jak ona się dowie to nie daruje ci tego!- Dominik mówił zdenerwowany- przecież ją kochasz, a ona ciebie! A może już jej nie kochasz skoro jesteś z Blair?
* To nie tak, Dominik! To ona... Ona potarła swoim nosem o mój... Ja nie chciałem...* spuścił łeb.
-Ale na to pozwoliłeś. Ja bronić cię nie będę. To co zrobiłeś jest żałosne- odszedł.
*Dominik! Stój!* zawołał Patryk biegnąc za nim.
-A ty, moja droga, przygotuj się na wygnanie- rzucił Ben i ruszył do domu.
Co on robi w tym domu? Jeju...
W tym samym czasie w archiwum przyglądałam się Samowi. Jaki on przystojny! Był blondynem o naturalnych, boskich, pięknych, wspaniałych, piorunujących, niebieskich oczach. Był dobrze zbudowany, bycie wilkiem mu służyło. Miał cudowne mięśnie. Był wysoki i wyglądał na około 18 lat. Miał na sobie poszarpane, brązowe, krótkie spodenki i brązowy T-shirt. Na jego szyi wisiał naszyjnik z wilkiem. Miałam taki sam... Identyczny...
-Wszystko w porządku?- zapytał uśmiechając się.
Miał wspaniały uśmiech!
-Tak, jest okej tylko... Po pierwsze nie wiedziałam, że jesteś czarodziejem jak ja, a po drugie nie sądziłam, że tak przystojnym...
-Ty jesteś piękna- wyszeptał.
Nastała cisza. Żadne z nas się nie odzywało. On patrzył na mnie, ja starałam się nie wymieniać spojrzeniami. Unikałam tego.
-Dobra, przestańmy zachowywać się jak dzieci. Spróbujmy połączyć swoją magię. Może wtedy uda nam się podnieść ten kamien jakoś- powiedział.
-Okej.
Stanęliśmy niedaleko siebie. Skierowałam ręce na magiczny kamień, Sam zrobił to samo. Niestety, nic z tego. Kamień nawet nie drgnął. Opadłam na podłogę. Czemu się nie udało? No czemu?! Chłopak podszedł do mnie i ukucnął obok.
-Nie poddawaj się. Jesteś słabsza fizycznie ode mnie, szybciej się męczysz, ale masz tyle samo mocy w sobie co ja. Albo nawet więcej, ale jeszcze nie wiesz o tym- uśmiechnął się.
-Czyli, że niby nie zapoznałam się jeszcze z całą potęgą swojej mocy?- zdziwiłam się.
-Dokładnie.
-A jak mogę ją odkryć?
-Potrzebne będzie ci szkolenie, tutaj. Ale dasz radę. Oczywiście najpierw musimy uratować Atlantis- podał mi rękę- spróbujmy siły konwergencji. Potrafisz?
-Może- wstałam.
Stanęliśmy przed kamieniem. Sam chwycił mnie za rękę. Zamknęliśmy oczy. Wolną rękę skierowałam na ten magiczny kamień. Pragnęłam go przenieść. Niczego wcześniej tak nie pragnęłam. I jaki był efekt? Taki jak poprzednio... Kamień ani drgnął.
-Poddaję się- westchnęłam siadając na podłodze.
Nagle kamień się uniósł.
-Spójrz!- zawołał Sam.
Uniosłam głowę do góry. Nie wierzę! Udało się! Szybko wstałam i dotknęłam go. Mogłam go dotknąc! Chłopak podał mi jakąś torbę, a ja schowałam magiczny kamień do niej.
-Teraz możemy odnieść go na miejsce- ruszyłam w kierunku wyjścia- Jak myślisz, wszystko dobrze się skończy?- zapytałam, gdy wychodziliśmy z archiwum.
-Wszystko na pewno nie... Ale jeśli chodzi o Atlantis to możesz być spokojna- odpowiedział lecąc za mną.

Jak to "wszystko na pewno nie"? O co mu chodzi? Co może pójść nie tak? No, okej tu się uda... Ale jeśli tak to... Jeju! A może wydarzy się coś w Rosewill?! Ale co? Czy ucierpię na tym? Jeśli tak, to jak bardzo? Nie umiem na te pytania odpowiedzieć....

___________________________________________________ 
by; Etti. ;3